Żegnając dziewczęcą wolność, szykując się do ceremoniału zamiany wianka na małżeński czepiec, warto ostatni wieczór spędzić w serdecznym gronie najlepszych przyjaciółek. I wznieść toast za dobrą przeszłość oraz za jeszcze lepszą przyszłość!!!

Data dodania: 2011-10-13

Wyświetleń: 1767

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Dziewczyny, które organizowały wieczory panieńskie dla swoich znajomych albo same przeżyły takie przedślubne wygłupy, ścigają się w opowieściach, co warto wówczas przygotować, co kupić, gdzie się udać. Joanna z Warszawy wspomina panieński swojej współlokatorki. Na pierwszy ogień, po wypiciu w mieszkaniu paru słodkich drinków, dziewczyny poszły do centrum, by poddać przyszłą pannę młodą paru testom. Najpierw nieszczęsna musiała pytać przechodniów o najbliższy klub go-go, w którym – rzekomo – chciała złożyć swoje CV. Następnie, w jednej z większych księgarni, zadawała ekspedientom pytania na temat domniemanej księgi kamasutry, wydanej w wersji „3D”: kiedy się ukaże i ile może kosztować… Śmiechu było co niemiara, aż do momentu, gdy rozpromieniona narzeczona nie ujrzała przy jednym z regałów swego promotora pracy magisterskiej. Panny szybko opuściły sklep. Chichotom nie było końca.

Inna imprezowiczka opowiada, jak to specjalnie na wieczór panieński przyszłej szwagierki sprowadziła ze sklepu internetowego makaron w kształcie wielce wymownym i podała tę potrawę wszystkim zaproszonym dziewczynom. Następnego dnia, po odespaniu szalonej imprezy w klubie tanecznym, niektóre panny (w tym, niestety, panna młoda) skarżyły się na dziwną wysypkę. Na szczęście zaatakowała ona tylko na parę godzin i po zażyciu witamin, problem zniknął. To dobrze, bo zważywszy na odsłonięte ramiona i dekolt w sukni ślubnej, alergia pokarmowa w postaci wysypki byłaby raczej niewskazana.

Bywa też, że wieczory panieńskie obfitują w niespodziewane wzruszenia. Oto jedna z sióstr panny młodej, tak silnie przeżywała fakt, że niedługo rodzina powiększy się o kolejnego szwagra, a młodzi złożą przysięgę na całe życie, iż dzień przed ślubem – dosłownie – uderzyła w lament. Płakała tak długo, że zaniepokojone uczestniczki imprezy zaaplikowały jej kilka kropel uspokajających (wlanych do… drinka). W wieczór panieński najbardziej więc oszołomiona była świadkowa, której podkrążone oczy podziwiać można było następnego dnia w kościele i w sali weselnej. Dziewczyna tłumaczyła jednak, że - po prostu - tak się wzruszyła szczęściem siostry. Zaś przy okazji innej – niewielkiej fety, zorganizowanej na cześć szacownej panny młodej, najwięcej alkoholu przyswoiła jej najlepsza koleżanka, Marta.

Dziewczę, zamiast wspierać przyszłą oblubienicę, najpierw wznosiło niekończące się toasty za „ładną pogodę weselną” (uroczystość miała odbyć się w hotelu, więc aura była bez znaczenia), za „liczne potomstwo dla młodej pary” (zakochani mieli już synka, a drugiego dziecka nie planowali zbyt szybko), za grube koperty od gości itp. Po czym pannę Martę podziwiać można było, jak z opróżnioną butelką likieru, mości sobie legowisko w wannie, w mieszkaniu narzeczonych. Przykryta ręcznikami, nic nie pamięta z całego wieczoru, ale reszta uczestniczek – ponoć – bawiła się doskonale. Jak to zwykle bywa przy tego typu imprezach.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena