Chciałbym jednak poruszyć sprawę dwóch publikacji, które ukazały się w ostatnich dniach w Pulsie Biznesu, a zwłaszcza ich wpływu na kursy akcji spółek, których dotyczyły informacje.
Elektrim na celowniku
I tak w piątkowym wydaniu PB niejaki Maciej Niebrzydowski, syn znanej inwestor Elżbiety Sjoblom podał informację, iż skupuje akcje spółki Elektrim, gdyż wierzy w potencjał tej spółki i liczy na zyski rzędu 1000%. Biorąc pod uwagę cenę akcji kurs musiałby wzrosnąć z 10 zł do 1000 zł. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale nie takie rzeczy GPW widziała. Spółka GANT w którą zainwestowali 2 lata temu podrożała z kilku groszy za akcję do ponad 100 zł obecnie. Już sama zapowiedź wejścia w Elektrim zakończyła się skokiem kursu o ponad 25% na koniec piątkowej sesji. Na koniec sesji poniedziałkowej kurs wzrósł o kolejne kilka procent. Tym samym podczas dwóch sesji inwestorzy mogli zainkasować ponad 30% zysku. Ile zarobił na tym Maciej Niebrzydowski? Trudno powiedzieć. Mając na uwadze, że inwestuje on miliony złotych w jedną spółkę – gigantyczne pieniądze - przynajmniej z perspektywy przeciętnego inwestora.
Nasuwa się jednak następujące pytanie?
Po co tak duży inwestor zapowiada swoje decyzje?
Czy aby nie po to, by szybko podbić kurs spółki i sprzedać już posiadane walory?.
Plany wobec Elektrimu może mieć, ale po co ogłaszać je publicznie? Tym bardziej, że takie postępowanie wydaje się irracjonalne.
Przecież im wyższy kurs, tym więcej musi zapłacić za pakiet akcji.
Chyba, że w całej tej sprawie chodzi o coś innego?
O co? To wie zapewne sam Maciej Niebrzydowski.
Elżbieta Sjoblom i jej syn są doskonale znani inwestorom giełdowym z agresywnych poczynań, nierzadko na granicy prawa. W ich sprawie toczy się kilka postępowań.
Tym bardziej dziwić może siła głosu tak kontrowersyjnego inwestora.
Zachowanie inwestorów wobec akcji Elektrimu, to klasyczny przykład, że żądza zysku przysłania całą resztę.
Karen Notebook i jego przejście z CeTO na GPW
Podobne zamieszanie mieliśmy w poniedziałek 25.06, kiedy to w PB ukazała się analiza spółki Karen Notebook. Było to dwa dni przed jej środowym debiutem na GPW. Analitycy portalu giełdowe.pl wycenili jedną akcję spółki na 6,12 zł wobec jej aktualnej ceny rynkowej prawie 29 zł. Skutkiem publikacji była gwałtowna wyprzedaż walorów spółki, co doprowadziło do spadku kursu o 30% w przeciągu jednego dnia.
Siła publikacji była zatem olbrzymia, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dość wąskie grono czytelników Pulsu Biznesu wobec tytułów prasy codziennej. Co ciekawe, tekst wzbudził wielkie emocje i wywołał oburzenie akcjonariuszy. Pojawiły się nawet zarzuty o próbę manipulacji kursem spółki. Czy można im się dziwić? I tak, i nie. Z jednej strony nikt nie lubi tracić, ale z drugiej strony niektórzy zapomnieli chyba o realiach rynku. Spółka została poddana klasycznej wycenie jaką stosuje się w analizie fundamentalnej. Jej zyski, a raczej straty jakie spółka miała jeszcze w ubiegłym roku, nie uzasadniały tak wysokiej wyceny akcji. Kurs spółki Karen Notebook od stycznia b.r. do dnia publikacji wzrósł z ok. 5 zł do 30 zł. Głównym osiągnięciem spółki w tym okresie było ogłoszenie przeniesienia notowań z CeTO (Centralna Tabela Ofert) na główny parkiet. Zwykle przenosiny na główny parkiet pomagają spółkom ze względu na znaczne zwiększenie płynności akcji, co podoba się inwestorom. Inwestorzy opierając się na historii podobnych przypadków zareagowali żywiołowo i ruszyli do zakupów. Wzrost kursu o 500-600% spowodował jednak, że w pewnym momencie przybrało to niepokojące rozmiary, co w brutalny sposób obnażyła właśnie analiza spółki.
To wystarczyło do wyprzedaży. Tradycyjnie w najgorszej sytuacji znaleźli się mało doświadczeni inwestorzy, którzy kupowali akcje po 20 zł i więcej. Zamiast zysków przyszło im liczyć straty. Pozostaje mieć nadzieję, że ta lekcja pomoże im w przyszłości.
Co z powyższego może wynieść Kowalski. Z całą pewnością to, że informacje należy śledzić, ale kierować się trzeba własnym rozsądkiem. Spekulacyjne zakupy akcji mogą dać duży zysk, ale często przynoszą również znaczne straty, o których niektórzy woleliby zapomnieć.
Zadaniem prasy jest publikować artykuły, choć dla niektórych mogą one być niewygodne.
Informacja prasowa nie może być traktowana jak wyrocznia czy pewnik. Dostarcza dane, które każdy może przetworzyć według własnych potrzeb. Z pewnością jednak wielu inwestorów po takiej informacji zrezygnowało z „owczego pędu” do zakupu akcji Karen Notebook i bardzo to sobie ceni.