Nikt z nas nie lubi się mylić. I tak jak nie lubimy się mylić, tak nie lubimy również przyznawać się do pomyłek. A kiedy zbierze nam się na odwagę i stwierdzamy, że nie mamy w czymś racji bądź zrobiliśmy coś źle, czujemy się tak, jakbyśmy mieli się zaraz zapaść pod ziemię. Płoniemy też wewnątrz ze wstydu. Dlaczego tak bardzo nas to boli?

Data dodania: 2016-02-21

Wyświetleń: 1393

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Pomyliłeś się? Nie ukrywaj tego!

Dobrze byłoby na początku zastanowić się, skąd bierze się pogląd, iż pomyłka to zło wcielone i jest czymś negatywnym? W dużej mierze za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest sposób, w jaki przynajmniej większość z nas była wychowywana. Od najmłodszych lat wpajało się nam, że wszystko należy robić „poprawnie i bezbłędnie”, a jeśli się pomyliliśmy to… czekała nas kara. W ten sposób zaszczepiono nam strach przed nawet minimalnym błędem, jaki możemy popełnić – i to w każdej sferze życia. Zaczęliśmy więc obawiać się tego, jak myślą o nas inni, jak nas postrzegają i staraliśmy dopasowywać się najlepiej, jak tylko mogliśmy do wszelkich wyobrażeń tego, jacy powinniśmy być i co powinniśmy robić. W ten sposób staraliśmy się stać w oczach innych „ideałami”. Prawda jest też taka, że większość ludzi nadal tak robi i to pomimo tego, że są już dorośli. Ów strach przed zrobieniem czy powiedzeniem czegoś niewłaściwego pozostał – i cały czas ma wpływ na człowieka. Infekuje całe jego życie, przez co człowiek boi się podjąć nawet najmniejsze ryzyko, żeby zrobić coś po swojemu, wypowiedzieć się na jakiś temat swobodnie i oczywiście sam nie jest skłonny przyznać się do tego, iż w czymś nie ma racji albo że popełnił gdzieś błąd. Takie są skutki wpajanych nam przekonań na temat wszelkiej maści pomyłek. Jednak takim postępowaniem wyrządzamy więcej szkody niż pożytku – tak sobie, jak i innym. Warto nadmienić, iż nie ma sensu nikogo winić za taki stan rzeczy, albowiem od tysiącleci ludzkość tak właśnie postrzega sprawę pomyłek. Wpisało się to już w świadomość ludzką i tak właśnie podchodzi się do kwestii robienia przez nas różnej maści błędów. Także sami staliśmy się ofiarami błędnych przekonań i mało kto myśli o tym, że można jednak postrzegać pomyłki oraz porażki w sposób korzystny. W takim razie czy jest to w ogóle możliwe? O tym już za chwilę.

Czy przyznanie się do pomyłki to wstyd?

Nie jest to żaden wstyd. I trzeba się raz na zawsze rozprawić z mitem na temat tego, że powinniśmy być bezbłędni i zawsze uważać, że się nie mylimy. Taki pogląd jest szkodliwy, wręcz niebezpieczny. Nie oznacza to jednak – co muszę nadmienić – że musimy zacząć teraz czuć się winni i cierpieć z powodu tego, że się w czymś myliliśmy lub mylimy. Nie sugeruję w tym miejscu skakania z jednej skrajności w drugą, gdyż są one po prostu dla nas niezdrowe. Rzecz w tym, aby uczciwie i rozsądnie spojrzeć na to, co się mówi, robi i przede wszystkim jak rozumie się innych ludzi i rzeczywistość. Oczywiście każdy z nas ma prawo do posiadania własnego punktu widzenia na różne sprawy. I to jest jak najbardziej w porządku. Prawdziwy problem rodzi się natomiast w momencie, kiedy wiemy, że nasze poglądy na jakieś sprawy lub na temat innych ludzi czy też tego, co robimy, nie są prawdziwe bądź okazały się błędne, a nie chcemy się do tego przyznać. Wiemy, że się mylimy, jednak z całych sił bronimy swoich pomyłek. Paradoksalnie to właśnie bronienie własnej pomyłki jest największą pomyłką, jaką można zrobić. Odpuszczenie i przyznanie się do błędu to akt odwagi – i to nie byle jakiej, bo największego kalibru.

