Pierwsza część cyklu samochodowych wypraw nocą po mieście Szczecin. Mój sposób na relaks, który może zarazić.

Data dodania: 2013-05-14

Wyświetleń: 1734

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Poniedziałek godzina 22.52. Wieczór, na osiedlu cisza. Odczuwalny jest panujący spokojny, relaksujący klimat. Dzień mogę uznać za bardzo przyjemny. Po pracy był czas na ćwiczenia w domowym zaciszu dla utrzymania kondycji, później odpoczynek przy książce, aż nastał wieczór i ta chwila. Znajduję się już w swoim aucie, przed momentem zamknąłem drzwi, a za chwilę nastąpi uruchomienie silnika. Chciałbym opowiedzieć o bardzo ciekawym sposobie spędzenia wolnego czasu, mianowicie wybieram się na wieczorną przejażdżkę autem po mieście, w którym mieszkam – po Szczecinie. O! Będąc na parkingu, widzę krążący samochód w poszukiwaniu wolnego miejsca… Pewnie za moment, jak odjadę, zajmie on zwolnione przeze mnie miejsce. No cóż, tak bywa, jak wrócę, to być może ja będę właśnie tak krążył, ale póki co nie jest to ważne. Przejażdżkę, na którą się wybieram, uważam za bardzo przyjemną, odprężającą, jest trochę czasu na refleksje. Dla każdego, kto lubi prowadzić samochód dla przyjemności, a nie używa go tylko jako środka transportu, szczerze polecam to, co ja za chwilę zrobię. Dlaczego właśnie nocą? Bo miasto jest właśnie piękne nocą. O tej porze odkrywa swoje piękno, można zobaczyć je oświetlone. Nie ma zgiełku, hałasu, tłoku na ulicach, czyli tego, z czym mamy do czynienia na co dzień, czego można mieć po prostu dość. Dziś wybieram się w trasę, która będzie prowadzić początkowo przez centrum, skąd skieruję się na przeprawę na drugi brzeg, na prawą stronę miasta. Powrót nastąpi inną, drugą przeprawą przez rzeki na lewy brzeg, gdzie będzie więcej zieleni, gdzie będzie również nie oświetlony fragment drogi. Będą momenty zarówno wolniejszej, jak i szybszej jazdy. Gdyby podróżował ze mną pasażer, to znajdzie się wiele momentów, gdzie miałby na czym zawiesić oko. Jeżeli będziemy chcieli pokazać przyjezdnemu miasto, to nie można pominąć opcji, aby zobaczył je w nocy.

 Jestem ubrany luźno i wygodnie – na sportowo, czyli tak, jak lubię po pracy być ubranym. Kolejnym ważnym czynnikiem, którego nie sposób pominąć, jest muzyka. Uważam ją podczas jazdy za coś bardzo istotnego. W tej krótkiej podróży będzie mi ona towarzyszyć. Mam przygotowaną ciekawą płytkę z wieloma dobrymi kawałkami. Osobiście preferuję hip-hop, ale oprócz tego jest też kilka utworów z innych gatunków muzycznych. Każdemu proponuję, aby poświęcił chwilę czasu w domu i przygotował płytkę z ulubioną muzyką, specjalnie właśnie na takie okazje. Nie ma co zwlekać, czas uruchomić silnik i w drogę…

