Dramat się zaczyna, bo młody nie ma swojego życia. On żyję według przykazań rodziców. Żyję według ich kompleksów, które z kolei oni odziedziczyli po swoich przodkach. Jest coraz bardziej tłamszony w swym życiu, ale jeszcze się trzyma, jeszcze gra swą rolę grzecznego synka, męża , choć już się zaczyna gubić. Kłamie, kręci, urywa się do kolegów by tam szukać aprobaty, szuka potwierdzenia u kolegów i w grupie. Robi WSZYSTKO, aby je zdobyć, podejmuje się nierzadko najdziwniejszych rzeczy, aby tylko zdobyć aprobatę. To jest jego pięta Achillesa. Od duchowej strony widać to mniej więcej tak jakby Młody nosił nad sobą wielki neon z napisem: wykorzystajcie mnie, jestem ofiarą i muszę się w tym utwierdzić, pomóżcie mi w tym. I ludzie pomagają. Z każdej strony przychodzą ludzie i go wykorzystują a on się daje wykorzystywać. I cierpi i cieszy się za razem. Żal, złość, wściekłość, strach… Oczywiście to wszystko dzieje się na poziomie podświadomym. Nie jesteśmy tego świadomi i „normalnie” zadajmy sobie pytania: jak on mógł? Dlaczego on to robi?? Po co? A robi to wszystko dla dobra nas wszystkich. Jak to? Już tłumaczę.
Wszyscy żyjemy po to, aby nam się żyło jak najlepiej, abyśmy żyli w miłości i przebudzeni świadomie w miłości i harmonii koegzystowali wszyscy razem na ziemi. To jest taki obrazek sielski gdzie wszyscy żyją w jedynym systemie miłości i wszyscy na wzajem robią sobie dobrze. Jakkolwiek głupio to brzmi, ale do tego to wszystko zmierza i tak to będzie mniej więcej wyglądać. Teraz jednak my jesteśmy w takiej sytuacji, na takim etapie, że nie wiemy o tym, ale za to wiemy o tym, co nas boli i cierpimy z tego powodu. A wszelki ból wynika tylko z tego, że nie rozumiemy życia. Ból pojawia się w momencie, gdy już życie nie ma innych środków, aby do nas dotrzeć. Czyli na naszym obecnym poziomie świadomości prawie zawsze.
W Młodym przepalił się bezpiecznik. Do tego to wszystko zmierzało. Młody to silna dusza, która powzięła na to życie postanowienie, aby wspólnie z innymi duszami w tej rodzinie oczyścić pewne rzeczy. A jest ich trochę. Przez lata wojenne, ludzkie namiętności, zawieruchy, nieszczęśliwe miłości nietrafione wybory nagromadziło się w tej rodzinie mnóstwo negatywnej energii. Dodatkowo „dzięki” takim a nie innym kompleksom i programom w podświadomości Młody został doprowadzony, przez wszystkich swoich bliskich, tych dalszych i bliższych do ostateczności. Czyli wielki wrzód pękł i wylało się to, co było nagromadzone. Krew, ból, zniszczenie. Wszyscy cierpią i pytają, dlaczego tak a nie inaczej. Jak to się stało?
Młody to dzielna i waleczna dusza, nie koniecznie stara i doświadczona, ale ambitna, choć On może na tym poziomie świadomości tego nie dostrzegać. Dzielna na tyle by podjąć się takiego zadania i wywołać całą awanturę i spróbować dzięki temu wszystko naprawić.
Każdy dąży do szczęścia, do przebudzenia, ale aby je uzyskać trzeba posprzątać swoją przeszłość. Albo się od niej odciąć albo ją uzdrowić. Uzdrowienie jest radykalne i przynosi pożytek wszystkim zainteresowanym. Działa wstecz i rozwiązuje energetyczne węzły gordyjskie zainicjowane przez naszych przodków uzdrawiając i ich i nas. Odcinamy się, jeżeli nie mamy pojęcia jak sytuację uzdrowić a chcemy żyć szczęśliwie swoim życiem.
Tracimy ogromne ilości energii udając kogoś innego niż jesteśmy, starając się ukryć to, co nas boli lub spychając z pola świadomości przed samym sobą nasze problemy. A one wciąż są i trzeba stawić się im czoło. Trzeba złapać byka za rogi.
W takiej sytuacji jak opisana z Młodym (nie będę tu opisywał szczegółów, ale jest to bardzo zagmatwana sytuacja) można zrobić kilka rzeczy. Idealnie by było gdyby wszyscy spojrzeli na tę sytuację właśnie z pułapu duchowego, ale dla wielu jest on jeszcze niedostępny. Po prostu nie istnieje. Więc trzeba robić to klasycznie, czyli mediować między nimi tak, aby zaczęli ze sobą rozmawiać i doszli do porozumienia. Ponieważ każda myśl jest energią a do tego podbudowana emocją jest jeszcze większą energią, więc wszystkie one oblepiają adresata i twórcę tworząc wokół nich kokon, który powoli wysysa z nich soki. Taki kokon trzeba rozpuścić i to już można zrobić od strony ducha. Oczywiście nie rozpuścić go całkowicie, aby znikły wszelkie lekcje, jakie on wywołał, ale aby go rozluźnić na tyle, aby doszło do zainteresowanych światło i powietrze duchowe niezbędne do prawidłowego myślenia i działania. Wtedy prawdopodobnie siądą ze sobą i porozmawiają. Jeżeli im to przeznaczone. To i będzie tak, że się pogodzą i będą żyli długo i szczęśliwie.
Tu wkraczamy ze swoją wiedzą. Wiedząc, Kim jesteśmy i po co jesteśmy, jesteśmy w s tanie zainicjować pozytywne zmiany u nich. Osiągamy to poprzez modlitwy, medytacje i przekazy. Im więcej zaangażowanych w to czystych serc tym lepszy będzie efekt. Każdy z nas jest do tego stworzony i kwestią czasu jest osiągnięcie takiego poziomu świadomości, na którym będzie się to robiło. Do tego zmierza nasze życie. I możecie mi uwierzyć dopiero wtedy życie zaczyna być piękne.
Wracając do Młodego. Ślemy Mu i całej Rodzinie całą miłość, jaką mamy od naszego Ojca. My, sami z siebie nic nie możemy, ale z Nim… teoretycznie wszystko! Wiec do dzieła! Wystarczy czysta intencje pomagania. Otwarty umysł i serce, aby zaakceptować Prawdę o sobie i świecie i już się będzie działo.
Wszystko, co nam się w życiu przydarza prowadzi nad do przebudzenia do świadomości duchowej, globalnej, kosmicznej, Chrystusowej. My jesteśmy tą świadomością na głębokim poziomie naszej egzystencji i całe nasze życie na tej planecie w obecnym czasie ma na celu właśnie przebudzenie do takiej świadomości.
Zobaczcie teraz, co dusze rozgrywają, aby dotrzeć do takiej świadomości. Ponieważ czas nie gra większej roli, więc poświęcają całe jedno ludzkie życie, aby na przykład zrobić coś „złego”, „głupiego” i tym samym namotać strasznie w energii, przez co w następnych życiach będą zmuszeni na poziomie ludzkiej świadomości szukać Prawdy. Szukać czegoś, co uleczy ich ból i naprawi tamte błędy. Będą szukać duchowości i znajdą Ją. I rozwiążą swe problemy i wszyscy obudzą się do tej świadomości i to będzie to. Po to żyjemy.
Pozdrawiam wszystkich gorąco i przebudzenia życzę. A Młodego i całą Rodzinę dopisuję do listy intencyjnej.