Prowokacja była na początku jego artystycznej kariery celową strategią: Skandal, jaki wywołała Lekcja gitary, był zamierzony. Namalowałem i wystawiłem ten obraz po to, by wywołać skandal. Chciałem od razu zyskać sławę, choćby dlatego, że potrzebowałem pieniędzy- stwierdził malarz. Z drugiej strony, w wysmakowanym, przepełnionym tajemnicą malarstwie oraz znakomitym , opartym na mistrzowskim opanowaniu warsztatu rysunku, Balthus nigdy nie grzeszył jednoznaczną dosadnością.
Samotny wędrowiec w krainie malarstwa
Książka pod tym tytułem stanowi zapis rozmów, jakie z Balthusem przeprowadziła Francoise Janin. Dowiadujemy się z niej, że malarz był genialnym samoukiem. Już w wieku 13 lat namalował cykl 40 obrazków swego kota Mitsou. Ukazał się on drukiem w 1921 roku staraniem samego Rilkego, który do cyklu stworzył teksty. Swoją drogą twórczą szedł samotnie. Nie poddawał się modom. Podczas studiów w Paryżu poznał wszystkich najwybitniejszych wówczas malarzy: Bonnarda, Denisa, Moneta, Matissa, ale popadł w konflikt z Bretonem i surrealistami. Jego malarstwo nie poddaje się klasyfikacji. Tworzył obrazy na pierwszy rzut oka realistyczne, ale np. malowane przez niego wnętrza i pejzaże miejskie bliskie są surrealizmowi. Częstym motywem jego dzieł są koty i młode dziewczęta.
Pod prąd
Balthus nie pasował do abstrakcyjnych i surrealistycznych nurtów XX wiecznych. Jego na pozór figuratywna sztuka wyrzucała go poza nawias. Malarz nawiązywał do tradycji quattrocento i surowego klasycyzmu, ale jednocześnie pełnymi garściami czerpał z zasobów wyobraźni. Był artystą poszukującym, wykorzystującym doświadczenia współczesnych, po to by oddać swój stosunek do świata, jego tajemnicę i sens własnej w nim obecności. Dzięki osobistemu zakorzenieniu w tradycji, łatwiej mu było opierać się naciskom swych czasów, przekraczać ich dylematy i konflikty: był zarówno tradycyjny, jak i nowoczesny, łączył dawność i współczesność.
W książce Pod prąd – zapisie rozmowy Balthusa z Costanzo Costantinim, znanym pisarzem i dziennikarzem, malarz stwierdził: Zawsze czułem się źle w czasach mi współczesnych, byłem jak gdyby poza moją epoką. Jako młodzieniec byłem nieufny i zbuntowany wobec współczesnego mi świata, do którego — miałem wrażenie — ani trochę nie przynależę. Czułem się również odrzucony przez ludzi. Jeżeli jest się „w rozdźwięku", to nie jest się akceptowanym. Nikt nawet nie chciał spojrzeć na prace Balthusa. Moje malarstwo nikogo nie interesowało. Podejrzewam zresztą, że to właśnie spowodowało, iż Picasso stanął w mojej obronie. Byłem jedynym, który nie usiłował malować jak Picasso. To go bardzo intrygowało i bawiło.
Źródło:
Twórczość, marzec 2007, Marek Klecel
Tajemnice poskramiacza powszedniości, Artur Tanikowski