W 2009 roku artyści sypali nowymi pomysłami jak z rękawa. W tym morzu mniej i bardziej udanych wydawnictw z 2009 roku warto zwrócić uwagę na reedycję jednej z najważniejszych płyt lat 70. "Histoire de Melody Nelson" Serge'a Gainsbourg'a.
Album ukazał się w 1971 roku. Był ważnym wydarzeniem na rynku muzycznym, jednak nie osiągnął większego sukcesu komercyjnego. Nie ma się jednak czemu dziwić - 1971 rok obrodził niesamowicie jeżeli chodzi o wielkie krążki studyjne (na rynku ukazały się między innymi tak ważne płyty jak: "Hunky Dory" Davida Bowie, "Tapestry" Carole King, "Sticky Fingers" The Rolling Stones czy "IV" Led Zeppelin). Album zbuntowanego Francuza przeszedł w cieniu wydawnictw bardziej znanych wykonawców. W tym roku jest podobnie - reedycja "Histoire de Melody Nelson" przeszła na świecie bez większego echa, mimo świetnych recenzji od Pitchfork Media i Tiny Mix Tapes. Szkoda, tym bardziej, że jak na razie żaden artysta nie nagrał hitu na miarę "Stairway to Heaven" Led Zeppelin, "What's Going On" Marvina Gaye'a, "Imagine" Johna Lennona, "Get It On" T. Rex czy "Riders On the Storm" The Doors.
Serge Gainsbourg jeszcze przed nagraniem dzieła, uchodzącego za życiowe dokonanie artysty był uznanym i popularnym twórcą. Piosenka jego autorstwa "Poupée de cire, poupée de son" (ang. "Doll of wax, doll of bran") w wykonaniu piosenkarki France Gall wygrała festiwal Eurowizji w 1965 roku. Jednak Gainsbourg tak naprawdę zasłynął niezwykle zmysłowym, aczkolwiek kontrowersyjnym utworem "Je t'aime... moi non plus" nagranym do spółki ze swoją ówczesną żoną Jane Birkin. Piosenka ze względu na zawarte w niej podteksty seksualne, między innymi westchnienia Birkin symulujące odgłosy kobiecego orgazmu i teksty w stylu "Wchodzę i wychodzę, między twoje uda" oraz "Jesteś falą, a ja nagą wyspą" została potępiona i zakazana przez Watykan. Ze względu na nieobyczajność nie nadawano jej między innymi w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Włoszech i Szwecji.
Album "Histoire de Melody Nelson" jest różnie nazywany przez słuchaczy. Niektórzy określają go jako symfoniczny poemat epoki pop, inni mówią o nim jako o perwersyjnym arcydziele (w końcu dzieło opowiada o romansie mężczyzny w średnim wieku z panną w wieku gimnazjalnym). Jednak wszyscy są pod wrażeniem muzyki zawartej na płycie: szalenie zmysłowej, uwodzicielskiej i odprężającej. Ten krótki, bo niespełna 28-minutowy krążek zachwyca od samego początku, czyli od momentu gdy do gry wkracza głęboka linia basu. Bas intryguje, oczarowuje słuchacza, ale nie ma się czemu dziwić - w końcu na "Histoire de Melody Nelson" na gitarze basowej zagrał mistrz tego instrumentu Herbie Flowers, którego grę w "Walk on the Wild Side" Lou Reeda podziwiali wszyscy pod każdą szerokością geograficzną. Nieprzypadkowo Flowers zagrał na basie na "Histoire de Melody Nelson". Z typowego rockowego instrumentarium największą rolę na albumie pełni kontrabas. Mniejszą, aczkolwiek też ważna rolę pełnią na płycie gitara oraz pianino - najpopularniejsze instrumenty tamtej epoki, dominujące na różnego rodzaju koncept-albumach z lat 70. Jednak ten krążek nie byłby tym czym jest bez wszechobecnych na płycie smyków, zaaranżowanych przez kompozytora Jean-Claude Vannier'a. Jeżeli chodzi o Serge Gainsbourg'a to jego rola przy nagrywaniu "Histoire de Melody Nelson" (tak jak żony muzyka Jane Birkin, również uczestniczącej w sesji nagraniowej) ograniczała się do mówionym partii wokalnych. Zazwyczaj tego typu wokal nie jest zbyt atrakcyjny dla słuchacza, jednak Gainsbourg był mistrzem poezji mówionej, a w połączeniu z symfoniczną muzyką skomponowaną przez Vanniera słowa artysty robią piorunujące wrażenie.
Mimo upływu lat krążek wciąż robi ogromne wrażenie. Muzyka na nim zawarta jest nie tylko bardzo atrakcyjna kompozycyjnie i tekstowo, ale jest również świeża pod względem brzmieniowym. Wszystko dlatego, ponieważ legendarne dzieło zainspirowało szereg artystów, między innymi francuski duet Air, bristolski Portishead i kompozytora muzyki filmowej Davida Holmesa, jawnie czerpiących z "Histoire de Melody Nelson" jak z Biblii.
To nie jedyni muzycy będący pod wrażeniem słynnego krążka. W ciągu ostatnich lat Jean-Claude Vannier publicznie prezentował dzieło między innymi wraz z Jarvis'em Cocker'em z Pulp, Brian'em Molko z Placebo, Gruff'em Rhys'em z Super Furry Animals oraz Mickiem Harvey'em z The Bad Seeds.
Po nagraniu "Histoire de Melody Nelson" Serge Gainsbourg stał się największą gwiazdą francuskiej piosenki, mimo tego, że tematyka jego kolejnych utworów była jeszcze kontrowersyjna niż na przełomie lat 60. i 70. - dzieła muzyka dotyczyły ekskrementów i pedofilii, ale to już zupełnie inna historia.