Czy bycie pięknym oznacza bycie szczęśliwym? Dlaczego to od kobiet  wymaga się więcej w kwestii urody? I czy dzieje się tak tylko dziś, czy ma to może swoje źródła w przeszłości? Postaram się znaleźć odpowiedzi na te pytania.

Data dodania: 2012-05-29

Wyświetleń: 6498

Przedrukowań: 1

Głosy dodatnie: 5

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

5 Ocena

Licencja: Creative Commons

Chęć posiadania jest nam bardzo dobrze znana. Niestety są osoby, które ślepo do tego dążą. Pragną mieć to, co inni. Pragną wyglądać jak inni. Nie patrzą na konsekwencje. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że tych osób przybywa coraz więcej. W większej mierze są to kobiety.Problem, który chcę poruszyć już był wielokrotnie opisywany. Zarówno w dziełach antropologicznych, socjologicznych, filozoficznych, psychologicznych, jak i w niezliczonej liczbie artykułów, poradników itp. Ale nic w tym dziwnego, jeśli chodzi o kobietę. Jest ona obiektem zainteresowania od początków istnienia ludzkości. Zarówno jej ciało, jak i umysł. Mężczyźni zgodnie twierdzą, że kobiety nie sposób zrozumieć. A obiekt im bardziej tajemniczy, tym staje się ciekawszy i tym większa jest chęć jego poznania.

A ciało? To „okładka”. Jednak to właśnie ona sprawia kobietom tyle problemów, pracy, a czasem nawet przykrości. A dlaczego? Bo chcemy się dopasować. Być jak ideał. Być jak kobiety, w których upatrujemy ideał. Ale nie tylko my, ale i  świat. Bo to on tworzy owe ideały, kanony. Pojawia się tu wspomniana na początku chęć posiadania. Posiadania idealnej sylwetki, porcelanowej cery, śnieżnobiałych zębów i wszystkiego tego, co mają „idealne” – według nas – kobiety. W mojej pracy chcę się zająć się ewolucją kanonu piękna, wizerunku kobiety, sposobu patrzenia na kobietę, od czasów najdawniejszych aż do dziś. Skupię się głowinie na kobiecie, ale zarysuję też sytuację ogólnie. Moje spostrzeżenia oprę na badaniach eksplanacyjnych, ale które będą zmierzać do generalizacji, ponieważ zauważam coraz więcej opisywanych przeze mnie przypadków i na podstawie zebranych informacji pokuszę się o prognozę na przyszłość.

Marzenie bycia wciąż pięknym i młodym staje się pewnego rodzaju obsesją współczesności. Ale z kultem ciała wiąże się długa historia już od bardzo dawna. Osoby brzydkie uznawane były za złe, przebiegłe. Człowiek prawy był piękny i silny. Nawet jak sobie przypomnimy bajki opowiadane lub czytane nam w dzieciństwie to łatwo można zauważyć, że Królewna Śnieżka czy Kopciuszek to śliczna, młodziutka kobieta, a zła czarownica jest brzydka i pomarszczona. Dobro utożsamiane jest pięknem. Bohaterom pięknym wybaczano ewentualne ubytki w charakterze. W starożytnej Grecji sofista Gorgiasz w „Pochwale Heleny” stwierdza, że: „Uderzająca piękność Heleny w istocie zmywa z niej winę za wszystkie nieszczęścia, których stała się przyczyną”[1].

Również i współcześnie możemy zauważyć, że osobom o miłej aparycji jest o wiele łatwiej, są one inaczej traktowane niż ludzie mniej estetyczni. Przykładem może być tutaj rozmowa kwalifikacyjna w pracy. Osoby ładne „nadrabiają” mniejsze kompetencje w stosunku do rywali właśnie swoim wyglądem. I często bywa tak, że to one dostają posadę, bo wiadome jest, że przyjemniej pracuje się z kimś, kto jest zadbany i obdarza wszystkich sympatycznym uśmiechem.