Można to sobie dobrze uświadomić przyglądając się historii np. wielkich wynalazców czy biznesmenów. Ich sukcesy nie były sumą braku pomyłek. Ich sukcesy były sumą wielu pomyłek i porażek! Gdyby ślepo wierzyli i twierdzili, że wszystko czynią bezbłędnie, to nigdy by niczego nie osiągnęli. Jeśli nawet nie przyznawali się do swoich błędów publicznie (tylko wiedzieli o nich oni sami) to i tak działali na swoją korzyść. Tylko człowiek, który dobrze wie, kiedy się myli i odniósł porażkę, może wyciągnąć z tego naukę i się rozwinąć. Morał z tego wychodzi taki, że przyznanie się do błędu działa oczyszczająco i pozwala człowiekowi inaczej spojrzeć na pewne sprawy oraz zmienić dotychczasowy sposób swojego rozumowania i postępowania. Wyciąga on naukę i bogatszy w nowe doświadczenia wie, co ma robić i czego nie. Dzieje się tak za każdym razem, kiedy stwierdza, że się pomylił i odniósł porażkę. To, co powyżej napisałem, można odnieść do każdej sfery życia. Nie dotyczy to wyłącznie biznesu i świata wynalazców; dotyczy to dosłownie wszystkiego. 100% szczerość wobec siebie po prostu popłaca, gdyż jeśli człowiek jest szczery wobec siebie, będzie taki i wobec innych. Co też ważne, sam się dzięki temu zmienia, a jego rozwój jest przyspieszony. Większość ludzi dosłownie „stoi” w swoim światopoglądzie i niczego nie zmienia, uparcie trzymając się swoich „racji”. Później są zaskoczeni, że np. ich związki, przyjaźnie, biznesy czy różne przedsięwzięcia walą się w gruzy. Dzieje się tak, ponieważ inni ludzie mają ich dość i uciekają jak najdalej od nich. Nikt raczej nie chce przebywać dłużej z tzw. twardogłowymi ludźmi, którzy nie dostrzegają własnych błędów i – co gorsza – obwiniają o nie innych. Jako ludzie chcemy być rozumiani i wysłuchani, racja? Dlatego nikt nie czuje się dobrze z kimś, kto nigdy nie słucha i nawet kiedy popełni błąd, nie będzie w stanie przyznać się do tego. Taka jest prawda.

Czy jesteś w stanie przyznać, że czegoś nie wiesz albo że się pomyliłeś?

Nie jest to łatwe zadanie. Sam to przyznaję. Natomiast będzie to na pewno korzystne nie tylko dla Ciebie, lecz również i dla innych. Pomyłka jest rzeczą naturalną. Jako ludzie popełnialiśmy je i popełniać będziemy. Bez nich nie byłoby rozwoju. Czy można od niemowlęcia wymagać, żeby od razu chodziło i robiło to idealnie? No chyba każdy przyzna, iż byłoby to szaleństwo. Dlaczego zatem w innych sprawach wymagamy bezbłędności? Przecież we wszystkim człowiek musi – ujmując to metaforycznie – nauczyć się chodzić. Nie chodzimy, nie czytamy, nie jeździmy na rowerze, nie liczymy, nie wykonujemy swojej pracy itp. od razu bezbłędnie. Uczymy się, i to poprzez pomyłki. Spadniemy z roweru, zająkniemy się przy czytaniu pierwszej czytanki, źle coś zrobimy, a to wszystko po to, żeby się tego nauczyć. Wymaganie przez innych, żeby każdy z nas był od razu bezbłędnym człowiekiem, jest obłędem samym w sobie i niczym więcej. My, jako ludzie, jesteśmy już doskonali. A nasza droga przez życie jest procesem nauki, tak więc także popełniania błędów, co jest naturalne. Nie możemy ominąć lub przeskoczyć pomyłek i porażek, albowiem nie jest to możliwe. Gdyby było to możliwe, to nie byłoby w naszym życiu żadnych pomyłek. Jeśli to jest, to być musi, albowiem jest w tym jakiś cel. Także nie można wymagać czegoś, co jest sprzeczne z naturą. W ten sposób się właśnie rozwijamy i doświadczamy. Sprawia to również, iż jesteśmy mądrzejsi. Jednak żeby ujawniła się mądrość w człowieku, najpierw musi on stwierdzić, że nie wie wszystkiego albo że popełnił błąd.

A Ty przyznajesz się do tego, że się pomyliłeś w życiu – i to nie raz? Jesteś w stanie uznać, że nie wiesz wszystkiego? Masz na tyle uczciwości wobec siebie i drugiej osoby, żeby stwierdzić, że myliłeś się co do oceny tej osoby i swojej opinii wobec niej? Jeśli tak jest, to jesteś otwarty na nowe idee i możesz się zmieniać oraz rozwijać. Tego samego nie można powiedzieć o tych, którzy są twardogłowi. Trzeba mieć naprawdę „jaja” – wybacz mi ten zwrot – żeby się przyznać do pomyłki. Tylko odważny człowiek to zrobi. Jesteś takim?

„Wielki człowiek przyzna się do pomyłki, mały będzie obstawał przy swoim”

Licencja: Creative Commons
0 Ocena