Na początek przyjrzyjmy się czemuś, co może wydawać się nieco odbiegające od tematu tutaj poruszanego, jednak po zapoznaniu się z artykułem wszystko nabierze sensu. Czemu zatem mamy się przyjrzeć? Ludzkiemu życiu, które w dużej mierze oparte jest na ciągłej pogoni za czymś i za kimś. Człowiek jawi się zazwyczaj jako istota niespokojna, wiecznie czegoś szukająca, rozglądająca się, nerwowa i mało kiedy czymkolwiek usatysfakcjonowana. Wieczne niezadowolenie oraz poczucie niedostatku wszelkiego rodzaju począwszy od dóbr materialnych po te bardziej subtelne, związane np. ze sferą uczuć jak miłość czy relacje z ludźmi, powoduje pewne zachwiania w światopoglądzie człowieka. Powstałe na tej podstawie błędne przekonania, założenia i iluzje, że dosłownie wszystko trzeba wywalczyć albo odebrać komuś siłą, albo czekać na coś i dopiero jak ktoś stanie się godnym tego czegoś to wreszcie dostanie to, i wraz z tym nastąpi upragniony spokój, z pewnością nie mogą stworzyć zdrowego i dobrze funkcjonującego nastawienia do życia i świata. Szczerze mówiąc, tworzy się w ten sposób nieco wypaczony model życia i ma on związek z czymś, o czym tutaj będzie mowa.
W poszukiwaniu El Dorado.
Kraina złotem płynąca, czyli El Dorado, była obsesyjnie poszukiwana przez wielu zwolenników cennego kruszcu. Szukano jej przez stulecia. Czy znaleziono ją i jej bogactwa? Jak do dotąd nie. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ użyję tej historii jako analogii do omawianego zagadnienia. Zauważ, że większość ludzi na tej planecie ma własne El Dorado. Są to pragnienia, jakie mają i w dużej mierze dotyczą one bogactw i rzeczy materialnych. Proszę, nie zrozum mnie teraz źle. Dobrze jest mieć marzenia, pragnienia, cele i każdy człowiek ma prawo i powinien wieść godne życie tylko… no właśnie, pewnie jest jakieś „ale” przy okazji. Tak, zgadza się, jest. W dużej mierze ludzie są zdominowani i owładnięci przez rzeczy materialne. Szukają swojego zbawienia w owych formach materialnych, będąc przekonanymi, że jak je już osiągną to wszelkie ich cierpienia i niedola się skończą. Jednak jest to tylko bardzo powierzchowne i przez pewien czas po osiągnięciu oraz dostaniu czegoś człowiek faktycznie czuje się pełen euforii i szczęścia, lecz jednak nie na długo. Dlaczego? Ponieważ ciągle jest w nim wewnętrzna pustka, wewnętrzne ubóstwo, które ponownie się ujawni, kiedy człowiek znudzi się i przestanie bawić się obecnymi „zabawkami” stwierdzając, że ciągle mu jeszcze jednak czegoś brakuje do szczęścia i będzie się rozglądał za czymś, co znowu go ukoi i zapewni ponowne zbawienie. Można porównać to do np. choroby i metod jej leczenia. Wewnętrzna pustka to przyczyna, którą należałoby wyleczyć, jednak człowiek chory skupiony jest na leczeniu jedynie zewnętrznych objawów choroby, czyli bólu, którymi są obsesyjne poszukiwania zbawienia gdzieś tam na zewnątrz. Ten ból jest leczony chwilowym szczęściem z dostania jakichś gadżetów i błyskotek, jednak powraca, kiedy ustaje działanie leków przeciwbólowych, którymi w tym przypadku były owe gadżety i tymczasowe nimi zainteresowanie. Człowiek pusty i ubogi wewnętrznie szybko nudzi się tymi świecidełkami i zaczyna pożądać nowych. Ból i choroba wracają w pełnej krasie. Można powiedzieć, że poszukiwania zbawienia na zewnątrz przywodzą na myśl właśnie gorączkę złota i niekończące się poszukiwania El Dorado. Gdzieś tam jest ta kraina, majaczy zawsze w oddali, a droga do niej nigdy się nie kończy. Można to też skojarzyć z osiołkiem i marchewką, która wisi zawsze przed nim i ma na celu jedynie pobudzenie osiołka do ruchu. Zwierzątko nie jest jednak świadome faktu, że celem marchewki nie jest to, żeby ją dostało i jest to jedynie złudzenie. Gdyby zwierzątko było świadome i wiedziało, co robi, zażądałoby marchewki, zanim wyruszy w drogę. Jednak to już zupełnie inna historia.
