Na podstawie eksperymentów stwierdzono, że słuchanie muzyki m.in. właśnie Mozarta pozwoliło studentom lepiej rozwiązywać zadania od reszty, która muzyki przed pracą nie posłuchała. Wyciągnięto stąd wniosek, że takie zachowanie zwiększa inteligencję. Od razu też to jedno jedyne doświadczenie rozszerzono na rozwój dzieci, nawet tych jeszcze nienarodzonych. Muzyka słuchana w dzieciństwie ma mieć wpływ na odbieranie bodźców dźwiękowych w ciągu całego życia, pomaga budować neuronalne drogi, które mają wpływ na naukę języków, rozwój pamięci i poczucia przestrzeni.
Co więcej, przydzielono niektórym kompozytorom wpływ na poszczególne sfery ludzkiego ciała i tak:
- najlepiej stymulują mózg utwory Mozarta i chorał gregoriański - poprawiają także pamięć i koncentrację,
- muzyka baroku - Vivaldiego, Telemanna, Bacha - wspomaga i przyspiesza proces przyswajania wiedzy,
- utwory Beethovena, Vivaldiego, Straussa harmonizują i integrują rytm pracy serca i mózgu.
Muzykoterapia stała się bardzo popularna, w tysiącach można liczyć dostępne na rynku płyty z muzyką stymulującą tę i inną część ciała, dla osób od niemowlęctwa do starości. Twierdzi się, że muzyka ma uzdrawiający wręcz wpływ na przykład na epileptyków czy cierpiących na ADHD.
Twierdzi się również, że nauka gry na instrumencie wspomaga uczenie się. Porównywano niestety dzieci uczące się grania i te spędzające czas przy komputerze. Niefortunne zestawienie, choć intuicyjnie czujemy, że lepiej grać na instrumencie niż walić w klawiaturę grając w jakąś strzelankę.
Jak to bywa w takich przypadkach, część naciąganych teorii próbowano przekuć w zyski. Oddziaływaniu muzyki poddawano również kury i podobno ich jajka były smaczniejsze niż te od kur niemelomanek...
Prawdziwość „Efektu Mozarta" postanowił zweryfikować nawet niemiecki rząd, do którego wpływały prośby o dotacje na jego stosowanie. Niestety stwierdzono, że wpływ słuchania muzyki na inteligencję jest przejściowy, nie utrzymuje się długo. I nie tyle chodzi tu o konkretnych kompozytorów, co o rodzaj muzyki a nawet powieści, które się lubi! Tak więc przez bierne słuchanie muzyki nikt nie zostanie geniuszem.
Dla niemowlaka każde doświadczenie życiowe jest stymulujące i rozwijające, tak więc należy dbać o dostarczanie mu odpowiednich bodźców. W starszym wieku zalecam również uczenie się gry na instrumentach, co w mojej rodzinie jest już tradycją. I zapewniam, nikomu nie wyszło to bokiem, wręcz przeciwnie, rozwija wrażliwość, daje okazję do wyrobienia obowiązkowości, pracowitości, można poznać nowych ludzi i doświadczyć wielu przygód.
Przyjmując nawet, że „Efekt Mozarta" nie istnieje, nie znaczy, że słuchanie muzyki, jak napisałem wcześniej, nie ma zupełnie wpływu na człowieka. U mnie w domu muzykę słychać od rana do wieczora...