Dzisiejszy dzień,19 lutego 2007 roku, można zapisać w kalendarzu – przynajmniej moim – jako szczyt śmieszności.
Pierwszy powód do śmiechu jest na stronie: http://www.korespondent.pl/index.php?x=artykul&id=2882 Świat równoległy odkryty!
A drugi na http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=wi&dat=20070217&id=wi11.txt Raport o działaniach WSI.
Dwa teksty z pozoru rozdzielone latami świetlnymi odległości, ale uśmiać się można setnie...
W odległych latach służby wojskowej - w tak zwanym Ludowym Wojsku Polskim - miałem okazję osobiście, jako szeregowy żołnierz, oglądać Ministra Obrony Narodowej Mariana Spychalskiego.
Oglądałem go przez małe okienko na strychu budynku sztabowego. Byłem żołnierzem funkcyjnym. Pisarzem sekcji politycznej, a więc byłem uprzywilejowany. Zostałem w koszarach, gdy pozostały „stan osobowy” ganiał jak „zające – szaraczki” na polu manewrowym. By nie zakłócać błogiego nastroju „czcigodnego ministra wizytującego jednostkę mięsa armatniego, czyli pierwszego rzutu na wypadek wojny.
W jednostce tej wszystko było „tajne przez poufne”, ale nie tajne, gdy podczs apelu przez głośniki dowódca krzyczał:Czołem żołnierze (...) pułku zmechanizowanego. Głos niosło prawie do granicy niemieckiej, czyli granicy naszego największego wroga.
Moje oglądanie ministra ze strychu to pewnie było preludium „świata równoległego odkrytego”. Preludium przynajmniej dla mnie. Przed chwilą słyszałem jak były prezydent wykrzykiwał do obecnego coś na temat słowa zaczynającego się od litery d...
Czasy się zmieniły. Już nie musi były prezydent patrzeć na obecnego przez okienko na strychu. Może sobie pokrzyczeć gdzie chce. Dobrze mu tak, Po co zatrudniał bez konsultacji z WSW swoich ministrów? Jest fajnie.Za rosyjskim – ze zgniłego komunizmu – filmem Świat się śmieje. Ubaw po pachy. W PRL było by migiem „po ptokach”.Ale PRL wygryziono i pozostał nam przezabawny Raport o WSI.
Raport przypomina mi pisane na maszynie, – gdy byłem pisarzem w wojsku – tezy do szkoleń politycznych z okazji 20-lecia PPR. Te tezy później śniły mi się, widziałem je w aluminiowej misce obiadowej w czasie obiadu, czyli jedzenia grochówki na kościach schabowych. Szkoda, że te czasy są już historyczne. Dzisiaj żaden kucharz, w żadnej polskiej restauracji nie gotuje takich zup. A ten czarny razowy chleb teraz, po latach, śni się i przywołuje wspomnienia smaku żołnierskiej kuchni.
Nawet mędrzec nie wiedział, że ma z tyłu przedział. Z tym kojarzą mi się dzisiejsi decydenci, co wydumali likwidację WSI i opracowanie humoreski zwanej raportem.
Dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego był generał O. Trochę z krwi Rumun. Był on wcześniej – w randze pułkownika – dowódcą dywizji, w skład, której wchodził pułk, w którym służyłem za śladowy żołd i pół paczki papierosów na dzień. Tego żołnierza z ogromną fantazją nikt nie oszukał. Przydałby się do zastąpienia Antoniego Macierewicza na stanowisku likwidatora służb specjalnych. Nikt by go nie oszukał i każdy by go „kochał” tak, jak piszący ten tekst po latach.
Wtedy śmiech szedł z innej strony. Ze zbiórek oficerów na drzewach robionych przez sławnego O. Z wrzucania petard do kotłów z zupami po całonocnym przemieszczaniu się w lasach bydgoskich dywizji – w celu sprawdzenia szybkości zaprowiantowania dla wojska.
Łza w oczach się pojawia, gdy słyszy się aktualnego ministra obrony narzekającego na byłego prezydenta.
Całkowity zanik ludzkiej fantazji. Śmiechu warte, ale....co? Pewnie kolejny raport opisujący to, co się toczy i musi toczyć, gdy istnieje życie. Znów następne pokolenia będą mieli używanie. Będą mówili: a nie mówiłem?
I tak do końca świata w 2012 roku. Ciekawe czy prawdziwe są przepowiednie?