To miejsce jest w Tobie, ponieważ Ty sam jesteś tym miejscem. No dobrze, o co w ogóle w tym wszystkim chodzi? Już zabieram się za wyjaśnienia. Chodzi o to, iż nadmierne przywiązanie do tego, co na zewnątrz sprawia, że człowiek zapomina zajrzeć w jedno miejsce. W głąb siebie. Zaaferowany jest zazwyczaj tym, co dzieje się dookoła niego, jak i ludźmi, którzy przewijają się przez jego życie. Ugrzązł w tym tak głęboko, że zupełnie zapomniał o sobie.
Patrzymy na wszystkich, tylko nie na samych siebie, toteż znamy innych lepiej niż siebie. O sobie nic nie wiemy.
– Osho
Może warto w końcu zajrzeć?
Oczywiście w głąb siebie. A dlaczego? W zasadzie człowiek nie powinien się pytać, dlaczego ma zająć się sobą i zajrzeć w głąb siebie. Raczej należałoby się zapytać, po co jest tak zaaferowany innymi ludźmi i tym, co dzieje się na zewnątrz, że zaniedbuje siebie? Szczerze powiedziawszy, przypuścić można z dużym prawdopodobieństwem, że nie wiedziałby, dlaczego i nie byłby w stanie konkretnie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak, żeby uzupełnić to, o czym piszę, podam kilka powodów, dla których warto „zajrzeć do siebie”. Chociażby po to, żeby siebie samego lepiej poznać; po to, żeby wiedzieć, kim się jest; po to, żeby wiedzieć czego się chce; po to, żeby przyjrzeć się własnym marzeniom i realizować je i przede wszystkim po to, żeby ŻYĆ WŁASNYM ŻYCIEM. Tego nie uzyska się, żyjąc cudzym życiem i będąc wieczne zaabsorbowanym tym, co dzieje się na zewnątrz i co gorsza, dając temu pierwszeństwo we własnym życiu, spychając to, kim się w istocie jest na dalszy plan. Człowiek, który tak postępuje, jest – że użyję określenia krążącego w pewnych środowiskach – no lifem (no life). To osoba, która obsesyjnie pochłonięta jest praktycznie wszystkim tylko nie samym sobą. Nie żyje własnym życiem, co w efekcie czyni ją osobą bez własnego życia. Dodatkowy „aromat” stanowi też fakt, że nie tylko zajmuje się życiem innych ludzi, lecz czynnie wtrąca się do niego – to ktoś, kto uważa, że musi dodać swoje trzy grosze. Należy również wspomnieć o tym, że taki człowiek nie posiada także własnego kierunku w życiu i żadnego celu. W zasadzie nie wie, dokąd zmierza, albowiem nie wie, kim naprawdę jest. Skąd ma to wiedzieć? Prawda?
Nieznajomość siebie a znajomość innych to istny zamach na własne życie, i to dosłownie. Bo i jak można inaczej to określić? Przecież to pozbawienie się własnego życia. Może i nie w sposób fizyczny, co nie oznacza jednak, że się w jakiś sposób je traci na rzecz czegoś innego, obcego. To krzywda wyrządzana z premedytacją samemu sobie i nic poza tym, i co bardziej przykre, często z radością i zaangażowaniem w „sprawy innych”.
Własne życie, własne szczęście.
Szkoda czasu i własnego życia na zajmowanie się cudzym. Są ludzie, którzy myślą, że zajmowanie się sobą i myślenie o sobie to samolubstwo. Ciężko o większe nieporozumienie. Szczęśliwy żywot można wieść jedynie wtedy, kiedy człowiek rozwija samego siebie i wznosi się coraz wyżej. Prawda jest taka, że poznając siebie lepiej, widząc, kim się jest, wiodąc bardziej szczęśliwe i spełnione życia można lepiej pomóc innym oraz oddziaływać na rzeczywistość i otoczenie w bardziej pozytywny sposób. Jak może pomóc innym ludziom tzw. no life, który nie wie, kim jest i gdzie zmierza? I który żyje nie swoim życiem? Zresztą
przyjrzyj się dobrze ludziom, którzy nie mają własnego życia. Poobserwuj ich trochę, a prawdopodobnie ujrzysz, jak ich „życie” naprawdę wygląda. Zapamiętaj, że nikt za Ciebie Twojego życia nie przeżyje, a także Ty nie przeżyjesz tak naprawdę za kogoś czyjegoś życia. Warto wziąć to pod uwagę i dać szansę sobie. Zrobić to można poprzez „odwiedzenie” samego siebie. To miejsce jest tak blisko, a dla niektórych ludzi tak daleko. Spraw, abyś Ty zawsze był „na miejscu”.