Przyjeżdzając do Anglii jakieś 4 lata temu, język angielski znałam w stopniu bardzo podstawowym – naprawdę minimum. Ponieważ w szkole uczyłam się rosykskiego i niemieckiego, a na studiach francuskiego. Zawsze myślałam, że angielski to trudny język – takie miałam przekonanie. Oczywiście w porównaniu do francuskiego angielski jest naprawdę prosty, to mi też ułatwiło znacznie zmianę mojego przekonania.
Do nauki angielskiego wzięłam się dosłownie jakiś rok przed wyjazdem i nie chodziłam nawet na kurs. Po prostu uczyłam się z książki i z podstawowych kursów na komputerze. Toteż moje początki nie należały do łatwych. Frustrowało mnie, że nie jestem w stanie dogadać się ze względu na niedobór słownictwa oraz słabą gramatykę. Jak coś miałam powiedzieć to sobie musiałam to przetłumaczyć najpierw w głowie. A w tym czasie rozmówca już zaczynał nastepny wątek…
Oczywiście od razu rozpoczęłam naukę w collegu – najpierw kurs wakacyjny, potem musiałam odczekać (kolejka zapisów była długa), w końcu kurs ESOL dwa razy w tygodniu. Jednocześnie nadal sama się uczyłam.
Nie jest na pewno tak, że nauka języka przychodzi sama. Można się osłuchać jeśli otaczasz się ludźmi, ktorzy rozmawiają po angielsku, słuchasz radia czy oglądasz TV – wtedy to rzeczywiście jakoś tak samo przychodzi. Po prostu po jakimś czasie (u mnie mniej więcej pół roku) orientujesz się, że rozumiesz, co oni gadają, nawet specjalnie nie skupiając się na rozumieniu.
Jednak nabywanie i wzbogacanie słownictwa to według mnie przede wszystkim czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie…
Przeciętny Anglik na co dzień używa bowiem jedynie około 600 słów. Jeśli chcesz zatem móc wypowiadać się na każdy niemal temat to musisz znaleźć inną drogę nabywania słownictwa. Najprostszą i najtańszą metoda jest właśnie czytanie.
Podczas procesu czytania:
- zapamiętujesz niemal bezwiednie te słowa, które występują najczęściej w języku angielskim,
- siłą rzeczy widzisz jak się pisze dane słowo, a jeśli przeczytasz je kilkadziesiąt razy nie będziesz mieć problemu z poprawnym napisaniem go,
- nie wkuwasz na pamięć słówek, tylko je przyswajasz we własnym tempie,
- unikniesz tzw. kalek językowych, czyli dosłownego tłumaczenia, ponieważ czytając zapamiętujesz także całe konstrukcje zdaniowe, frazy i sentencje.
Ważne przy tym, by nie sięgać za często do słownika. Jeśli rozumiesz kontekst, nie ma potrzeby sprawdzania co znaczy jakieś jedno słowo, którego akurat nie rozumiesz. Jeśli to słowo będzie się powtarzać dalej to spradź – prawdopodobnie jest ważne. Jeśli nie – daj sobie spokój, prawdopodobnie nie będzie potrzeby używania go.
Zawsze też można sprawdzić synonimy danego słowa, czy może byc ono zastapione łatwiejszym, lepiej przyswajalnym słowem.
Wiele osób popełnia ten błąd, że bierze sie za książkę w języku angielskim, nie mając opanowanego podstawowego zasobu słownictwa. Ślęczą zatemze słownikiem i po dwóch stronach mają już dość, bo cała przyjemność czytania zamienia się w konieczność wyszukiwania słów i tłumaczenia ich. A nie o to przecież chodzi.
Zdecydowanie lepiej zacząć od czegoś naprawde prostego. Polecam serię Pinguin Readers – od poziomu 2-3. Książeczki z tej serii dostępne są w każdej bibliotece. Są to krótkie opracowania, z reguły streszczenia klasyki literatury. Jak dojdziesz do poziomu 6 i przeczytasz kilka tych książeczek, możesz zabrać się za normalną książkę. Z tym, że na początku polecam wybierać takie, których fabułę już znasz – np. z filmu bądź czytałeś tę ksiązkę po polsku.
Dobrze jest też od czasu do czasu czytać sobie na głos lub nawet się nagrywać. Takie czytanie jest wolniejsze, daje jednak dodatkowe korzyści. Jeśli przyzwyczaisz się do brzmienia swojego głosu w języku angielskim, łatwiej ci będzie mówić do ludzi. Zawsze na początku jest takie wrażenie, że używanie obcego języka jest trochę sztuczne. Musisz się osłuchać nie tylko z innymi ludźmi, którzy rozmawiają po angielsku – czy to Anglicy czy obcorajowcy, ale także z własnym głosem, jego brzmieniem, melodią i własnym akcentem.
Stosując tę prostą metodę po 4 latach pobytu w Anglii jestem w stanie przeczytać niemal każdą książkę po angielsku w bardzo podobnym tempie jak czytam w języku polskim. Moje rozumienie tekstów wzrosło z około 30% do około 90%. Co więcej, polepsza się także styl tłumaczeń z języka angielskiego na polski i odwrotnie.