Od zarania dziejów człowiek, uzyskawszy świadomość własnego istnienia, zastanawiał się nad istotą tego zjawiska. Skąd jesteśmy, dlaczego i po co żyjemy? I wreszcie, czym jest samo życie.

Data dodania: 2011-04-25

Wyświetleń: 2742

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 6

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

6 Ocena

Licencja: Creative Commons

          O tych sprawach znacznie częściej od innych myślą ludzie zajmujący się filozofią. Tak się, moim zdaniem składa, że poeci znacznie częściej od reszty populacji dotykają problemów, które filozofia roztrząsa zawodowo. Wynika to z konieczności dokonania pewnych przemyśleń o sprawach ogólnych jak też o własnym wnętrzu. I nie ma to nic wspólnego z wiarą. W każdej przecież żyją poeci. Tworzą lepsze lub gorsze utwory, ale mówią językiem uniwersalnym, płynącym prosto z duszy, serca czyli z wnętrza świadomości i podświadomości. Dla poety nie jest dziwnym roztrząsanie dylematów takich, jak co było pierwsze jajko czy kura, albo czy istnieje życie po życiu, czy duchy to zjawisko czy wymysł itd. itp.

          Ten wiersz zrodził się z pytania, które mnie od dawna nurtowało, a na które szukam odpowiedzi: Po cholerę ja żyję? Bo jak będę to wiedział to wtedy zrozumiem: Kim jestem? A wówczas zaliczę lekcję życia i nie będę musiał tu repetować tej klasy.

                                    Ja tu tylko na momencik

 Ja przyszedłem tu na chwilę.

Na momencik tylko wpadłem

I, jak myślę, się nie mylę,

Że już, prawda, dosyć. - Zgadłem?

Miałem całkiem inne plany.

Długo z nimi się nosiłem –

Każdy z nich dopracowany

A tu bęc! Się urodziłem.

Nie wiem, po co i dlaczego

Tak się dziwnie nagle stało:

Popłynąłem życia rzeką.

Jakby tego było mało,

Płynąc pośród różnych śmieci,

W brudnej i cuchnącej wodzie

Widzę: mój czas krzywo leci

I jak żyć tu, w takim smrodzie?...

Kilka razy wrócić chciałem

I byłoby się udało,

Lecz za mało się starałem

I chcieć chciałem też za mało.

Choć więc wpadłem tu na chwilę,

Nie planując nawet tego,

Do zrobienia mam już tyle,

Że nie starczy życia mego.

Co mi wyszło, to mi wyszło.

Nie ma tego znowu wiele.

Spartoliłem za to przyszłość

I bez sensu mi się miele:

Moc głupoty. Kupa grzechów

Uzbieranych w znojnym trudzie…

„Rób Andrzeju, coś -  Wojciechu!”-

Tak mówili do mnie ludzie.

A ja, w tym moim lenistwie,

(Że ja tylko na chwileczkę),

Ubabrany życia świństwem

Zrobiłem z niego wycieczkę.

Z nauki była zabawa,

Na cenzurkach same trójki…

- O co ta – myślałem –wrzawa?!

Tak wygodnie było z górki…

Czas na kłębek się nawijał.

Siwa głowa już łysieje.

Ziemskiej lekcji czas przemija –

We mnie też nic się nie dzieje:

Wokół życie bez modlitwy,

Ludzie łamią sobie kości…

Stoję, jak na polu bitwy

Sam. Bez broni i miłości.

Dawno, może, bym już wrócił,

Lecz co zrobić mam z bagażem

Com się dźwigać go nauczył?

I jak zrezygnować z marzeń?

Wprawdzie one dla mnie tylko –

Obok nie mam dziś nikogo…

Życie me jest chwili chwilką,

A ja kurzem ponad drogą.

Wrócę? Jak sobie zasłużę…

Teraz marzę nawet we śnie,                                   

By już nie być tutaj dłużej.

A nie? -  To się mnie odeśle.

25.01.2006 r.      0352

Licencja: Creative Commons
6 Ocena