Jeżeli na powyższe pytania odpowiedź brzmi tak, Twój dzień wygląda zapewne następująco.
Wstajesz rano i w pośpiechu wypijasz kawę. Wiadomo, żeby się obudzić!
Poranna toaleta, ubierasz się, przed wyjściem ostatni łyk kawy i...do pracy.
Śniadanie? Nie, nie teraz. Teraz nie masz przecież czasu, a poza tym nie czujesz głodu. Niczego nie przełkniesz!
Docierasz do pracy (nie wiadomo jakim cudem, bo organizm nie dostał paliwa, aby od rana funkcjonować na najwyższych obrotach).
W pracy - kolejna kawa. Musisz się przecież dobudzić. To zrozumiałe.
Po jakimś czasie czujesz, że coś by się zjadło.
Szukasz szybkich przekąsek (zwykle mają baaardzo dużo kalorii), w automacie kupujesz batonika albo w bufecie bułkę z sałatką.
U koleżanki w pokoju podbierzesz ciasteczko albo cukierka (to nic, to przecież tylko jedno), może uda się zjeść jakiś owoc (ale nie masz go, bo przecież nic nie zostało zabrane z domu do zjedzenia w pracy).
Kolejna kawa, bo tak dziwnie chce Ci się spać i spada poziom Twojej energii.
Przed końcem pracy może jeszcze coś skubniesz, ale ponieważ w pracy jesteś w ciągłym ruchu i jest tyle do zrobienia, że właściwie nie myślisz o jedzeniu. Zresztą - nie czujesz głodu.
Zaczyna boleć Cię głowa, ale kolejna kawa trochę pomoże.
Po pracy - zakupy lub spotkanie z koleżanką lub kolegą. Piwo,może kolejna kawa, jakieś ciastko albo fast food.
W końcu późnym popołudniem jesteś w domu.
Ufff! Stres trochę odpuścił, żołądek nie jest już skurczony. Można w końcu jeść nadrabiając zaległości całego dnia.
Teraz czas na Akcję Lodówka!
Zaczynasz przyrządzać coś na ciepło, ale ponieważ czujesz, że umierasz z głodu, jeszcze przed obiadem skubiesz z lodówki wszystko to, co wpadnie Ci w ręce.
W końcu upragniony obiad. Porcja jak dla trojga, ale masz przecież prawo, w końcu to pierwszy posiłek w ciągu dnia.
Wow! Obiad zjedzony. Teraz trochę telewizji, coś do zrobienia w domu.
Ale zaraz! Od obiadu minęły tylko dwie godziny i znowu czujesz głód.
Co się dzieje? Jest już wieczór, a Ty czujesz ssanie w żołądku.
Nie wytrzymasz! Musisz coś zjeść!
Co my tu mamy w naszej lodówce? Plasterek szynki, trochę żółtego sera, może jakaś kanapka lub owoc (O zgrozo! Owoc na wieczór - nie ma nic gorszego!).
Czujesz się ciężko, brzuch jest wzdęty, w brzuchu orkiestra symfoniczna!
W takim stanie i z poczuciem winy kładziesz się spać a następnego ranka powtarza się taki sam scenariusz i koło się zamyka.
Co gorsza, widzisz, że nie mieścisz się w ulubione rzeczy, że waga idzie do góry.
Zaczynasz ograniczać więc porcje jedzenia, w dalszym ciągu nie jesz śniadań, na wieczór tylko owoce i...wciąż nie ma rezutatów.
Jaką dietę więc stosować?
Szukasz rozpaczliwie rozwiązań, bo wizja lata i konieczność założenia letnich ubrań z lekka Cię przeraża?
Opisana sytuacja jest niestety typowa dla większości z nas.
Nie wiemy co i według jakiego planu jeść, jak przyrządzać posiłki, co kłaść na talerz, jak komponować sniadania?
Chcesz o tym porozmawiać?