Na przestrzeni wieków kanon piękna bardzo często się zmieniał. Każda kultura posiadała własny ideał piękna. Wygląd perfekcyjnego mężczyzny został określony i raczej nie ulegał szczególnym zmianom, być może dlatego, że kobiety cieszyły się większym zainteresowaniem. Jak sobie przypomnimy  rzeźbę Myrona powstałą w V wieku p.n.e. „dyskobol” przedstawiającą zatrzymanego w ruchu atletę, którego postawa jest zgodna z osią symetrii ukazuje proporcjonalność jego ciała, idealną rzeźbę sylwetki, budowę mięśni. Tak miał wyglądać mężczyzna i tak był przedstawiany na obrazach i opisywany. Nawet współczesna realizacja filmowa powieści pochodzących z tamtych czasów, jak np. Troja czy Gladiator przedstawia mężczyzn jako niezwykle sprawnych fizycznie, muskularnych, męskich. Taki kanon powstał i utrzymuje się do dziś. Niestety z wpasowaniem się w ten wzór bywa gorzej. Ale wróćmy do kobiet.

Najwcześniejszym ze znanych obrazów przedstawiających wizerunek kobiety, jest pochodząca już z paleolitu rzeźba Wenus z Wilendorfu. Obrazuje ona tamtejszy pogląd na kobietę, jako na obiekt płodności. Charakterystyczne były wtedy masywne uda, duże piersi, jako atrybuty kobiety, której głównym zadaniem było rodzenie dzieci. Później obraz kobiety nieco się zmienia. Nie jest ona już traktowana jak „maszynka prokreacyjna”, ale jak obiekt wyższy, posiadający nie tylko ciało ale i duszę, intelekt.

Jednak to w starożytności powstał kanon damskiej urody. Wystarczy spojrzeć na rzeźbę Wenus z Milo. Idealne proporcje i budowa jej ciała wprawiają w zachwyt do dziś. Dla artystów greckich bardzo ważne było zachowanie odpowiednich proporcji, bo to one nadają odpowiedni kształt i charakter. Jak możemy przeczytać w dziele Umberto Eco pt. „Historia piękna”: „Zgodnie z powszechnym mniemaniem za rzecz piękną uważamy rzecz proporcjonalną”[2]i dalej: „Jednym z pierwszych wymagań dobrej formy była właśnie odpowiednia proporcja poszczególnych części i symetria”[3]  Wynika z tego, że aby coś było uznane za piękne i godne uwagi powinno mieć odpowiedni stosunek długości, odpowiedni kształt, aby wszystko pozostawało w zgodności i harmonii.

Pozycja kobiety w okresie antyku była bardzo wysoka. Istniały podziały klasowe. Kobietom, np. nie wolno było utrzymywać kontaktów z mężczyznami pochodzącymi z niższych sfer. Trzymane one były najczęściej w domach lub sporadycznie wychodziły
na spotkania. Ich cera charakteryzowała się bladością, dziś określamy to mianem „porcelanowej cery”, a działo się tak ze względu na unikanie przez te kobiety słońca, które wedle tamtejszej świadomości miało bardzo niekorzystny wpływ na wygląd skóry. Dodatkowo kobiety mocno się pudrowały, za pomocą bieli ołowianej[4]. Blada twarz była bardzo pożądana w tamtym okresie i uważana za oznakę luksusu i bogactwa. Natomiast kobiety o ciemniejszej cerze, należały już do niższej klasy,
bo zabarwienie ich skóry świadczyło o fizycznej pracy, a kolor czarny przypisany był niewolnikom. Kobieta, jak widzimy na obrazach pochodzących z tamtego okresu była szczupła, drobna, o delikatnych rysach i, ogólnie rzecz biorąc, nienagannym wyglądzie. Ale oprócz piękna zewnętrznego liczyło się również piękno wewnętrzne, duchowe. Kobieta musiała być damą. Delikatna zarówno w ruchu, jak i słowach. Powinna być inteligentna, ale powściągliwa. I przede wszystkim powinna być dobra
i miłosierna.

