Wiesz co to „syndrom studenta"? Nic innego jak odkładanie nauki przed egzaminem, aż do samego egzaminu. Taką rozwlekłość zadań do maksymalnego możliwego czasu odkrył pan Pareto. Czy coś z jego prawem można zrobić, by zyskać więcej czasu?

Data dodania: 2007-11-20

Wyświetleń: 16105

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wiesz co to „syndrom studenta"?

Nic innego jak odkładanie nauki przed egzaminem, aż do samego egzaminu. Chyba każdy przez to przeszedł - i to nie koniecznie na studiach. Po prostu lubimy odkładać tak długo, jak się da - aż nadchodzi godzina „zero" gdy trzeba się sprężyć.

Cyril Northcote Parkinson zaobserwował to zjawisko maksymalnego rozwlekania czynności przy okazji swoich badań i ... mamy prawo Parkinsona.

Za wikipedią jego prawo brzmi: Praca rozszerza się wprost proporcjonalnie do czasu wyznaczonego do jej wykonania. (oryg. ang. Work expands as to fill the time available for its completion).

Chciałbym pójść za ciosem i w kilku dedykowanych artykułach spojrzeć na to prawo pod kątem nie tylko czasu, ale także pieniędzy i przestrzeni. Według mnie działa i tam.

W tym tekście będzie wersja poświęcona czasowi.

Czy coś z prawem można zrobić, by zyskać więcej czasu?

Spróbujmy :)

Wróćmy więc do przykładu studenckiego - ile razy uczyłeś się tuż tuż przed egzaminem?

Zarwana noc po to tylko by ślęcząc nad książkami, notatkami i powycinanymi ściągami spróbować nadgonić zmarnowany czas - i wbić do głowy wszystko to, co się tylko da.

Jak się wtedy czułeś? Nie miałeś po takich przejściach ‘mocnego postanowienia', że do następnego egzaminu to już na pewno zaczniesz wcześniej, by móc naukę rozłożyć na sensowne i przyswajalne raty?



Tak samo ma się sprawa w pracy - przygotowanie raportu, prezentacji itd. Odkładanie na ostatnią możliwą chwilę jest bardzo ryzykowne. Nie masz wtedy pola manewru i wszystko zaczyna Ci się palić w rękach.

Nie masz wtedy również możliwości na poprawkę, uzupełnienie, czy też spokojne odleżenie przygotowanego materiału - czasami mądre rzeczy przychodzą do głowy już po opracowaniu.



A co, jeśli tego dnia będziesz się źle czuć, albo wpadnie coś, co również MUSISZ zrobić?

Zaczyna być nieprzyjemnie gorąco... a wszystko przez nieumiejętne wykorzystanie mądrości Cyrila Northcote Parkinsona :)



Prawo Parkinsona to nie tylko odwlekanie na później. Mówi też o tym, że faktycznie zużywamy tyle czasu, ile na zadanie sobie wyznaczymy. Jeśli założysz, że przygotujesz materiał w 1 dzień - to tyle Ci to zajmie. Gdybyś za to wyznaczył sobie, że przygotujesz w 1 godzinę - też byś tego dokonał w zadeklarowanym czasie. Skupiłbyś się po prostu na najistotniejszych sprawach i odpuścił resztę.



Kilka sposobów, w jaki możesz wykorzystać prawo na swój użytek - zyskasz czas i rzadziej będziesz się stresował przed godziną „zero".


Wyznaczaj terminy. Krótsze terminy

Przede wszystkim określaj, ile na dane zadanie poświęcisz czasu. Nie ma nic gorszego jak zabieranie się za coś, bez jasnego horyzontu czasowego. Słyszałeś pewnie o zasadzie SMART przy określaniu celów. To ‘T' (czyli Terminowy) jest szalenie istotne, bo od razu narzuca ramy czasowe celu/zadania i wtedy możesz podjąć świadome decyzje - na czym się skupić, jakie założyć tempo pracy itd.



A teraz: założ krótsze terminy.

Powiedzmy, że chcesz napisać jakiś tekst (czy też pracę/wypracowanie/raport/prezentację etc). Zamiast założyć sobie 3 godziny na napisanie całości. Wyznacz sobie 15 minut na zrobienie planu, następnie 1h na napisanie według opracowanego planu i na koniec 15 minut na poprawki. Na pewno będziesz zadowolony z rezultatu. I z zyskanego czasu.

Inny przykład? Np. rozliczanie PITów - doskonały obraz prawa Parkinsona. Skoro ostatnim terminem rozliczeń jest 30 kwietnia no to wszyscy zwlekają tak długo jak się da i potem grzęzną w kolejkach. A jak jeszcze przez przypadek zapomną się podpisać... tragedia, bo znowu w kolejkach...

Zamiast więc kwitnąć w kolejkach, wyznacz sobie krótszy termin - przecież możesz rozliczyć się nawet w styczniu, tuż po odbiorze kwitów od pracodawcy, banku itd.

To samo dotyczy celów długoterminowych. Np. chcesz napisać magisterkę - uczelnia daje Ci na to 2 lata. Zamiast trzymać się 2 lat, wyznacz sobie tydzień na konspekt, 2 tygodnie na gromadzenie materiałów, tydzień na .... - w ten sposób najprawdopodobniej Twoją pracę napiszesz w mniej niż pół roku.



Oczywiście bądź realistą przy wyznaczaniu terminów - dziecko rodzi się w 9 miesięcy a nie krócej. Nie da się niektórych zadań skrócić do nierealnie krótkich okresów.





W całym tym procesie skracania terminów chodzi tak naprawdę o 2 rzeczy:
1. Natychmiastowe działanie

Jeśli masz mniej czasu - nie będziesz odkładać na później. Umiejętne wykorzystanie prawa Pareta pomoże Ci uporać się z nawykiem odkładania, czyli po fachowemu prokrastynacji.

Odkładanie to paskudny nawyk - i warto to zwalczyć. Jeśli szukasz jeszcze kilku sposobów pomocnych w walce z prokrastynacją - odsyłam tutaj.


2. Koncentracja na najważniejszym

Im mniej czasu tym bardziej musisz się skupić na na najistotniejszych rzeczach. Przestaniesz odrywać się od pracy, wypełniać czas głupotami, czy też, już pracując nad czymś, nie będziesz marnował czasu na mało ważne aspekty.

Pewnie znana Ci jest zasada Pareto - czyli 80/20? Czyli w naszym przypadku: 80% rezultatów można osiągnąć poświęcając 20% czasu.

Skup się na najważniejszym i zakończ zadanie. Perfekcjonizm w każdym zadaniu nigdzie Cię nie doprowadzi. Liczą się efekty.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena