Kiedy ostatni raz marzyłeś? Tak jak w dzieciństwie o tym, co chciałbyś osiągnąć, jak chciałbyś żyć, co robić. W oderwaniu od tej sytuacji, w której znajdujesz się w chwili obecnej. Ja muszę przyznać, że sobie nie przypominam. Im więcej mam w życiu obowiązków, tym mniej mam czasu na bujanie w obłokach, bo rzeczywistość jest ważniejsza i nie daje o sobie zapomnieć.
Zastanawiam się czy to prawda. Nie da się ukryć, że oderwanie się od rzeczywistości może być bardzo bolesne w dłuższej perspektywie. Ale bez uwolnienia się z tej uwięzi trudno jest wyobrazić sobie jakiś przełom w życiu. Gdzie chcesz być za rok, dwa, pięć, dwadzieścia? Czy to, co teraz robisz to właśnie to, o czym myślałeś mając 10 lat? Czy zrealizowałeś jakiekolwiek marzenie z dzieciństwa?
Dopiero niedawno zacząłem sobie uświadamiać, że są pewne marzenia, które miałem jako dziecko, które z czasem zagrzebałem bardzo głęboko, bo po kilku nieudanych, ale i jednocześnie niezbyt intensywnych próbach, dałem sobie spokój. Patrząc na to z perspektywy czasu uważam, że to był błąd. Uwierzyłem w sufit. Uwierzyłem, że tego nie da się zrobić, bo nie mam czasu, bo nie mam pieniędzy, bo cokolwiek.
Po kilku takich lekcjach przyzwyczajasz się do pewnego pułapu, który jest dla Ciebie „dozwolony”. Moim przykładem jest latanie. Jako chłopiec marzyłem o tym, żeby być pilotem. Ale wbiłem sobie do głowy, że ponieważ jestem krótkowidzem i kondycja pozostawia wiele do życzenia, to nie mogę nim być. I tak już zostało przez długie lata z takim ograniczeniem. Jakiś miesiąc temu spotkałem człowieka, który ma bardzo podobne hobby do mnie i okazało się, że on niedawno zaczął realizować swoje marzenie. Oczywiście nie jako pilot myśliwski, bo jednak realne sufity istnieją ;), ale znalazł kurs latania na auto-gyro i właśnie robi licencję.
Jak się chce to można. Zainspirował mnie. Inną inspiracją były słowa mojego byłego szefa „think it big”. W wolnym tłumaczeniu „myśl o tym jak to zrobić wielkim”. Otworzył mi wtedy oczy. Miałem wtedy pewien pomysł, o którym myślałem tylko w kategoriach mojego podwórka, czyli Warszawy. Powiedział mi, że mogę zrobić to globalnie. I udało się. Bo dzięki niemu usunąłem sufit. Teraz o każdym nowym przedsięwzięciu staram się myśleć w tych kategoriach – jak to zrobić, żeby ludziom opadła szczeka. Nie ma sensu się rozdrabniać. Czy zawsze mi to wychodzi? Nie. Ale zacząłem dostrzegać, kiedy przestaję myśleć o możliwościach a zaczynam myśleć ograniczeniami.
Jest sporo rzeczy, których jeszcze nie zrealizowałem. Są na mojej liście „kiedyś w przyszłości”. Są też rzeczy, dla których jeszcze nie mam przepisu jak je osiągnąć. Ale przynajmniej wiem, że jeżeli ich nie osiągnąłem to tylko dlatego, że szwankuje moja kreatywność.
To, że nie widzisz dzisiaj jak coś możesz osiągnąć nie oznacza, że jest to niemożliwe.