W średniowieczu ideał ten ulega lekkiej transformacji. Kobieta staje się bardziej zamknięta w sobie, oddana Bogu. Jej głównym zadaniem jest modlitwa i post. Dlatego jej wizerunek staje się anemiczny, ciało szczupłe z małymi piersiami, poprzez ciągłe przebywanie w kościele na jej skórze nie ma oznak opalenizny. Kobiety średniowiecza, chcąc być piękne musiały korygować defekty urody, jakim było, np. „niskie czoło” i goliły sobie włosy nad linią czoła, nawet czasem do połowy! Aby optycznie uzyskać efekt „wysokiego czoła”[5] Taki wizerunek kobiety możemy zaobserwować na wielu obrazach twórców tamtej epoki, jak np. Jana van Eycka.

W odrodzeniu zaczyna się skupiać uwagę na tym, jak kosmetyki wpływają na wygląd skóry, ciała, zaczyna się doceniać ich znaczenie. Rozpoczyna się podążanie za modą i jej wyznacznikami: „Kobieta renesansowa używała kosmetyków, a szczególną uwagę poświęcała włosom (była to sztuka szczególnie wyrafinowana w Wenecji), farbując je na blond, nieraz w odcieniu rudym”[6].Jednak z racji tego, ze renesans to epoka „wyjścia z ciemności”, wkroczenia w nowe czasy, czasy rozwoju, rozkwitu, rola kobiety w społeczeństwie również się zmienia. Nie musi ona już całego swojego czasu poświęcać modlitwie, jak to było w średniowieczu, ale może już uczestniczyć w życiu społecznym. Kobieta zaczyna być aktywna, przedsiębiorcza, bierze udział w konwersacjach i polemikach.

Nad wizerunkiem kobiety w baroku nie trzeba się długo rozwodzić. Samo stwierdzenie „kobieta barokowa” lub „rubensowskie kształty” mówią same za siebie. Kobieta miała być pulchna, z wałkami tłuszczu, z krągłymi ramionami, wielkimi piersiami, a najlepiej by było jakby każda jej część ciała była potężnych rozmiarów. Dziś taki wizerunek nie jest akceptowany przez społeczeństwo, natomiast wtedy należał do kanonu.

Natomiast jeśli rzecz się tyczy romantyzmu, to wiadome jest, że kobieta idealna w tamtym okresie jest piękną damą o delikatnych rysach, gładkiej skórze, o długich blond włosach i filigranowej figurze. A wszystko to miało nadać jej postaci charakter kruchej istoty, którą opiekować się miał dzielny rycerz w lśniącej zbroi.

W tym momencie chcę zakończyć etap opisywania ewolucji kanonu kobiecego piękna i skupić się na teraźniejszości. Aby móc to zrobić podsumuję dotychczas zebrane informacje. Jak można zauważyć na przestrzeni wieków sposób postrzegania wizerunku kobiety bardzo się zmieniał. Począwszy od masywnej, płodnej rodzicielki, poprzez świętoszkę, aktywistkę, następnie pulchną, rubaszną paniusię aż do delikatnej, płochliwej damy.

Obecnie żyjemy w epoce postmodernizmu[7]. I to, co zwraca moją uwagę to powtarzalność niektórych elementów z poprzednich epok, mimo że jedną z głównych cech charakteryzujących ten prąd myślowy, to oderwanie od tego co było, wskazywanie na minusy przeszłości. Natomiast postmodernizm, lub inaczej mówiąc, ponowoczesność, to prąd który następuje po zmianach
w społeczeństwie, po transformacjach. Daje on możliwość swobody, ze względu na to, że krytykuje istniejące wcześniej reguły, że swoje poglądy opiera na doświadczeniu, wyobraźni i subiektywności, a przede wszystkim dąży do zmian[8].

