Przede wszystkim musisz mieć bardzo dużo tekstów. Teksty będą potrzebne do umieszczenia w nich linków tak, jak jesteś do tego przyzwyczajony. Dlaczego musisz mieć tych tekstów dużo? Pierwsza rzecz: będziesz korzystał ze stron średniej jakości. To oznacza, że nie powinieneś pisać zbyt dobrych tekstów: i tak będą opublikowane między przeciętnymi, więc niczego nie zyskasz, jeśli napiszesz więcej i lepiej niż inni. To jednak ma swoje konsekwencje: strony takie mają tendencję do znikania w mrokach sieci – nieprzedłużone domeny, zbanowane serwisy, filtry, linki, które wyparowują: to na pewno znasz. A to oznacza, że musisz mieć teksty zapasowe – jeśli stracisz linki, to przecież trzeba to uzupełnić. Koło się zamyka.
Załóżmy jednak, że teksty masz. Czego potrzebujesz dalej? Dużej ilości stron. Zapewne wiesz, że ilość dobrych stron jest ograniczona, a spisy pozostałych są zwykle mocno nieaktualne. Zróżnicowanie źródeł linków jest bardzo potrzebne: dzięki temu wzmacniasz swoją stronę, a im więcej jest tekstów, tym więcej musi być stron do publikacji, a to oznacza bardzo długie godziny siedzenia i szukania kolejnych serwisów. I nawet jako adwokat diabła absolutnie nie radzę Ci używać harvesterów, bo jeśli zbierzesz masę przypadkowych adresów, to będziesz musiał całymi dniami je weryfikować – to już jest zupełnie niepotrzebne.
Przyjrzyjmy się teraz linkom – żeby wypozycjonować się kiepskimi tekstami, musisz mieć bardzo dużo linków. Pojedynczy link z kiepskiego tekstu ma niewielką moc, więc żeby uzbierać na top10, musisz mieć dużo linków. Dużo linków to jednak pomysł dla Google podejrzany. Będzie Ci trudno znaleźć aż tyle różnych stron. Pamiętaj, że na 250 tysięcy tekstów tysiąc stron to bardzo niewiele. To jednak tylko pierwszy problem. Żeby całość miała sens, trzeba różnicować też anchory. Powiedzmy, że na jeden link z Twoim słowem kluczowym, przypadają 2 teksty z anchorami generycznymi – jeśli wszystkich tekstów jest 250 tysięcy, to zużyje tylko około 80 tysięcy, a pozostałe 160 to teksty zmarnowane, napisane (a w zasadzie wygenerowane, bo nie napiszesz tego z palca) tylko po to, żeby wywieść w pole Googlebota. Ponieważ mam Cię wspierać, wyłączę realizm i założę, że algorytm zostanie na tyle uwsteczniony, żeby łyknąć teksty z mieszarek w tak absurdalnych ilościach.
Tyle tytułem przygotowań – w drugiej części przyjrzę się, jakie z tego dostaniemy wyniki, co będziesz musiał zrobić, żeby ich nie stracić i powiem Ci, co na ten temat sądzę i – obiecuję – będzie to obiektywna opinia. Druga część tego artykułu nie będzie zawierała żadnych sugestii, jak walczyć z wadami klasycznego pozycjonowania– uwierz, kiepskie teksty też można do czegoś wykorzystać i chcę tylko podpowiedzieć Ci, w jaki sposób to zrobić.