Jestem już po tym przejściu, kiedy to opiekunka zatrzymała mnie i spytała czy w domu ‘sprzedajemy’ córce rasistowskie treści, a może cos niebezpiecznego ogląda? Okazało się, że moja Marysia nazwała czarnoskórą Marysię głupią Murzynką, która śmierdzi. Jako żywa stanęła mi przed oczami rozmowa moja z pewnym znajomym, który ma skłonności do radykalnych poglądów, obrażających innych.
Działo się to tygodnie przed nadmienionym wydarzeniem przedszkolnym. Marysia podczas naszej rozmowy coś tam sobie rysowała, zdawało się, że nie słucha. Tylko w jednym momencie uchwyciłam jej ciekawski wzrok, kiedy Marek stwierdził, że w dupie ma tolerancję…Murzyn jest Murzyn, zawsze mu będzie śmierdział. Umilkłam, nota bene później już bez Marysi próbowałam pociągnąć dyskusję. Marzyło mi się, że uświadomię znajomemu, że nie chodzi o żadną tolerancję, tylko zwyczajny szacunek do drugiego człowieka. Jednak uświadamianie skończyło się jałowym dialogiem
- Mamy demokrację i mogę sobie myśleć, i mówić co mi się podoba – stwierdził on.
- Mamy demokrację i możesz myśleć, i mówić co ci się podoba, byleby mieć w tym na uwadze godność i poszanowanie każdej osoby, bez względu na kolor skóry, wyznanie….- stwierdziłam ja, patrząc jednocześnie jak po moim rozmówcy spływają słowa, słowa, słowa…Jedyne, co mogłoby mu pomóc to rozmowa z rodzicami, w odpowiednim momencie.
Tak więc po kilku tygodniach moja córka okazuje się być rasistką. Za głowę się łapię, serce mi fikołka wywija, mam ochotę na samobiczowanie, kiedy uświadamiam sobie, że to tylko moja zasługa, bo pozwoliłam dziecku wierutnych bredni słuchać. Ale zaraz myślę sobie: wyciągnę więc z tego co się da pozytywnego. Może to lepiej, że teraz to otrzaskamy. I udaje się! Przypominam Marysi rozmowę ze znajomym, którą ona pamięta słowo w słowo (po paru tygodniach!) a najdokładniej oczywiście soczyste sformułowania Marka. Proszę, żeby przypomniała co mówiłam ja, jak myśli kto miał w tym rację, czyje poglądy były tutaj dobre dla człowieka w ogóle; bombarduję ją przykładami, wrzucam do morza empatii. Ma się wczuć, ma być przez chwilę czarną Marysią, która co jakiś czas słyszy obraźliwe komentarze. Córka moja słucha, marszczy brewki, skupia się cała, w jej oczach pojawiają się łzy, które szybko rozganiam, potem błysk zrozumienia. Wygrałam! A Marysia wygrała czarnoskórą koleżankę, z która teraz kumplują się aż miło.
Fenomen 'czarnej Marysi' staje się coraz bardziej powszechny. Moja babcia oglądając zdjęcia z przedszkola jest w szoku.
– Jej mama jest biała? Pewnie Murzyna miała – zgroza i potępienie w oczach starszej kobiety – I ona jest Polką? Jaką Polką, przecież to Murzynka.
Jakże zacne imię naszych prababć – Marysia – kojarzy się z potomkinią Matki Jasnej, co w Ostrobramskiej świeci bramie, a twarz ma jak ta lilia biała.
Jesteśmy coraz większa rodziną, coraz nas więcej bardzo różnorodnych. Coraz nam łatwiej to zaakceptować. Ogromna rola w tym rodziców, sprowadza się do konieczności ciągłej uwagi nad tym, jaki zespół wartości wyrobi sobie nasze dziecko. Aksjologia powinna być na co dzień w obszarze naszych zainteresowań i praktyk, tak aby nasz potomek nie dał się ‘zgwałcić’ przez uszy jakiemuś nawiedzonemu ideologowi, dla czystości rasy gotowemu na iście głupawe, a w rezultacie przerażająco makabryczne, zbrodnie. Ale nie tylko w tak radykalnych postawach należy upatrywać pewnych złych przykładów. Weźmy wierszyk Tuwima "Murzynek Bambo". Tak treść, jak i oprawa książeczki, w której utwór się znajduje, są niebezpieczne. Na fotce, którą załączyłam widać pozytywny przekaz - Bambo idzie z Grzesiem przez wieś i pewnie pomaga mu worek piasku nieść. Jednak z taką okładką spotykamy się rzadko. Z reguły wierszyk opatrzony jest rysunkiem, na którym półnagi Bambo huśta się z małpą na drzewie i "czarną wydyma buzię". Podobne treści znajdujemy w wielu lekturach naszych dzieci, chociażby w darzonej przez nas pełną zaufania "W pustyni i w puszczy", gdzie ludnośc Afryki co chwilę nazywana jest dziczą i stawiana w opozycji do oświeconych Anglików (teraz coraz częściej możemy zaobserwować tendencję zupełnie odwrotną. W polskim miastach 'potop' Angoli - świadomie obrażam, bo chodzi mi o dzikusów, którzy w z Polski robią sobie poligon wyuzdanych rozrywek. Do tych nic nie mam, jeśli z kolei nie są afiszowane wbrew ochocie ludzi otaczających imprezowiczów, którym nie chce się oglądac ich nagich tyłków i i rzygajacych paszczowo)
Tym, którzy jednak obstają przy stanowisku mojego znajomego przypominam, że człowiek to zwierzę poligamiczne. Prawdopodobnie nie ma wśród nas rdzennych Polaków i nikt z nas nie jest czystej krwi białym człowiekiem.