Ludzie, którzy uważali że hossa na rynku trwa wiecznie oraz, że mimo okresowych spadków, dobra koniunktura wraca na rynek powodując średni kilkuprocentowy roczny wzrost na pewno są teraz mocno rozczarowani.

Data dodania: 2007-11-18

Wyświetleń: 3212

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Ostatnie sesje giełdowe przyniosły bardzo duże spadki. Każdego dnia główne indeksy spadały przynajmniej o 1,5%. Blady strach padł przede wszystkim na posiadaczy akcji małych i średnich spółek (indeksy tych spółek notowały nawet 6% spadki), którzy zaczęli „trząść się” o swoje zdywersyfikowane portfele. Czy spadki, z którymi obecnie mamy do czynienia potrwają?

Obawiam się, że tak, choć może nie w najbliższym czasie. Rynek jest już dość mocno wykupiony, dlatego naturalnym ruchem cen będzie krótkoterminowe odreagowanie. Natomiast perspektywa długoterminowa rysuje się niezbyt ciekawie. Nie ma mowy o powrocie hossy zakończonej letnią korektą. Rynek akcji jest przeciwnie skorelowany z rynkiem towarowym, a analitycy przewidują, że ceny ropy mogą wzrosnąć nawet w okolice 130 dolarów za baryłkę. Jeśli ten scenariusz się ziści, będziemy świadkami jeszcze większych spadków niż te, których już doświadczyliśmy.

Niektórzy twierdzą, że rynek znajduje się w fazie trój falowej, książkowej korekty – oby mieli rację, bo ja jestem sceptycznie nastawiony do tych informacji. Z teorii Elliota wynika, że korekta składająca się z trzech fal występuje po pięcio-falowych wzrostach, a przecież nie było wyraźnych tego typu fal przed letnią korektą. Krótkoterminowy trend wzrostowy, który został przełamany, składał się z pięciu fal, po których moim zdaniem dopiero teraz powinna nastąpić korekta w postaci trzech fal. Jeśli miałoby to miejsce, na wykresach zacznie pojawiać się zygzak (5-3-5), a ceny osiągną nowe minima.

Piątkowe notowania zakończyły się prawie, że idealnie na poziome letniego dna, a w dodatku mało brakuje, żeby wsparcie wyznaczone tym dnem, zostało w nadchodzącym tygodniu przełamane. Jeśli po przełamaniu wsparcia spadki utrzymałyby się, przez co najmniej dwa dni, można będzie wtedy powiedzieć o przybierającej na sile bessie. Obecna kondycja rynku rysuje się naprawdę marnie. Wolumen nie pokrywa się z ceną – cena spada, natomiast obroty rosną, co jest oznaką słabości. Zbliżamy się, zatem do kolejnego dna cenowego, które powinno pojawić się w przeciągu kilku kolejnych sesji.

Mimo, że powoli zaczyna brakować akcji, które można by sprzedawać, trzeba pamiętać, że potencjalnym zagrożeniem są TFI. Co prawda bardzo dużo środków zostało dotychczas wycofanych z funduszy inwestycyjnych, ale cały czas istnieje spora ilość aktywów towarzystw, które cały czas znajdują się w obrocie. Jeżeli posiadacze nieumorzonych jednostek zaczną się buntować i wycofywać się z funduszy, pojawią się bardzo poważne problemy i tym samym jeszcze silniejsze spadki.

Pocieszeniem w chwili obecnej jest fakt, że na spadkach można zarobić o wiele więcej i w krótszym czasie niż podczas wzrostów – wiedzą o tym inwestorzy korzystający z opcji i związanych z nimi strategii. Tym uczestnikom, którzy nie mieli tyle chęci, żeby uczyć się o strategiach gry giełdowej, życzę trwałego powrotu dobrej koniunktury na rynki kapitałowe, co może nie nastąpić zbyt szybko.
Licencja: Creative Commons
0 Ocena