 Moja trasa zaczyna się na ulicy 26 Kwietnia, przemieszczam się w kierunku centrum i po szybkim zjeździe w dół już się w nim znajduję - zaczyna się ono ulicą Krzywoustego. Poruszam się tą ulicą cały czas prosto, przejeżdżając przez plac Kościuszki, dojeżdżam do jej końca. Tutaj zaczyna się jedno z największych skrzyżowań w mieście, o ile nie największe. Całość składa się z dwóch placów – Zwycięstwa i Bramy Portowej. Niestety, napotykam tutaj na pierwszą przeszkodę w postaci długo wyczekiwanego remontu Bramy Portowej. Nie stanowi to większego problemu. Odbijam czym prędzej w lewo i wjeżdżam na najdłuższą ulicę Szczecina – Wojska Polskiego. Ma ona około 11 kilometrów, a na jej końcu znajduje się jezioro Głębokie, ale o tym może innym razem. Jadąc dalej, kieruję się do placu Szarych Szeregów, choć osobiście jestem przyzwyczajony do starej nazwy – plac Sprzymierzonych. Na rondzie wybieram pierwszy zjazd i cały czas prosto przez kolejne ronda place: Odrodzenia, Grunwaldzki aż do placu Rodła – kolejnego dużego skrzyżowania. Tutaj można podziwiać najwyższy biurowiec w Szczecinie. Jadę prosto, aby na końcu ulicy skręcić w prawo, pojechać prosto i po raz kolejny dojechać do końca ulicy i w lewo. Tutejsze okolice to tak zwane Stare Miasto. Niedaleko znajduje się Zamek Książąt Pomorskich i jeszcze kilka innych ciekawych obiektów, których teraz nie będę opisywał. Rozpoczynam wjazd na Trasę Zamkową, najpiękniej oświetloną trasę w Szczecinie. Dlaczego? Ponieważ cały wiadukt jest od spodu oświetlony. Jadąc dalej, wjeżdżam na ulicę Gdańską. Całość tworzy główną trasą wylotową na prawy brzeg miasta. Dalej, za obiektem nazywanym Basen Górniczy, gdzie znajduje się przystanek końcowy wielu tramwajów i autobusów, kieruję się  poprzez Most Pionierów Miasta na ulicę Eskadrową. Dodam, że można tutaj sobie pozwolić na odrobinę szybszą jazdę. Ładna, 3-pasmowa ulica daje możliwości rozpędzenia auta. Zjeżdżając w dół tuż przed zakrętem w lewo, odbijam w prawą stronę na ulicę Leszczynową i dojeżdżam do Ronda. Znajduję się w tym momencie w dzielnicy Zdroje. Na rondzie wybieram pierwszy zjazd i podążam ulicą Batalionów Chłopskich. Jadąc cały czas prosto, wypatruję ulicy Kopalnianej, która znajduje się po lewej stronie. Na końcu tej ulicy, po stromym wjeździe, znajduje się Jezioro Szmaragdowe, na którym to odbywam postój. Jest to mniej więcej połowa mojej dzisiejszej trasy.

 Znajduję się w połowie mojej trasy, do tej pory przejażdżka przebiega spokojnie, przyjemnie. Jest niewielki ruch, niewielu pieszych. Nie spotkałem się do tej pory z żadnym patrolem policji, co mnie bardzo cieszy. Mam nadzieję, że nie stanie się to przez całą resztę wieczoru. Mój styl jazdy dzisiaj jest spokojny, łagodny. Nie pędzę na łeb, na szyję, nie o to w tym chodzi, nie jestem na wyścigach. Ma być przyjemnie i bezpiecznie. Jeżeli poruszam się drogą trzypasmową, to zawsze wybieram jazdę środkowym pasem. Daj on ewentualną możliwość ucieczki w każdą ze stron, nie blokuję tych jadących szybciej lewym skrajnym pasem, a mnie nie blokują auta na prawym pasie. Znajduję się na prawej stronie miasta, na wschód od Odry. Wracam do podróży.

