Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pyta, jakiej słucham muzyki odpowiadam krótko: Ich Troje. Uwielbiam patrzeć na miny ludzi, którzy słyszą taką odpowiedź...

Data dodania: 2009-06-29

Wyświetleń: 2267

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pyta, jakiej słucham muzyki odpowiadam krótko: Ich Troje. Uwielbiam patrzeć na miny ludzi, którzy słyszą taką odpowiedź od absolwenta bankowości na AE. „Jaja sobie robisz!” – taka reakcja jest chyba najczęstsza. Spróbujcie to kiedyś zrobić. Dla samej miny pytającego – warto!

Pierwszy raz na koncert trafiłem w 2001 roku. Z przypadku zupełnie. I chociaż bywałem naprawdę na różnych koncertach, to ten był zupełnie inny od wszystkich. Po raz pierwszy patrzyłem na scenę i nie widziałem pani K. w jeansach czy pani R. z gitarą tkwiących półtorej godziny w tym samym miejscu przy mikrofonie na nieruchomym statywie. Widziałem ogień na scenie, fajerwerki, kilkanaście osób z baletu, różne stroje dopasowane do różnych utworów... Widziałem ogrom ludzkiej pracy. Ktoś, kto to przygotował postarał się o to, żeby mi się podobało. Poczułem się doceniony. Jako widz, a nie przysłowiowy gap. Na tym właśnie polega fenomen tego Zespołu, na odkrywaniu ludzkich potrzeb i zaspokajaniu ich. Najprostsza i podstawowa zasada w handlu! Muzyka to też towar, a o ileż przyjemniej kupuje się ładnie zapakowane rzeczy!

W ubiegły weekend udało mi się namówić znajomych na wyjazd do Świdnicy (250km od Poznania). Jechaliśmy po polskich drogach całą wieczność. Ludziom, którzy uważają się za cierpliwych polecam wielki życiowy test – przejazd w godzinach szczytu przez Wrocław. Dzięki uprzejmości kolegi „mobilka”, który nas pokierował w odpowiednie miejsce, zjedliśmy naprawdę uczciwy obiad na trasie. Swoją drogą, czasem się zastanawiam, czego jeszcze można dowiedzieć się przez CB radio...

Godzina 21:00 - pod sceną mnóstwo ludzi. Mamy miejsca w drugim rzędzie, więc jest ok. Na supporcie spokój. 23:00 - wchodzi Ich Troje. Hmmm... dlaczego nagle przed nami wyrosły dodatkowe trzy rzędy ludzi?! Cóż, nie będziemy się z lokalnymi małolatami przepychać. Jako dorośli jesteśmy wyżsi i tak wszystko widzimy. Każdy koncert zaczyna się od Intra, swoistego wprowadzenia w klimat. A że klimat zmiennym jest, to i z każdą piosenką jest inaczej. Raz czerwono, raz niebiesko, a czasem zielono. Efekty, jakie można zobaczyć na Ich Troje to np. motocykl na scenie, sztuczny deszcz, płonące stroje czy bańki mydlane wypuszczane w publiczność. Świdnica szaleje. Znamy już dookoła co najmniej dwudziestu małolatów, którzy o dziwo na wieść, iż przyjechaliśmy specjalnie z Poznania, darzą nas ogromnym szacunkiem i podziwem zarazem. Kolejny rządek przepchał się przed nami. Nadal wszystko doskonale widać. Swoją drogą ja się czasem zastanawiam nad wspaniałomyślnością rodziców, którzy na siłę wpychają swoje 6 czy 8 letnie dzieci w ten skaczący, krzyczący i nieokiełznany tłum pod samą sceną... Ale nie mnie to oceniać. Koncert zakończony bisem.

I to z wielkim hukiem. Światła oświetlają publiczność, scena cichnie... Dookoła można zaobserwować kolejne interesujące spojrzenia. Tym razem tysiąc ludzi dookoła spuszcza dolne szczęki do poziomu swoich bioder. Są w szoku. Większość z nich nigdy wcześniej nie widziała tak przygotowanego koncertu.

Rano pobudka o 10:00, śniadanie i do samochodu. Wczoraj podjęliśmy decyzję, że jedziemy na kolejny koncert. 400 kilometrów dalej grają w Cedyni. 21:00 początek koncertu. Znów drugi rządek, który na końcu zamienia się w piąty. Kilka piosenek jest innych niż wczoraj, komentarze też są inne. Dziś Zespół rozmawia ze sceny z publicznością. 24:00 - ostatnia piosenka. 1:00 - krótkie spotkanie z Zespołem pod sceną. 2:00 - startujemy do Poznania. Kolejne 250 kilometrów i o 5:00 meldujemy się pod domem. Kurcze, pojechało by się jeszcze gdzieś, ale bak w moim małym dieselku po 900 kilometrach już pusty.

Chociaż każdy koncert jest inny, to jedna rzecz jest stała. O dziwo, chociaż nikt nie słucha Ich Troje, to nagle w każdym mieście znajduje się kilka tysięcy osób, które znają ich piosenki na pamięć i wykrzykują przynajmniej refren razem z zespołem. I zapewniam: nie wszyscy w stanie tzw. upojenia. Co więcej, kiedy zespół wychodzi po koncercie do fanów, po prostu nie można się dopchać po zdjęcie. A chwilę później przysłowiowy „zonk”. 95% spośród tych, którzy trzy godziny temu skakali, bawili się, śpiewali, stali w kolejce w zimną noc po uścisk dłoni czy autograf, odchodząc dosłownie dwa kroki od sceny na pytanie „co sądzisz o Ich Troje?” dla bezpieczeństwa odpowie „wiocha!”

Autor: ttomek
Licencja: Creative Commons
0 Ocena