Są różne czynniki, które wywołują w ludziach poczucie niższości i sprawiają, iż czują się oni niegodni w zasadzie wszystkiego. Mimo wszystko prym wiedzie coś, co można określić jako tzw. treści zewnętrzne, które wręcz sugerują niedoskonałość pod każdym względem i przez to mało kto jest w stanie uwierzyć w to, że można wiele osiągnąć w życiu zawodowym i osobistym, mieć udany związek, wyglądać dobrze, być zdrowym itp. Człowiek zbyt podatny na te treści tworzy niewłaściwy sposób myślenia i postrzegania samego siebie, jak i otaczającej go rzeczywistości. Wypacza to, co widzi i robi to ze szkodą przede wszystkim dla siebie. Chyba zgodzisz się z tym, że nikt nie może wieść w pełni „zdrowego” życia, mając „niezdrowe” myśli i wyobrażenia. Oczywiście nie chodzi tutaj o zdrowie w czysto fizycznym sensie – i na pewno się już tego domyśliłeś. W takim razie, w czym rzecz i co dobrze byłoby zrobić, aby odzyskać „zdrowy” obraz samego siebie?
Zewnętrzne treści – toksyczne treści
Umysł ludzki jest chłonny jak gąbka. Bez odpowiedniego „filtra” i kontroli mogą się w nim zagnieździć niewłaściwe informacje, myśli, nawyki, idee itd. Jeśli człowiek o to nie zadba, nie będzie nawet świadomy, że coś się „zakotwiczyło” w jego umyśle. Tak więc każda sugestia – z pozoru nawet niewinna – może wywrzeć niemały wpływ na niego samego i jego życie. Bezwiednie przetwarzane informacje mają to do siebie, że panoszą się bez ładu i składu w umyśle i wywierają zazwyczaj zgubny wpływ na człowieka. Nie pomyśl teraz, że pisząc to, mam na myśli wywieranie jakiejś kontroli na umysł z zewnątrz czy coś w tym stylu. Uprzedzam zatem, iż nie tworzę żadnych teorii spiskowych i nie twierdzę, że ktoś lub coś z zewnątrz taką kontrolę wywiera. „Zewnętrzne treści” – to określenie, którego używam na potrzeby tego artykułu – mogą wywrzeć wpływ lub nie – to zależy od człowieka i oznacza to, że ma on decydujące zdanie w tej sprawie. Niestety wiele osób o tym nie wie. Także ludzie dosłownie pakują w siebie tony „zewnętrznych treści” bez bliższego przyjrzenia się im. Dla bardziej dociekliwych i zainteresowanych tematem proponuję poszukanie informacji na temat umysłu podświadomego, gdyż odgrywa on niebagatelną rolę w naszym życiu. Nie będę się rozpisywał na ten temat, ponieważ zajęłoby to za dużo miejsca i mógłbym odbiec za daleko od głównego wątku. Napomknę tylko o tym, że umysł podświadomy nie odróżnia rzeczywistości od fikcji. Nie wie on, co jest prawdziwe, a co nie jest i przyjmuje wszystko za prawdę bez żadnego oceniania. W związku z tym to, co do niego „wleci”, uznane zostanie za prawdziwe. Człowiek, który przyjmie szkodliwą sugestię, zawczasu jej nie odrzucając, wpuści ją do umysłu podświadomego, który uzna to za prawdę. Co jeszcze należy wiedzieć, umysł podświadomy wpływa bezpośrednio na sposób myślenia i postępowania człowieka, więc dla własnego dobra lepiej dowiedzieć się na jego temat nieco więcej. Zaraz postaram się nieco lepiej wyjaśnić związek umysłu podświadomego z brakiem akceptacji własnej osoby i innymi szkodliwymi zachowaniami.
