Udzielanie pożyczek to wciąż ryzyko, iż pieniądze nie zostaną odzyskane. Dotyczy to także banków, zwłaszcza w przypadku kredytów gotówkowych udzielanych bez zabezpieczenia. 

Data dodania: 2010-03-10

Wyświetleń: 5128

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Proceder wyłudzania bankowych kredytów gotówkowych czyli pożyczek, nasila się w skali całego kraju; straty banków z tego tytułu sięgają w skali roku setek milionów złotych. Za wyłudzone kredyty płacą też uczciwi kredytobiorcy gdyż banki muszą jakoś wetować sobie straty. Wzrastają więc koszty kredytów gotówkowych. Naciągacze kredytowi są coraz bardziej pomysłowi i tworzą zorganizowane grupy przestępcze. Do niedawna wyłudzenie kredytu polegało przede wszystkim na sfałszowaniu zaświadczenia o zatrudnieniu i dochodach a czasem dodatkowo o zameldowaniu. Fałszerz - oszust albo wcale nie pracował w firmie widniejącej na zaświadczeniu albo mogło okazać się i tak, że jego dochody były o wiele niższe od tych podanych w zaświadczeniu. Banki często nie weryfikowały prawdziwości informacji zawartych w zaświadczeniu i udzielały kredytu. Bardzo często osoba która wyłudza kredyt nie tylko że nie posiada dochodów ale też żadnego majątku. Finał jest taki, że komornik umarza bezskuteczną egzekucję.

Przybierające na sile zjawisko takich wyłudzeń chyba zobligowało banki do wprowadzenia wewnętrznych procedur weryfikacji. Podobno (przynajmniej niektóre) przed podjęciem decyzji o przyznaniu kredytu przeprowadzają wywiad, czy kredytobiorca naprawdę mieszka pod podanym adresem; dzwonią do sąsiadów Dzwonią do zakładu pracy wskazanego w zaświadczeniu o dochodach, czy rzeczywiście kredytobiorca jest tam zatrudniony. Problem jednak w tym, że wydaje się, iż "na telefon" takich informacji nie wolno udzielać. Nie wiadomo wszakże, czy dzwoni faktycznie pracownik banku czy tylko podaje się za takiego. Kłania się ustawa o ochronie danych osobowych oraz naruszanie dóbr osobistych. Ponadto, informacja telefoniczna może być mniej wiarygodna, łatwiej skłamać, nie wiadomo kto odbierze telefon w zakładzie pracy, może osoba będąca w zmowie z kredytobiorcą. Dlatego jeśli tak jest, to taki "wywiad" bankowy w takiej formie sam jest jakby na wariackich papierach. Mieszkańcy z sąsiedztwa też powiedzą, co chcą, nie każdy kocha banki i bankowych wywiadowców, detektywów (kojarzących się windykatorami). Zwłaszcza w dzielnicy o niskich standardach, do której może częściej niż gdzie indziej zachodzi komornik i windykatorzy.

Tak, czy inaczej, generalnie w wyniku takiej weryfikacji można coś ustalić, ustrzec się przed udzieleniem kredytu osobie która nie powinna go otrzymać. Poza tym banki zastrzegają też sobie możliwość dokonania pisemnej weryfikacji autentyczności zaświadczenia o zatrudnieniu o dochodach. Czy i jak często taka w takiej formie przeprowadzają, nie wiemy. Próbowaliśmy się dowiedzieć telefonicznie u operatora w jednym z najbardziej znanych banków, ale odmówiono nam udzielenia takiej informacji, że nie wolno. Może nie wolno a może operator nie wiedział, a może osobę telefonująca z naszej strony potraktowano jako potencjalnego oszusta sondującego możliwości.