Wśród teorii postmodernistycznych dużo uwagi poświęca się badaniu pozycji ciała w kulturze. Badanie ciała wielorako, w wielu aspektach. Jednak rzeczą, na którą badacze, m.in. Zygmunt Bauman, kierują zainteresowanie, to współczesne traktowanie ciała w sposób przedmiotowy, a nawet konsumpcyjny, czyli wyłącznie w sposób użytkowy. Jak można przeczytać w jego pracy pt. „Ponowoczesne przygody ciała”: „Ciało ludzkie jest dziś w pierwszym rzędzie organem konsumpcji i miarą należytego stanu jest zdolność wchłonięcia i zasymilowania wszystkiego tego, co społeczeństwo konsumpcyjne ma do zaoferowania”[9]. Konsumpcja ta, a rzec by można nawet towarowość ciała jest widoczna na współczesnej kobiecie. Obecnie jej ciało jest sprowadzone do niższej rangi, do rangi przedmiotu. Nie jest to tylko moje zdanie, twierdzi tak również, m.in. Mike Featherstone w dziele: „The Body in Consumer Culture”, gdzie porównuje ciało do „wehikułu przyjemności”, ponieważ jest zarówno pożądane, jak i pożądające. Wystawiane jest na sprzedaż, na pokazanie światu, wykraczając poza sferę własnego kręgu, poza sferę sypialni. Nie jest już kojarzone z grzechem. Straciło wartość biologiczną, nie jest już ograniczone przez naturę.
Uznaje się je za plastyczne[10]. Możemy wpływać na to jakie jest, jak wygląda. Dużą wagę przywiązują do tego właśnie kobiety,
a dzieje się tak ze względu na to, że – jak już wcześniej wspominałam – chcą się dopasować do współcześnie wykreowanego modelu. Naomi Wolf określa to mianem „mitu piękności’, cytując jej słowa: „kobiety muszą jej pragnąć, mężczyźni muszą pożądać kobiet, które je posiadają”[11].

