Moment wyboru szkoły średniej zbliżał się nieubłaganie. Doskonale pamiętam, jak jeździliśmy na dni otwarte, a kolejne ogólniaki prześcigały się w pomysłach na przyciągnięcie w swoje progi nowych uczniów. Prezentacje i tańce, kolorowe plakaty i interesujące pogadanki, można długo wymieniać. Byliśmy przekonani, że wkraczamy w jakiś nowy, lepszy świat. Nauczyciele powtarzali, że zdolniejsi uczniowie powinni zdecydować się na liceum ogólnokształcące i wybrać profil zgodny ze swoimi zainteresowaniami. Później będą mieli szansę na wymarzone studia, dobrą pracę, aż w końcu sukces. Reszcie proponowali technikum lub w ostateczności szkołę zawodową. Ktoś przecież musi naprawiać cieknące rury, budować domy i piec chleby. No właśnie…
W liceum nauczyciele podkreślali, że ich misją jest nie nauka, ale pokazanie nam, czego powinniśmy się nauczyć. Z otwartymi ustami słuchaliśmy historii o studiach, które będą trudniejsze niż kolejny sprawdzian z matematyki. Uczelnia miała być miejscem, gdzie nauczymy się życia. Nawet dobrze nie wytańczyliśmy się na studniówce, a już siedzieliśmy w rzędach na egzaminie dojrzałości.
Walka o każdy procent i każdy punkt, ogromna niecierpliwość , a także wielkie dylematy.
Kolorowe plakaty, interesujące pogadanki i inne cuda wianki. Ale zaraz… Czy to nie powtórka z rozrywki? Tym razem to uczelnie próbowały poszerzyć grono swoich studentów.
Europeistyka, psychologia, kulturoznawstwo, politologia, a na deser jeszcze socjologia – było w czym wybierać. Studiowaliśmy dumnie, uczyliśmy się pilnie i z radością odbieraliśmy dylom.
I co teraz? Powtarza sobie wielu z nas, kiedy po raz kolejny zasiadamy przed komputerem w poszukiwaniu ofert pracy. Nikt nie potrzebuje absolwentów europeistyki, a kulturoznawca jest mylony z trenerem fitness. Kultura i kulturystyka brzmią przecież podobnie. Nie ma ofert dla znawców literatury, nikt nie wspomina o filozofach. Dziwne? Szukają telemarketerów, sprzedawców ubezpieczeń, kierowców tirów i cukierników. Mają świetne propozycje dla fryzjerek, kosmetyczek i stylistek paznokci. Nawet praca w sklepie wymaga kilku lat doświadczenia. Z wielkimi emocjami klikamy na każdą ofertę pracy biurowej, aby chwilę później załamać ręce, bo warunkiem koniecznym jest posiadanie orzeczenia o niepełnosprawności. Pracodawcy świetnie orientują się, jak przyjąć korzystnego pracownika, a przy tym nie wydać na niego zbyt wiele. Czasem szukają też zdrowych i sprawnych emerytów, bo tacy również się opłacają. Na tablicy ogłoszeń w Urzędzie Pracy dumnie prężą się ogłoszenia z wielkimi nagłówkami: ,Kurs dla spawacza’’, ,,Zostań opiekunką w Niemczech’’.
I co z tym sukcesem? Gdzie podziała się kariera? Czy sława czai się za rogiem?
Obiecanki cacanki, a głupiemu radość.