Tymczasem pierdzenie, to już inna bajka. Mimo że jest takie powiedzenie: "nie rób drugiemu, co tobie nie miłe", zdarza się. A przecież raczej nikt nie lubi wąchać czyichś smrodów.
Kobiety robią to zazwyczaj tak, żeby nikt nie słyszał, nikt nie widział, nikt nie poczuł. Do dziś pamiętam, jak kilka dobrych lat temu mój ówczesny chłopak stwierdził: "myślałem, że dziewczyny nie pierdzą". Mężczyznom jednak często zupełnie brak taktu w tej kwestii. Bywa, że pozwalają sobie puścić bąka w towarzystwie. W większej grupie osób można zaobserwować głównie dwie sytuacje: albo nikt nic nie powie i wszyscy udają, że nie czują albo jeden patrzy z oburzeniem na drugiego tak, że do końca nie wiadomo, kto jest winowajcą. Mężczyźni nie krępują się zwłaszcza, jeśli w obecności danej osoby czują się swobodnie.
Tata:
Jesteśmy w kuchni (!!!). Tata gotuje wodę na herbatę, pali papierosa. Ja przeglądam coś na laptopie, również palę. Nagle słyszę okropny dźwięk - siarczyste pierdnięcie. Patrzę na Tatę z dezaprobatą, a ten odwraca się za siebie i mówi:
- Poszedł won!
I tyle. Nic sobie z tego nie robi.
Kumpel:
Oglądamy film, siedzimy na oddzielnych fotelach, ale bardzo blisko siebie. Nagle czuję okropny smród. Spoglądam na niego.
- Nie wytrzymałem. Bo muszę do łazienki, ale myślałem, że jeszcze wytrzymam.
I niewinnie szczerzy ząbki.
Albo inna sytuacja: Jesteśmy u niego w domu, rozmawiamy. W pewnym momencie on robi dwa kroki w tył, zbliżając się do drzwi pokoju, i staje. Jak gdyby nigdy nic puszcza bąka.
- No co, odszedłem trochę dalej, może do ciebie nie doleci.
- Doleciało, czuję!
- Oj, przeleci. Zaraz nie będzie czuć.
Nie mówię, że kobiety gazów nie puszczają, bo tak nie jest. Na pewno jednak nie robią tego tak świadomie i tak otwarcie przy innych. Żyjąc z czterema kobietami, mogę stwierdzić, że taka ogłada przychodzi z wiekiem. Pamiętam, jak jeszcze całkiem niedawno, Dziecina (minęło jej już 18 wiosen) bez skrępowania puszczała w domu bąki i śmiała się: "o, bąka puściłam!". Dziś już nie ma takich akcji. A Tata, mimo że stary pryk, bezwstydnie sobie pryka.