Piękno jest pojęciem względnym, jednak nie dla wszystkich. Świat telewizji, reklamy, show biznesu ma ściśle określony i precyzyjny obraz wizerunku kobiety. Współczesny kanon piękna jest niezwykle wygórowany. Wpisać się w niego mogą tylko nie liczni. Nie trzeba się długo zastanawiać jak wygląda obecnie ten kanon, ponieważ określenie go przychodzi nam bez trudu. Dzieje się tak dlatego, że jesteśmy bombardowani ze wszystkich stron plakatami, reklamami, zdjęciami i innymi formami przekazu, na których dominuje obraz kobiety szczupłej, z niebotycznie długimi nogami, z jędrnymi pośladkami, płaskim brzuchem, krągłymi, kształtnymi piersiami, pięknej twarzy z wielkimi oczami, ponętnymi ustami i ze wspaniałymi długimi, błyszczącymi włosami. Owych charakterystycznych cech przedstawionego bóstwa można by wypisywać bez końca. Jednak posiadać te wszystkie cechy jest rzeczą nad wyraz trudną, czy raczej nawet graniczy to z cudem. Jest więc to ideał nieosiągalny. Niestety nie wszystkie kobiety to rozumieją i za wszelką cenę próbują upodobnić się do opisywanego cuda. Wszystko w porządku jeśli jest to zwyczajne, rozsądne dbanie o siebie, oparte na zbilansowanej, zdrowej diecie i umiarkowanym ćwiczeniom, które oprócz zgrabnej sylwetki gwarantują dobre samopoczucie i zdrowie. Dołączyć do tego można pielęgnację ciała, mającą na celu poprawić jego ogólną kondycję i wygląd. Wszystko to zapewniają specjaliści, instruktorzy i trenerzy w siłowniach czy salony kosmetyczne i Spa. Przywołany już wcześniej Mike Featherstone w artykule The Discourse of Diet zauważa, że dzisiejsze społeczeństwo skoncentrowane jest na reżimie dietetycznym, aktywności fizycznej i kosmetykach.[12] Ale nie trudno i nam to stwierdzić, ponieważ, jak to się potocznie mówi, reklama robi swoje. Na każdym kroku spotykamy afisze promujące jakiś kosmetyk, który sprawi, że będziemy młodsze, piękniejsze, mężczyźni będą nas pożądali. Gama kosmetyków do wyboru jest niemożliwa do zliczenia, poprzez balsamy ujędrniające, antycelulitowe, przeciw rozstępom, nawilżające, wygładzające, liftingujące, wyszczuplające, brązujące, regenerujące, mleczka i kremy podobnego typu, z tym, że kremy dochodzą jeszcze przeciwzmarszczkowe – już po 20 roku życia, następnie są szampony, odżywki bez spłukiwania, ze spłukiwaniem, maski do włosów, lakiery, żele, pianki, pudry, gumy do włosów, a i oczyliście cała gama farb do włosów, idąc dalej są żele pod prysznic, do kąpieli, pillingi, również antycelulitowe, wyszczuplające, wygładzające, odżywiające itd. Później mamy kosmetyki do makijażu, czyli podkłady – miliardy! – pudry (sypkie, w kamieniu, w granulkach, w kremie, w formie musu),  później mascary: pogrubiające, wydłużające, odżywiające, pogrubiające i wydłużające, czarne lub super-czarne, kredki do oczu, cienie do powiek, pomadki, konturówki, błyszczyki i wiele, wiele więcej. A i nie można zapominać o przyrządach mających za zadanie upiększyć kobiety, czyli zalotki, lokówki, prostownice, plastry z woskiem, depilatory, cążki, pęsety i znów długo by wymieniać. Ogólnie rzecz biorąc, przemysł kosmetyczny rocznie zyskuje 22 mld USD[13]. Całkiem sporo, prawda? Lecz moje pytanie brzmi: po co?
Czy kobieta, która dajmy na to, ma dzień wolny, nic nie musi robić, ani wychodzić z domu, z nikim się nie będzie widzieć, to czy wtedy wstanie godzinę wcześniej, by się wyszykować? Z pewnością nie. Bo nie musi. Bez makijażu i w wygodnych dresach czuje się wygodnie swobodnie i pięknie – dla siebie. A nawet jeśli nie pięknie, to się tym nie przejmuje. Niestety takie dni zdarzają się bardzo rzadko. Dlatego każdy poranek kobiecego życia wygląda tak samo. Bardzo się stara aby wyglądać pięknie, tak jak życzy sobie tego świat. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że są kobiety, które nie przywiązują do tego uwagi, ale czy są uznawane przez społeczeństwo za piękne?? Pielęgnacja ciała jest w kulturze koncepcyjnej bardzo ważna. Mike Featherstone pojęcie pielęgnacji ciała porównuje do maszyny[14], czyli znów spotykamy się z utowarowieniem. Ale nie chodzi tylko o kosmetyki i zabiegi, ale także o uprawianie sporu. Współczesna kobieta, od której wymaga się. aby miała smukłe, jędrne ciało, chodzi na siłownię, na basen, jeździ na rowerze, biega, chodzi na aerobic. Stara się, aby utrzymać ciało w dobrej formie. Bo ciało to podstawa. Taki jest współczesny model. Uznawane jest, że jeśli ktoś dobrze wygląda to dobrze się czuje, jest zdrowy i silny, nawet podświadomie uznajemy go za dobrego człowieka, choć często nawet tak nie jest, nawet nie znamy tej osoby, ale oceniamy tak, ponieważ dobrze wygląda. Wygląd wpływa na to, jak kogoś odbieramy. A na wygląd wpływają również diety.
Któż z nas nie słyszał tego słowa! Dieta atkinsona, dieta wysokobiałkowa, owocowa, weekendowa, South Beach, dieta kapuściana, dieta gwiazd, wszystkie tzw. „diety cud”, które mają pomóc – oczywiście kobiecie - pozbyć się zbędnych kilogramów. Niektóre z tych diet są strasznie restrykcyjne i powodują efekty odwrotne od zamierzonych. I zamiast mobilizować, zniechęcają.