Powrócę więc w tym momencie do omówienia tego, czym są „zewnętrzne treści” i skąd się one biorą. To nic innego jak np. reklamy czy opinie innych ludzi. W zasadzie można powiedzieć, że to nic tajemniczego i odkrywczego. I to właśnie sprawia, że ludzie niepomni są tego, co za sprawą reklam, opinii czy sugestii przyjmują; a przyjmują sporą dawkę trucizny, która „wykiełkuje” w umyśle podświadomym i wyda odpowiednie „plony”. Przyjrzyjmy się teraz razem, jak to wygląda w praktyce. Spójrz na reklamy. Co one najczęściej sugerują? Że czegoś Ci brak, prawda? Samochodu, modnej sukni czy spodni, maszynki do golenia, kosmetyków, wanny, majtek, koszulki, leków i w zasadzie wielu innych rzeczy, bez których nie będziesz dobrze się czuć i wyglądać, jeśli nie będziesz ich mieć. To nie tylko ma na celu budowanie konsumpcyjnej postawy, lecz i sprawianie, żeby człowiek poczuł się – jakżeby inaczej – źle. Dlaczego? Kiedy ktoś czegoś rzekomo nie ma i przez to czuje się źle, rodzi się w nim pożądanie, aby to miał, albowiem uważa, że kiedy to w końcu dostanie, będzie „w porządku” i dzięki temu przestanie odstawać od reszty. Rodzi się w człowieku przekonanie, że tylko zdobyte cacka i gadżety zapewniają wysoki poziom samoakceptacji i dobrego samopoczucia. I tak np. wiele kobiet patrzy na te wszystkie modelki z żurnali i reklam, wyświechtane dodatkowo przez programy do obróbki zdjęć, i czują się źle, że nie wyglądają tak samo, że nie mają takiej samej bielizny, ubrań czy kosmetyków. Zaczynają myśleć o tym, że „gdybym ja tylko miała to i to, to bym była tak samo piękna”. U mężczyzn też sprawa wygląda nie najlepiej pod tym względem. A co z kolei powodują reklamy leków? Poniższe słowa wyjaśnią to najlepiej:
Reklama – ta wprost indukuje w nas choroby. „Dręczy was zgaga?”, „Co robić, gdy boli głowa?”, „Ból pleców...” – to proszę państwa sugestia w czystej postaci skierowana na to, by choroba właśnie mimo wszystko się pojawiła i aby człowiek tracił mnóstwo pieniędzy na kolejne cudowne panaceum.
Dimitri Wereszczagin „DEIR IV – Dojrzałość”
Jak więc widzisz, te „zewnętrzne treści” w postaci reklam sprzedają Ci niedoskonałość – Twoją rzecz jasna. I mają wzbudzić w Tobie przekonanie, że tak jest. Twoja bezbronna podświadomość to „chwyta” i nie ocenia tego. Co dalej będzie się działo? To już jest chyba łatwe do przewidzenia. Powstaną myśli związane z niedoskonałością i brakiem. Konia z rzędem temu, kto widział reklamę, która sugerowałaby, że „wszystko z Tobą jest w porządku, a my nie mamy zamiaru Ci niczego wcisnąć”. Przecież nikt by nic nie sprzedał, posługując się reklamą tego typu, racja? Jednak reklamy to nie wszystko. Swoje dokładają też sami ludzie, którzy często poniżają innych, krytykują, potępiają i nie dopuszczają do tego, aby ktoś miał lepiej, czuł się dobrze czy był szczęśliwy i bogaty. Żółć, jaką wylewają, też potrafi zatruć ludzki umysł i wpłynąć na człowieka nie gorzej niż w przyjaznej atmosferze podawana reklama sugerująca niedoskonałość i brak. Jak wiadomo, zazdrość ludzka potrafi być krzywdząca i chyba większość z nas mogła się o tym przekonać. Co też nie jest bez znaczenia, ludzie lubią również nadużywać władzy – nawet tej symbolicznej i bardzo małej – dążąc w ten sposób do podporządkowania sobie innych. Nie będzie niespodzianką, że najlepiej podporządkowuje się innych, zastraszając ich, minimalizując ich dokonania i tworząc posłuszne jednostki, którym wpaja się, że są istotami niegodnymi przebywania z „władcami” – czyli są małowartościowymi ludźmi. Wiem, że może nie będzie wszystkim w smak to, co teraz napiszę, jednak to zrobię. W szczególności polityka i religie mają tendencje do tworzenia jednostek „ułomnych” – ludziom wręcz wpaja się, iż są oni niedoskonali, niegodni wspaniałego życia i bycia wartościowymi jednostkami, albowiem byłoby to zagrożeniem dla polityki i religii. Ludzie wolni po prostu dostrzegają w nich dysfunkcję i przestają być posłuszni „patologicznym guru”, których jedynym celem jest pozyskanie sobie posłuszeństwa i wciskanie ludziom kitu, że są bezwartościowi, więc potrzebują „odpowiednich zwierzchników i przewodników”. To jest dobra bajka dla ludzi, którzy nie nadwyrężają sobie umysłu i przerażająca prawda dla tych, którzy uwolnili się spod władzy owych „guru”.
