Wyprawa na K2 polskiej ekipy rozpoczęła się z końcem ubiegłego roku, kiedy himalaiści wyruszyli samolotem do Pakistanu. Potem część drogi przebyli różnymi środkami transportu, by w końcu udać się na długi (ponad stukilometrowy) trekking do podnóża szczytu. Wszystko wydawało się przebiegać zgodnie z planem. Przynajmniej do czasu.
Akcja ratunkowa na Nanga Parbat i wypadki na trasie
W połowie wyprawy zmieniły się plany czterech himalaistów – Urubko, Bielecki, Botor i Tomala ruszyli śmigłowcami w kierunku Nanga Parbat, żeby przeprowadzić akcję ratunkową. Późniejsze zdarzenia też nie pozostały bez wpływu na przebieg zdarzeń. Kiedy himalaiści wrócili do bazy i zaczęli aklimatyzować się w różnych obozach, natura dała im się we znaki. Najpierw spadający kamień uderzył Adama Bieleckiego tak, że ten – pomimo kasku – skończył z uszkodzonym czołem i nosem. Na szczęście po zabiegu i lekarskich konsultacjach okazało się, że Bielecki będzie mógł wchodzić na szczyt. Jednak inny fragment skały nie był tak łaskawy i kiedy uderzył Rafała Fronię, złamał mu przedramię, co oczywiście skutkowało zakończeniem wyprawy dla niego.
Rezygnacja z drogi Cesena/Basków
Później nie było lepiej. Okazało się, że wybrana droga Cesena/Basków przestała być odpowiednia dla Narodowej Wyprawy, ze względu na niebezpieczeństwo dalszego korzystania z niej. Kierownik wyprawy podjął decyzję o zmianie trasy – padło na Żebro Abruzji. Dla himalaistów oznaczało to ponowne poręczowanie, zakładanie obozów i rotowanie.
Samotne wyjście Denisa Urubki
Następnym wydarzeniem, które zachwiało ciągłością wyprawy, była samotna próba wejścia na szczyt podjęta przez Denisa Urubkę. Kierownictwo wyprawy zareagowało natychmiast poprzez powzięcie decyzji o zabezpieczeniu tego wejścia. Próba Urubki zakończyła się fiaskiem, a po dwóch dniach himalaista wrócił do bazy. Zresztą – nie tylko on.
Zakończenie wyprawy
Pogoda zaczęła się psuć, więc u podnóża góry znaleźli się wszyscy członkowie wyprawy. Ta sytuacja trwała tydzień. W sobotę, 4 marca pojawiła się nadzieja, że Janusz Gołąb i Adam Bielecki podejmą się wchodzenia wyżej, jednak to została rozwiana już kolejnego dnia, kiedy Wielicki wydał komunikat o zakończeniu wyprawy.