Starcia zaczęły się już przed meczem Al- Masry-Al -Ahly, ale dopiero po końcowym gwizdku sędziego rozpętało się prawdziwe piekło. Niespodziewanie mecz zakończył się zwycięstwem gospodarzy 3:1i wtedy wściekli kibice z Kairu wtargnęli na boisko. Policja i służby porządkowe nie zdołały powstrzymać nacierającego tłumu, można powiedzieć, że służby stroniły od zdecydowanej interwencji. Większość kibiców zginęła wskutek ran kłutych, wstrząśnienia mózgu (ponieważ kibice nie mieli dokąd uciekać i spadali z wysokiej trybuny) oraz uduszenia lub stratowania. Według nieoficjalnych informacji wśród ofiar są również pracownicy ochrony. Egipskie Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 76 ofiarach śmiertelnych bilans ten może wzrosnąć i ponad 1000 rannych.
Egipcjanie to naród, który w jedną chwile zmienia się w wybuchową mieszankę, a bitwa nie była przypadkowa - łatwo można było dostrzec, że ludzie dążą do starć. Jeden z piłkarzy Al-Masry Port Said, Mohamed Aboutreika wyznał, że jeden z kibiców zmarł na jego oczach. Większość uczestników zamieszek była wyposażona w noże. O ochronie imprez masowych oraz ogólnym bezpieczeństwie w Egipcie nie ma mowy od roku, kiedy obalono prezydenta Hosni Mubaraka. Policantów jest mało, są źle wyszkoleni i unikają zdecydowanych interwencji. Klub Al-Ahly jest najbogatszym to najpopularniejszym w Egipcie, ale i bardzo znienawidzony. Z kolei Al-Masry to ich najgroźniejszy rywal a starcia kibiców obu klubów dochodzi od lat. Po tych wydarzeniach zawieszono mecz Zamalek z Haras El Hodood, a wściekli kibice podpalili trybuny stadionu. Dziś tragedią miał się zająć parlament. Największa tragedia mydarzyła się w Moskwie w 1982 roku po po meczu pucharu UEFA pomiędzy Spartakiem a holenderskim HFC Haarlem. Władze ZSRR informowały wówczas o 61 ofiarach, ale według nieoficjalnych źródeł zginęło aż 340 osób. Mecz eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 1964 roku pomiędzy Peru i Argentyną pochłonął 318 ofiar.