Współczesne motocykle są szybkie i bardzo zwinne. Chciałbym zwrócić uwagę na techniczną warstwę zagadnienia zmiany pasa ruchu. Istotne dla sprawnego manewru jest obserwowanie nie tylko położenia i szybkości jadących w sąsiedztwie pojazdów, ale przede wszystkim ich przyspieszeń. To pozwala na właściwą ocenę pojazdów w ruchu i podejmowanie trafnych decyzji. Przyda się umiejętność obserwacji polegająca na patrzeniu oczyma innych użytkowników i nieustannym przewidywaniu: “Co zrobiłbym na jego miejscu” ? Zalecam stałe opracowywanie w mózgownicy ewentualnego planu awaryjnego i przygotowywanie się na jego realizację. Takie podejście szalenie skraca nasz czas reakcji, gdyż w trudnej chwili uwagę zaangażuje jedynie wdrożenie zapamiętanej w głowie mapy “ucieczki” naszego moto.
Jakże często przyczyną motocyklowej tragedii staje się niewykorzystanie miejsca na ominięcie na skutek zawahania! Mając już poukładane w myślach pojazdy tak jak klocki Lego na stole, możliwie szybko przejeżdżamy oś środkowego pasa ruchu. Tutaj upewniamy się ponownie, zerkając w lewo, czy nie przegapiliśmy w “martwym polu” lusterka podobnego nam nawiedzonego motocyklisty- testującego swojego sprzęta. Jeśli sytuacja na drodze się nie zmieniła, kontynuujemy przyspieszanie, łagodnie przejeżdżając przez przerywane linie. Podczas deszczu są one śliskie, dlatego starajmy się nie wjeżdżać na nie kołami. Jadąc nowym pasem należy zająć się analizą ruchu pojazdów w obrębie setnego i dwusetnego metra. Ważne jest, aby czynności związane z przełączaniem biegów, oglądaniem się, włączaniem kierunkowskazów, świateł, klaksonu … przy wysokiej prędkości wykonywać odruchowo i płynnie. Nierozerwalnym elementem, który pomoże w sprawnym przemieszczaniu się między pasami jest refleks, podzielność uwagi i pojemny jak twardy dysk w komputerze umysł.
Zdolności te zdobywamy podczas treningów na torze i po przejechanych tysiącach kilometrów. Jadąc blisko za samochodem, starajmy się utrzymywać motocykl bliżej jego lewego lub prawego rogu. Takie asymetryczne względem pasa ruchu ustawienie zwiększa szansę ucieczki w bok, kiedy zostaniemy zaskoczeni ostrym hamowaniem. Omijając na przykład “Panią w kapeluszu” wciśniemy się nieprzepisowo pomiędzy równolegle jadące auta, trudno. Warto w sytuacjach kryzysowych wykorzystać naszą niewielką szerokość. Ktoś zada pytanie: “Ale dlaczego mamy omijać jadący przed nami samochód, kiedy można zahamować?” Przecież dysponujemy przecinakiem zaopatrzonym w dwie ogromnej średnicy tarcze i czterotłoczkowe zaciski hamulcowe ?
Odpowiadając na to pytanie, będziemy mogli odnaleźć i przedstawić wyniki odpowiednich testów- choćby w internecie. Nie wchodząc w szczegóły, powiem krótko: przy podobnym wykorzystaniu możliwości układów hamulcowych przeciętny samochód ma znacznie krótszą drogę hamowania od przeciętnego motocykla, nawet klasy sport. Motocyklista, używając awaryjnie dźwigni hamulca, nie może hamować do oporu, ale musi pozostawić część przyczepności kół dla utrzymania motocykla w pionie. Jeśli zaś auto “zarzuci kotwicę” i naprawdę wciśnie heble na maxa, a my będziemy z tyłu to leżymy, “penetracja bagażnika” pewna.
Oczywiście długość tzw "bezpiecznej strefy" zależy od mnóstwa różnych czynników, lecz najważniejszym z nich są szerokość jezdni, prędkość i czas reakcji potrzebny do rozpoczęcia hamowania. W ruchu miejskim mamy to szczęście, że kierujący pojazdami wykorzystują do 50% możliwości swojego sprzętu do spowalniania. Sądzę, że nie wolno nam przyzwyczajać się do “szczęścia”. Często widzimy na ulicach auta z powgniatanymi po stłuczkach przodami i tyłami. A co by było gdybyśmy to my nie zachowali odpowiedniego odstępu od auta ?