Na rosnącą ostrożność banków i sprawdzanie autentyczności zaświadczeń przedstawianych przez osoby starające się o kredyt, przestępcy starają się znaleźć sposoby i powstają coraz bardziej wyszukane metody wyłudzeń kredytów. Oszuści zakładają fikcyjne firmy a w nich tzw. "słupy" czyli osoby mające za zadanie wyłudzać od banków kredyty gotówkowe. Często słupami są bezdomni, wykolejeńcy, alkoholicy itp. Za ochłap w postaci prowizji od wyłudzonego kredytu, umyci, odświeżeni, trzeźwi i pouczeni co mają mówić, udają się do banku po pożyczkę. Przedstawiają prawdziwe a raczej "prawdziwe" zaświadczenie o zatrudnieniu i dochodach, bo w rzeczy samej wcześniej zostali fikcyjnie zatrudnienie fikcyjnej firmie powstałej bądź kupionej (w przypadku spółki z o.o.) w celu dokonywania wyłudzeń pożyczek. Taka firma-krzak przed rozpoczęciem jak i w trakcie procederu wyłudzeń kredytów opłaca tym "pracownikom" ZUS, podatki, czyli od strony formalnej i powierzchownie wygląda to wiarygodnie.

Często do dokonywania wyłudzeń w obrocie gospodarczym wykorzystywane są spółki z o.o. które kupowane są od poprzednich udziałowców. Zazwyczaj są to spółki bardzo zadłużone a nie posiadające żadnego majątku, wierzytelności. Być może są takie twory wykorzystywane także w procederze o wyłudzania kredytów. Jeżeli zajrzeć w KRS to widzimy spółkę która na pierwszy rzut oka dla niedoświadczonej osoby może jawić się wiarygodną, gdyż została zarejestrowana wiele lat temu. Jednak bardziej szczegółowe zapoznanie się z KRS-em ujawni zmianę udziałowców (czyli wspólników) oraz prezesa. Czyli, spółka została kupiona. Na rynku dostępne są od kilku lat komercyjne narzędzia pozwalające sprawdzić, czy nowy prezes figuruje jako taki także w innych podmiotach. Ten system połączeń możliwy do prześledzenia w takich narzędziach naprawdę robi wrażenie. Jeżeli osoba figurująca jako prezes w jednej spółce figuruje bądź figurowała w przeszłości w innych podmiotach na terenie całego kraju, to po kliknięciu w odpowiednie miejsce pokażą się te wszystkie podmioty. Jeżeli wyświetli się ich np. 20, to sprawdzającemu powinno dać to do myślenia - możemy mieć do czynienia właśnie ze "słupem" którego wykorzystano do wyłudzeń w tych poprzednich podmiotach a teraz narzędziem jest sprawdzana spółka. Zwłaszcza jeśli "prezesura" takiej osoby w tych wszystkich podmiotach dotyczy relatywnie krótkiego okresu czasu.

Skuteczną metodą weryfikacji byłaby (jest) weryfikacja terenowa, dokonywana przez bankowych przedstawicieli regionalnych albo chociaż przez windykatorów zewnętrznych firm czy nawet detektywów z którymi można podpisać stosowne umowy. Zapewne stosowana jest przy udzielaniu większych kredytów, czy jest (czy byłaby) zbyt kosztowna w przypadku tych mniejszych kredytów, choćby w wykonaniu zmotoryzowanych bankowych przestawicieli handlowych obecnych chyba w każdym zakątku kraju? Jednak choćby przez telefon również można wiele wysondować, np. podać się za klienta, wyrazić telefonicznie zainteresowanie ofertą, spotkaniem i ocenić reakcję (zainteresowanie a może niechęć, przestrach) po drugiej stronie.

Zastosowanie choćby takich procedur i metod (które naprędce przyszły nam do głowy) naszym zdaniem powinno średnio czujnym i rozgarniętym osobom często znacznie pomóc w podjęciu trafnej decyzji o udzieleniu kredytu a może o powiadomieniu organów ścigania. Tymczasem, jak ponoć powiedział przedstawiciel jednego z banków, w czerwcu 2009 r. z banku tego wyłudzono aż sto kredytów.

Licencja: Creative Commons
2 Ocena