 Wracając na ulicę Batalionów Chłopskich, kieruję się w kierunku południowym, tak jak poprzednio, by po kilkuset metrach skręcić w prawo na Most Gryfitów. Zaraz za nim zaczyna się Autostrada Poznańska – od razu uprzedzę, że jest to tylko nazwa ulicy, a nie autostrada, bo tych u nas ze świecą szukać… Jest to kolejny fragment, na którym można nieco przyspieszyć. Po drodze nie znajdują się żadne skrzyżowania, nic nie przeszkadza w jeździe. Ten fragment jest również nieoświetlony, co powoduje konieczność użycia długich świateł (ktoś może uznać, że w mieście ich nie wolno używać, na co ja gwiżdżę – skoro jest ciemno, brak jakiegokolwiek oświetlenia, to ja ich używam). Uważać tutaj trzeba ewentualnie na zwierzynę leśną, bo jednak rozbić przód auta na jakimś dziku to żadna przyjemność. To chyba najbardziej przyjemny fragment całej przejażdżki – a przynajmniej dla mnie. Kieruję się tą drogą kilka kilometrów aż do ronda, na którym kieruję się w prawo i po raz kolejny do końca ulicy do następnego ronda. Dzisiejsza trasa obfituje w tego typu rozwiązania drogowej infrastruktury. Na rondzie wybieram 4 zjazd na ulicę Krakowską, która później zamienia się w Europejską. Polecam tutaj zwalniać przed skrzyżowaniami, gdzie podobno znajdują się czujniki i jadąc bardzo szybko na pewno natrafimy na czerwone światła. W przypadku spokojnej, przepisowej jazdy, istnieje duże prawdopodobieństwo gratyfikacji w postaci „zielonej fali”. Zbliżając się ku końcowi mojej dzisiejszej przejażdżki, na kolejnym rondzie wybieram 2 zjazd. Jadąc remontowaną ulicą Derdowskiego, dojeżdżam do skrzyżowania, na którym skręcam w prawo i znajduję się na ulicy 26 Kwietnia. Z tej właśnie ulicy kilkaset metrów dalej rozpoczynałem dzisiejszą wieczorną podróż. W tym momencie kieruję się już na osiedle w poszukiwaniu wolnego miejsca parkingowego.

 Jest godzina 23.40. Zakończyłem swoją wieczorną przejażdżkę. Aż mi się nie chce wychodzić z samochodu. Tak, jak pisałem na początku, powtórzę to teraz. Znakomity sposób na spędzenie wolnego wieczoru. Czy to samemu, gdzie jest chwila na przemyślenia, na odstresowanie, czy też z osobą towarzyszącą, gdzie może być miło, przyjemnie i wesoło. W moim aucie znajduje się mały towarzysz podróży. Mały czarodziej, którego miejsce jest tuż przy lusterku. Dba on, abym dotarł bezpiecznie do celu i zawsze miał puste miejsce na parkingu. Taki prezent od przyjaciela na święta. Dzisiaj się bardzo dobrze sprawdził mały czarodziej. Dojechałem bezpiecznie, bez nieprzyjemnych przygód, a i mam jedno z moich ulubionych miejsc na parkingu. Dzisiejsza trasa zajęła mi niecałą godzinkę. Taką jazdę nocą warto odbyć przy sprzyjających warunkach pogodowych. Osobiście wybieram się tylko wtedy, kiedy jest sucho i nie zanosi się na deszcz. Jazda podczas opadów nie należy do najprzyjemniejszych, psuje się wtedy klimat, a ja szukam przyjemności w pełnej krasie. Dlatego deszczowych dni unikam. Samochód musi być sprawny technicznie, polecam również posiadać odpowiednio dużą ilość paliwa w baku. Nie warto przerywać jazdy tankowaniem, osobiście bardzo się tego pilnuję. Niepotrzebne mi są złości przy dystrybutorze, kiedy się spojrzy na cenę benzyny. Jazda ma być płynna, dlatego właśnie wybieram zawsze noc. Nie ma wtedy korków, nie stoję na światłach, nie ma tłumu pieszych. Przy tak sprzyjających warunkach pozostaje tylko czerpać przyjemność z jazdy, warto się nią rozkoszować. W połączeniu z ulubioną muzyką daje ona przypływ spokoju ducha. Wszystkie problemy dnia codziennego zostają odstawione na bok, to nie jest ich czas. To jest czas ładowania umysłu pozytywną energią. Polecam każdemu takie właśnie przejażdżki po mieście, w którym mieszka. Życzę każdemu szerokości, braku kontroli policyjnej i żadnych losowych nieprzyjemnych zdarzeń.

BO MIASTO JEST PIĘKNE NOCĄ.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena