Gdybym miała więcej odwagi, byłabym Kimś. Mogłam zostać wziętym adwokatem, ale wystraszyłam się, że zamiast tego będę kiepskim adwokatem. Nie czułam, że jest to powołanie, przestraszyłam się wyścigu szczurów, wycofałam się. Moi znajomi zarabiają teraz krocie, są uznanymi autorytetami, a ja niedawno zwolniłam się ze znienawidzonej pracy i nie mam pomysłu na to, co ze sobą zrobić. Pytacie, czy nie żałuję? A i owszem. Jak cholera!