Po wydaniu debiutanckiego albumu Luxtorpeda stała się dla wielu osób fenomenem na polskiej scenie. Na początku też należałem do tego grona osób, jednak z każdym kolejnym przesłuchaniem stwierdzałem, że tak naprawdę nic specjalnego w tej muzyce nie ma. Nowy krążek jest pozytywnym zaskoczeniem, nie spodziewałem się aż takiej poprawy.

Data dodania: 2012-06-02

Wyświetleń: 1527

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Już na wstępie zaznaczę, że ta poprawa nie robi z Robaków dzieła wybitnego, ale jest przyzwoicie. Ogólnie ten rok nie obfituje w jakieś muzyczne odkrycia i nie oczekiwałem, że akurat Luxtorpeda poszerzyłaby grono tych ciekawszych krążków. Sama inność i rzadko spotykane połączenie wykorzystane w tym projekcie nie wystarczyły, żeby do mnie trafić za pierwszym razem i byłem sceptycznie nastawiony do kolejnej płyty wydanej pod tą marką. Na szczęście obawy się nie sprawdziły i krążek wywołał u mnie zadowolenie, chociaż może nie chodzi o samą muzykę, ale o fakt, że chłopaki stworzyli coś lepszego. Zawsze cieszy kiedy widać postęp i każda kolejna płyta jest lepsza od poprzedniej. Mam nadzieję, że w tym przypadku nie jest to jednorazowe i następnym razem spotkamy się już z czymś naprawdę ambitnym.

Od samego początku można zauważyć poprawę w wokalu Hansa, słychać, że bardziej się oswoił z nowym otoczeniem i bardziej czuje ten rockowy klimat. Litza za to tak samo jak poprzednio się drze, najczęściej jego rolą jest wypełnianie refrenów. Niestety często te refreny brzmią bardzo banalnie i podobnie. Ogólnie konstrukcja utworów jest taka sama, poprawiony Hans zaczyna  z dobrą zwrotką, potem wpada Litza ze swoim wrzaskiem, który czasem po prostu nie pasuje do tego co usłyszeliśmy na początku. Weźmy np. Wilki dwa, moim zdaniem najlepszy utwór na płycie, bardzo interesująca melodia w zwrotce okraszona równie interesującym riffem, a później następuje nieszczęsny refren. Oczywiście przekaz jest i w ogóle, ale brzmi on strasznie zwyczajnie. Wydaje się, że Friedrich ma tylko jeden sposób śpiewania i za każdym razem wychodzi dokładnie tak samo. No, ale podobnie było na debiucie, więc nie ma na co tu narzekać, dobrze, że cała reszta się poprawiła.

Warstwa instrumentalna również jest ciekawsza, bardziej złożona. Nie tylko same riffy są bogatsze, które momentami brzmią bardziej thrashowo niż hard rockowo, ale też spotkać tutaj można więcej solówek. Widać progres, w tej kwestii jest nawet bardzo dobrze.

Dużym minusem na Robakach jest utwór Tajne znaki, naprawdę nie rozumiem zastosowanego w nim zabiegu, a tym bardziej nie rozumiem ludzi, którym się to podoba. Śpiewanie po polsku ze sztucznym akcentem amerykańskim wywołuje u mnie odruch wymiotny. To jest okropne, zniszczyć, spalić i zakopać. Aż ciarki przechodzą na samą myśl. Ale tak właściwie to jedyny moment, w którym jest poniżej linii przyzwoitości, gdyby go wymazać, krążek prezentowałby się troszkę lepiej.

Album zamyka cover utworu Pięć Dwa Dębiec, muszę przyznać, że bardzo udany. W oryginale brzmi on bardzo ciekawie, ale w tej aranżacji dodatkowo zyskał lepszy klimat.

No cóż, Robaki to przyzwoita płyta, którą warto raz na jakiś czas przesłuchać, ale nadal nie jest to coś co całkowicie do mnie trafiło. Z następnym tworem okaże się czy Luxtorpeda nadal mknie do przodu, czy to jest wszystko na co ją stać.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena