Yoko Ono to ikona popkultury. Artystka stała się sławna po serii happeningów, uznanych za klasyczne przykłady sztuki współczesnej, a także dzięki małżeństwu z członkiem grupy The Beatles Johnem Lennonem. Yoko Ono praktycznie od samego początku trwającej pół wieku kariery tworzyła muzykę. Na samym początku jej radykalne, eksperymentalne kompozycje były częścią jej projektów teatralnych, z czasem artystka zdecydowała się wydawać swoją twórczość w formie tradycyjnych albumów długogrających.
Jej pierwszy krążek "Unfinished Music No.1: Two Virgin" z 1968 roku, wydany do spółki z mężem Johnem Lennonem wywołał skandal i oburzenie na świecie. Na okładce płyty znalazło się zdjęcie całkowicie roznegliżowanych artystów, podpisane cytatem z Księgi Rodzaju "I oboje byli nadzy, mężczyzna i jego żona, i się nie wstydzili". Album zawierający głównie różnego rodzaju efekty muzyczne, zniekształcone odgłosy i wokalne improwizacje Yoko Ono został rozjechany przez krytyków muzycznych. Krytyka była zresztą nieodłącznym elementem muzycznej twórczości Yoko Ono z lat 70. Jej płytom z tamtego okresu towarzyszyło niezrozumienie. Nic dziwnego. Radykalna muzyka artystki z lat 70. jest zbyt niekonwencjonalna i trudna w odbiorze dla masowego odbiorcy. Mimo że twórczości Yoko Ono z tamtych lat nie można polecić przeciętnym słuchaczom muzyki popularnej, to kompozycje pochodzącej z Japonii gwiazdy wywarły istotny wpływ na kształt sceny nowofalowej w latach 80. i dziś stanowią inspirację dla całej rzeszy artystów współczesnych.
Nagraniami Yoko Ono świat zainteresował się po raz pierwszy w 1980 roku. Wtedy to John Lennon i Yoko Ono zaprezentowali światu owoc ich wspólnych poszukiwań muzycznych - krążek "Double Fantasy". Płyta została ciepło przyjęta przez fanów i krytyków muzycznych i rozeszła się w wielomilionowym nakładzie. Swoje powodzenie album "Double Fantasy" zawdzięcza temu, że jest wypełniony przyjaznymi pop-rockowym piosenkami, niepozbawionymi artystycznych ambicji. Materiał napisany i nagrany przez Johna Lennona jest bardzo udany, jednak nie zaskakuje niczym. Piosenkarz skomponował parę dobrych utworów, które jednak w porównaniu do jego poprzednich osiągnięć wypadają dość blado. Piosenki Lennona z "Double Fantasy" są przebojowe, dowodzi tego chociażby powodzenie pierwszego singla z płyty, zainspirowanego twórczością Elvisa Presleya i Roya Orbisona "(Just Like) Starting Over", który zdobył szczyt zestawień muzycznych po obu stronach Atlantyku. O wiele ciekawszy jest jednak materiał stworzony przez wdowę po słynnym muzyku. Utwory Ono z tego krążka nie są kompozycjami rodem z innego wymiaru, chaotycznymi, pozbawionymi ładu kawałkami, jakie znajdują się na wczesnych płytach artystki. To zwyczajne piosenki, mające w sobie ładunek komercyjny. O ile utwory Lennona z tego okresu działalności, jak wspomniane "(Just Like) Starting Over" czy "Woman" można określić mianem radiowych standardów, to kompozycje Yoko Ono z tej płyty w większości przypadków stały się nowofalowymi klasykami i do dzisiaj stanowią wyzwanie i wielką frajdę dla odbiorców muzyki popularnej.
Sielanka Johna i Yoko została przerwana nagle w bardzo brutalny sposób 8 grudnia 1980 roku przez szalonego fana Johna Lennona Marka Chapmana, który zastrzelił piosenkarza przed wejściem do jego rezydencji The Dakota w Nowym Jorku. To był wielki szok i bardzo bolesny cios dla Yoko Ono, która przez długi czas nie mogła się pozbierać po tym wydarzeniu.
Po śmierci Lennona oczy całego świata zwróciły się na pewien czas na wdowę po wybitnym muzyku. Artystka znalazła się w prawdziwym świetle jupiterów dzięki świetnie ocenionemu albumowi "Season of Glass" wydanemu niecałe pół roku po zabójstwie piosenkarza oraz nagrodzie Grammy dla płyty "Double Fantasy" w kategorii album roku przyznanej przez Narodową Akademię Sztuki i Technikę Rejestracji w 1982 roku. Później postać Yoko Ono była cały czas obecna w popkulturze, aczkolwiek zainteresowanie jej twórczością było umiarkowane.