Cały poruszony przeze mnie opis współczesnego wizerunku kobiety jest subiektywny, ponieważ jestem kobietą. Mężczyźni widzą to inaczej. Im się wydaje, że to takie proste być pięknym, być takim, jak chcą inni. A tylko kobiety, które pragną być postrzegane jakie piękne, wiedzą ile to wymaga poświęceń. Jak bardzo to wpływa na kobieca psychikę. Ciągłe obserwowanie i porównywanie, a przede wszystkim ocenianie. Kobieta należy do płci słabszej. Nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Jest wrażliwa, delikatna, łatwiej niż mężczyzna poddaje się, załamuje. Dlatego wiele kobiet ma zaburzenia psychiczne, jak bulimia czy anoreksja. A współczesny świat wcale im tego nie ułatwia. Promuje się bycie chudym, w różnych programach emitowanych w telewizji, w który dziewczęta szczupłe wygrywają, a te o normalnych, zdrowych kształtach nie, zostają wyrzucone z programu, ponieważ - jak im powiedziano - były za grube. I takie i formacje docierają do nastoletnich odbiorczyń. I w ich psychice powstaje obraz, że tylko będąc szczupłe osiągną zamierzony cel, będą doceniane i lubiane. Dlatego przestają jeść. Liczy się dla nich tylko wygląd. Nieważne jest zdrowie, szkoła czy praca. Liczy się to, aby dobrze wyglądać. Nawet powstają różnego rodzaju strony internetowe dla takich dziewcząt ponieważ łączą się one w grupy, w których otrzymują wsparcie i zrozumienie. Są to tzw. strony pro Ana. „Pro” czyli „za” i „Ana” jako skrót od anoreksji. Zamieszczane są tam zdjęcia innych anorektyczek jako inspiracji. Strony takie posiadają dekalog, którego dziewczęta mają przestrzegać. Tylko że owy dekalog nie składa się z 10 przykazań a z 30 lub 40. A wszystkie mówią o tym, aby się głodzić, że jedzenie jest wrogiem a nie sprzymierzeńcem, że jeśli chcesz być szczęśliwa musisz być bardzo chuda, że jak będziesz gruba to będziesz brzydka, że nie będziesz mieć chłopaka, nikt Cię nie będzie lubił, że bycie chudym jest dobre i popularne.A najbardziej straszne jest to, że dziewczęta zamieszczają tam swoje zdjęcia z etapów chudnięcia a inne mogą to komentować i wspierać je w zamierzonym celu, uzyskania tzw. rozmiaru zero. Często pojawiają się tam komentarze typu; „świetnie wyglądasz!, „oby tak dalej. A w rzeczywistości z tych dziewcząt zastała sam skóra i kości i są krok od śmierci. Wiele z nich nie potrafi się przestać odchudzać. I umiera. A wszystko dlatego, że chcą być piękne jak gwiazdy, które widzą w telewizji. Media mają bardzo duży wpływ na kreowanie wizerunku. I niestety muszę stwierdzić, że robią to w niewłaściwy sposób. Kreują nie to, co powinny. Budują - moim zdaniem - wypaczony wizerunek kobiety, a nie taki, jaki powinien być.