Jesteś w porządku
Ile razy słyszałeś, że jesteś w porządku? Sam sobie odpowiedz, jak często to było i porównaj z tym, ile razy słyszałeś coś przeciwnego. Nie wiem, jaki u Ciebie wypadnie wynik, niemniej można założyć, że w przypadku wielu osób nie będzie on za bardzo korzystny. Wróćmy na chwilę do umysłu podświadomego. Naładowany negatywnymi treściami będzie nimi operował, tworząc w ten sposób niezdrowy sposób myślenia, wyobrażania i postępowania. A to nie jest wesołe, więc uderzę w nieco weselszy ton. Może w zamian zacząć podawać mu „zdrowsze treści”? Takie, w których byłoby dużo miłości, wiary w siebie i akceptacji własnej osoby? Należy zrozumieć, że człowiek, który nie ma miłości własnej i nie cierpi siebie, będzie miał problem z pokochaniem i zaakceptowaniem innych. Najpierw sam musi poczuć, że wszystko jest z nim w porządku i ujrzeć siebie jako człowieka, któremu nic nie „dolega”. Błędne jest przekonanie, że akceptacja siebie ma coś wspólnego z wyglądem i ilością posiadanych dóbr. Człowiek pusty wewnętrznie nigdy nie będzie szczęśliwy i zadowolony. Żadne gadżety czy wspaniała figura nie zapewnią mu samoakceptacji, jeśli on nie zaakceptuje wpierw siebie. Dlatego warto wyczulić się nieco na treści dochodzące z zewnątrz i baczniejszą uwagę zwrócić ku sobie. Spojrzeć na siebie inaczej niż dotychczas, docenić się i pogratulować, że jest się istotą jedyną w swoim rodzaju w całym wszechświecie. To nie jest przesada, gdyż tak w istocie jest. Nie ma takiej drugiej osoby jak Ty. Tylko człowiek, który zaakceptował siebie, jest w stanie tak naprawdę cieszyć się wszelkimi dobrami w pełni – jak i samym sobą. Posiada je nie dlatego, że są one zachciankami wynikającymi z poczucia braku; posiada je dlatego, że są one jego przedłużeniem – przedłużeniem jego miłości i szczęścia.
Dodam jeszcze, że nie ma nic złego w chęci wyglądania dobrze, posiadania rzeczy materialnych, osiągania sukcesów itp. Uważam, że kiedy człowiek jest „wewnętrznie zdrowy” to i wszystko, co ma i osiąga, takie jest. Kiedy nie kieruje nim zazdrość, poczucie niższości i brak miłości własnej to jest on w stanie zapewnić sobie zdrowy i szczęśliwy żywot. Jeśli chce wyglądać dobrze, nie robi tego dlatego, że ktoś lub coś mu tak sugeruje. Robi to, ponieważ kieruje nim radość i miłość do siebie. Podobnie będzie w przypadku chęci posiadania rzeczy materialnych. Powiem więcej, człowiek, który w pełni akceptuje siebie, jest tym, kto najwięcej ma i osiąga. I nie chodzi wyłącznie o bogactwo materialne, lecz także i o wewnętrzne – duże znaczenie ma to, co ma on w sercu.
Nie stresuj się i nie przejmuj. Wszystko jest z Tobą w jak najlepszym porządku. Nie bój się sobie tego powiedzieć. Ja też Ci to mówię. Nie zwracaj uwagi na „zewnętrzne treści” i przyjmuj tylko te, które Ci służą. Najlepiej zacznij od zaakceptowania siebie i powiedz do odbicia w lustrze, że „WSZYSTKO JEST ZE MNĄ W PORZĄDKU”.