Na kary 7 i 8 lat pozbawienia wolności skazał Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim dwóch mężczyzn, których prokuratura oskarżyła o nakłanianie do zabójstwa dziennikarza Piotra Najsztuba.
Uzasadniając wyrok sędzia Jacek Gasiński powiedział, iż sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonych. Swoje ustalenia oparł m.in. na zeznaniach świadków - osób, które były nakłaniane przez oskarżonych do wykonania zadania. - Nie było podstaw, aby nie wierzyć w wiarygodność ich słów - mówił sędzia. W tej sprawie przesłuchano także - jak powiedział Gasiński - osoby związane z kręgami przestępczymi. Miały one powiedzieć, iż słyszały informacje, że "o zleceniu mówiono również wśród więźniów”.
Jak powiedział sędzia, oskarżeni twierdzili, że nie znali Piotra Najsztuba. Sędzia przypomniał, że Paweł G., którego sąd skazał na 8 lat więzienia, mówił wręcz, że "cała ta sprawa to intryga uknuta przeciwko niemu". G. był już wcześniej skazany prawomocnym wyrokiem na 14 lat więzienia za zabójstwo. Karę odbył.
Z kolei Arkadiusz W. wycofał się przed sądem ze swoich wcześniejszych wyjaśnień, które składał w śledztwie, gdzie potwierdził część zarzutów. Zdaniem sądu była to celowo przyjęta przez oskarżonych linia obrony.
Sąd uznał, że obaj oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu. Pośrednim zleceniodawcą był jednak Paweł G. Sąd przyznał, że nie udało się jednak - zarówno w trakcie śledztwa, jak i przed sądem - ustalić głównego zleceniodawcy zabójstwa Najsztuba. Choć obaj oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu, to kara dla Pawła G. była większa m.in. dlatego, iż wcześniej był już karany.
Do nakłaniania do zabójstwa Najsztuba miało dojść dwukrotnie. Pierwszy raz w okresie od marca do czerwca 2003 roku w okolicach Opoczna. Za zabicie dziennikarza mężczyźni proponowali 30 tys. zł zaliczki i 300 tys. zł po wykonaniu zadania. Jednak osoba, z którą rozmawiali, odmówiła. Przed sądem - zeznając jako świadek - miała powiedzieć, iż jest złodziejem, ale nie zabójcą.
Do sprawy oskarżeni wrócili po roku. W marcu 2004 roku w Piotrkowie Trybunalskim ponowili swoją propozycję kolejnemu mężczyźnie. Ale i ten nie przyjął "zlecenia".
Według wiadomości prokuratury, oskarżeni - Paweł G. i Arkadiusz W. -związani byli z gangiem pruszkowskim. Chcieli, aby do zabójstwa doszło w Krakowie. Mężczyźni mieli proponować przyszłym zabójcom oddanie strzału z okna wynajętego mieszkania, z długiej broni.
W 2006 r. CBŚ zatrzymało obu gangsterów. Nie udało się ustalić, na czyje zlecenie działali. Dziennikarstwo sugerowało, że zabójstwo mógł zlecić biznesmen z Podhala, którego córce Najsztub udzielił schronienia.