Wydany w tym roku krążek "Between My Head and the Sky" raczej tej sytuacji nie zmieni, aczkolwiek warto posłuchać tego materiału, ponieważ pokazuje on, że Yoko Ono mimo wieku (artystka skończyła w tym roku 76 lat) jest wciąż osobą pełną pomysłów, a jej twórczość może się równać z najciekawszymi wydawnictwami muzycznymi z ostatnich lat.
Najnowszy krążek Ono jest sygnowany nazwą Yoko Ono Plastic Ono Band, nie używaną od 1975 roku. Tak naprawdę do momentu wydania "Between My Head and the Sky" tylko jeden album był nagrany pod tą nazwą. Chodzi oczywiście o słynną płytę "Yoko Ono/Plastic Ono Band" z 1970 roku. W trakcie sesji nagraniowej do albumu "Yoko Ono/Plastic Ono Band" Yoko Ono wspierali John Lennon, Ringo Starr oraz basista Klaus Voormann. Obecnie skład Yoko Ono Plastic Ono Band jest zupełnie inny. Z oryginalnego składu Yoko Ono Plastic Ono Band pozostała tylko Yoko Ono. W składzie zespołu znajdują się znani przedstawiciele japońskiej alternatywy: Cornelius i Yuka Honda oraz syn Johna i Yoko - Sean Lennon. Mimo tego że skład grupy został całkowicie przemeblowany to najnowsze nagrania zespołu Yoko Ono przypominają klimatem stare awangardowe dokonania artystki z lat 70. Od dziwacznych, eksperymentalnych nagrań odróżnia je to, że utwory zawarte na "Between My Head and the Sky" są bardziej melodyjne, przez co można polecić je przeciętnym zjadaczom chleba. Wspomniana melodyka tych kompozycji spowodowała zapewne całą lawinę zachwytów, jakimi obdarzyli dziennikarze muzyczni ten krążek. "Excellent" - takim sformułowaniem określił płytę recenzent magazynu Uncut, który przyznał albumowi maksymalną ocenę 5. gwiazdek, "Fantastically cool, fearlessly weird" - okrzyknął dziennikarz Daily Telegraph. Bardzo wysokie oceny przyznali też krytycy największych branżowych pism i portali internetowych: NME, Q, Spin, Mojo oraz Pitchfork.
Bez wątpienia to wszystko sprawia, że mamy do czynienia z nie byle jakim wydarzeniem w świecie muzyki rozrywkowej. Laureatka nagrody Grammy w kategorii album roku powraca na scenę z płytą przed którą padają najbardziej wymagający recenzenci z najpoważniejszych pism muzycznych. Jaki jest "Between My Head and the Sky"? Kosmiczny. Na albumie zostały wymieszane różnorakie muzyczne style, począwszy od nowoczesnego techno, a skończywszy na nostalgicznym, knajpianym jazzie. Krążek rozpoczyna motoryczny, oparty na mocnej linii basu "Waiting For The D Train", którego najbardziej charakterystycznym elementem są obłąkańcze krzyki i wrzaski Ono. Mimo że "Waiting For The D Train" trudno nazwać piosenką w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, kompozycja zapada w pamięć. Jeszcze lepszy jest wybrany do promocji albumu elektroniczny, niemalże dyskotekowy "The Sun Is Down!" z powtarzanym przez Yoko jak mantra tytułem piosenki. W całkowitej opozycji do wyżej wymienionych piosenek stoi spokojna, jazzująca ballada "Memory of Footsteps". Pięknie zaaranżowana na fortepian, smyki i dęciaki kompozycja powinna przypaść miłośnikom łagodnych brzmień spod znaku twórczości Antony & the Johnsons. Nastrojowy kawałek płynnie przechodzi w odważne, pełne fantastycznych efektów dźwiękowych "Moving Mountains". Podczas słuchania tego utworu na myśl przychodzą wyspy wulkaniczne pełne tropikalnej roślinności i egzotycznych ptaków. Dużo jest na tej płycie ciekawych momentów. Oprócz najbardziej przebojowych fragmentów z początku płyty najbardziej w pamięć zapadają utwory najbardziej oryginalne - na przykład zainspirowany estetyką reggae "Hashire, Hashire", najgłośniejsze - zaliczyłbym do nich tytułową kompozycję z krążka "BETWEEN MY HEAD AND THE SKY" oraz najpiękniejsze - prawdziwą perłą jest tu piękna, fortepianowa ballada z samego końca płyty, zaśpiewana w języku japońskim "Higa Noboru". Całość wieńczy stwierdzenie Ono - "It's me, I'm alive", jakby wokalistka chciała dowieść wszystkim, że cały czas tu jest i jest aktywną, poszukującą artystką. Obyłoby się bez tego zdania. Yoko Ono tą płytą pokazała nie tylko, że żyje, ale również, że rządzi w świecie muzycznej alternatywy.