Człowiek, kiedy uświadomiłby sobie, że jedynie on sam może sobie zapewnić zbawienie, a nie żadne coś, gdzieś i ktoś na zewnątrz, zmieniłoby to wiele w jego życiu. Przyjrzyj się ludziom i temu, co mówią oraz jak postępują. Co słyszysz i widzisz? Są to najczęściej stwierdzenia: gdybym miał tyle pieniędzy to…, gdyby miał to i tamto to dopiero wtedy…, gdyby była w moim życiu osoba, która mnie kocha to wtedy… tak, wtedy byłoby szczęście i nareszcie przyszłoby zbawienie. Co to jednak mówi o ludziach? Dla przykładu ktoś, kto poszukuje drugiej osoby i mówi, że ta osoba ma przynieść szczęście i dopełnienie w związku, tak naprawdę robi z tej osoby rzecz, formę, która ma przynieść zbawienie w postaci szczęścia; i oczywiście tylko po otrzymaniu tego dostąpi prawdziwej radości. Jednak w ten sposób uwydatnia się wewnętrzna pustka. Jeśli ktoś pragnie miłości, niech sam nią będzie, a nie jej pożąda. Pożądanie miłości i szukanie kogoś do zapewnienia sobie szczęścia nie jest prawdziwą miłością. Na poziomie formy może to i zaistnieje, czyli tzw. 1+1= 2 (związek dwóch fizycznych osób), za to na pewno będzie brakowało temu głębi, czegoś, co nie podlega żadnym encyklopedycznym pojęciom i jakiejkolwiek materialnej formie a chodzi, jak wiadomo o prawdziwą miłość, która żadnym definicjom i formom nie podlega.
Odnalezione El Dorado.
Droga ku zbawieniu wcale nie musi być długa ani męcząca. Bardzo ważne zrozumienie jest czegoś, co umyka tak często ludziom:
To Ty tworzysz formy, a nie formy tworzą Ciebie.
Gwoli wyjaśnienia. Używam w tym artykule określenia „forma”, które w kontekście tego tekstu odnosi się do wszystkiego, co zewnętrzne i co istnieje w świecie rzeczywistym, materialnym. Może to być wszystko, co związane jest z ludzkimi dążeniami do posiadania jakiegokolwiek jej przejawu. Zrozumieć należy, że one powstają w wyniku tego, kim Ty jesteś. Człowiek jednak odwrócił ten proces i pozwolił, żeby błyskotki tworzyły jego. To jest właśnie ten błąd tkwiący w ludzkim przekonaniu, że np. szczęście nadejdzie dopiero wraz z pojawieniem się samochodu, domu albo drugiej osoby. Ludzie, zamiast zwrócić swoje wnętrze na zewnątrz, próbują wcisnąć to, co na zewnątrz do wewnątrz. Zamiast tworzyć formy i być ponad nimi, są poniżej form i to formy rządzą człowiekiem, a człowiek oddaje im cześć niczym złotemu cielcowi. Kiedy Ty tworzysz formy, to są one Twoim przedłużeniem. Ty jesteś ich panem i władcą – i to nazwać można wewnętrznym i zewnętrznym bogactwem. Natomiast dając się omamić blaskowi błyskotek, owo bogactwo złożone z nich stanie się tylko powierzchowne i to ono rządzić będzie Twoim życiem, stając się Twoim panem. Uwierz, że Twoje El Dorado jest już w Tobie, nie musisz nigdzie indziej go szukać, żeby dostąpić zbawienia. Zaakceptuj siebie jako wspaniałą istotę twórczą, pełną pasji, możliwości i kochającą. Zamiast szukać miłości, okazuj ją. Zamiast oczekiwać, aż ktoś coś Ci da, Ty daj pierwszy itd. Ty oddziałuj na świat zewnętrzny, a nie odwrót. El Dorado to Ty. Bądź źródłem, z którego wypływa wszystko to, co najlepsze. Od dawna jesteś zbawiony, tylko być może wcześniej nie zaakceptowałeś tego. Jako twórca wznieś się ponad wszelkie formy i nie ślęcz na klęczkach wpatrzony w gadżety i świecidełka; one mają być częścią Ciebie i wynikać z Ciebie a Ty masz być ponad nimi. Nigdy na odwrót. Twórz i baw się przy tym. To jest Twoje zbawienie.
„…jeślibyś próbował dzięki miłym i pięknym rzeczom i sytuacjom zyskać coś, czego dać one nie mogą – tożsamość, poczucie trwałości i spełnienia – byłaby to niezawodna recepta na rozgoryczenie i cierpienie. Im bardziej chcesz dzięki rzeczom osiągnąć szczęście, tym skuteczniej ci się ono wymyka. To, co istnieje na zewnątrz, sprawia w najlepszym razie chwilowe, powierzchowne zadowolenie, może się jednak okazać, że dopiero po wielu rozczarowaniach uświadomisz sobie tę prawdę. Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz zadadzą także ból. Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz nie dadzą radości. Nic ci jej dać nie może. Powstaje ona bez żadnej przyczyny, wyłaniając się z twojego wnętrza jako radość Istnienia”.
- Eckhart Tolle „Potęga teraźniejszości”