Podsumowując moje rozważania muszę z przykrością stwierdzić, że obecnie w epoce postmodernizmu, który podobno chce zerwać z przeszłością, odnajduję ten sam sposób postrzegania kobiety, jak w przeszłości. Kobieta to ciało. Reszta jest tylko dodatkiem. Zależy od jej indywidualnych potrzeb. Wcześniej też tak było. Kobieta musiała być taka i taka. Wszystko określone, ustawione w reguły, szeregi. Bez możliwości odstępstwa od normy. Jak tylko kobieta była inna, odróżniała się, to albo uznawano ją za heretyczkę, czarownicę i spalano na stosie, albo zabijano w inny sposób lub po prostu wykluczano ze społeczności. Lecz czy dzisiaj tak nie jest? Czy jeśli ulicą przejdzie się otyła, niechlujnie ubrana kobieta, to czy nie wzbudzi to emocji, zwłaszcza tych negatywnych? Kultura wpoiła nam pewien schemat, od którego nie możemy się uwolnić. A jak tylko kobieta wspomina o tym, że jest gorzej traktowana, że jest traktowana przedmiotowo, to uznana zostaje za feministkę i już wliczona do tego kręgu, który trzeba przyznać obecnie jeszcze uznawany jest za inny, z nachyleniem negatywnym.  

Niestety nic z tym nie można zrobić. My, jako kobiety, jesteśmy zmuszone albo się dostosować i strać się sprostać ideałowi narzuconemu przez społeczeństwo, albo pozostać sobą, co wydawało by się najrozsądniejsze, lecz niestety bardzo trudne, bo naginamy zasady, a jak wiadome różnie z tym bywa. Jednak jak dobrze znam siebie i kobiety, to nie boję się stwierdzić, że większość z nas pragnie się w ten kanon wpasować, zapisując się na siłownie, kupując nowe szpilki, czy udając się na zabieg do kosmetyczki. Oczywiście będziemy mówić, że robimy to dla siebie, lecz wiemy jaka jest prawda. Mam tylko nadzieję, że kultura, której podlegamy, ale i którą tworzymy stanie się dla nas łaskawsza i pozwoli być nam pięknymi, ale bez wyrzeczeń, bólu i stresu. Lecz, czy to możliwe? Odpowiedź na to pytanie przynieść może tylko czas. I jutro. Oby lepsze od dnia dzisiejszego.

 

[1] U. Eco, Historia piękna, Poznań 2005, s. 37

[2] Ibidem.

[3] Ibidem.

[4] Por. L. Winniczuk., Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, Warszawa 1983, s. 214.

[5] Por. http://www.kosmetolog.com.pl/pl/Artykuly2/Byc-piekna-jest-zawsze-wyzwaniem-dla-kobiety.

[6] U. Eco, op. cit., s. 196.

[7] Pojęcie to używane jest przez wielu współczesnych antropologów, socjologów, badaczy kultury, m.in. przez Zygmunta Baumana, Katarzynę Kaniowską.

[8] Czyt. więcej na ten temat: K. Kaniowska, Antropologia wobec postmodernizmu, [w:] Transformacja, ponowoczesność wokół nas i w nas, pod. red. Adama Palucha, Wrocław 1999, s. 16.

[9] Z. Bauman, Ponowoczesne przygody ciała, [w:] Antropologia ciała: zagadnienia i wybór tekstów,
A. Chałupnik, Warszawa 2008, s. 99.

[10] M. Featherstone, Ciało w kulturze konsumpcyjnej, [w:] Antropologia ciała…, op. cit., s. 111 – 112.

[11] N. Wolf, Mit piękności, [w:] Antropologia ciała…, op. cit., s. 103.

[12] M. Featherstone, op. cit., s. 114 – 115.

[13] N. Wolf, Mit piękności, [w:] Antropologia ciała…, op. cit. s. 106.

[14] M. Featherstone, Ciało w kulturze konsumpcyjnej, [w:] Antropologia ciała…, op. cit., s. 113.

Licencja: Creative Commons
5 Ocena