*Śniadanie u Tiffaniego*
Bawię się łyżeczką do kawy,
a on patrzy na moje palce.
Słuchamy muzyki,
która wyjawia jakiś sekret.
Unoszę krawędź jego świata
i rozsypuję na stół.
Myślę o tym jak to się skończy.
Jeśli podniosę teraz papierosa
do ust. Czy mi go podpali?
Zastanawiam się…
do kogo jest podobny bardziej?
Szybciej bije mi serce.
Przestaję oddychać,
żeby starczyło powietrza na dłużej.
Resztka kawy stygnie
i wszystko zaczyna mętnieć.
Wyglądamy jak symbol światopoglądu.
A po śniadaniu rozchodzimy się
i znaczymy dla siebie tyle,
co tytuł jakiegoś filmu.