Na potwierdzenie - wspomnienia uczestniczek takich imprez. Relacja pierwsza przedstawia dość zwariowany wieczór panieński, organizowany przez kilka dziewczyn. Bohaterką wieczoru była niejaka Jola, bardzo podekscytowana czekającymi ją obowiązkami żony i pani domu. Narzeczeni bowiem, na kilka miesięcy przed ślubem, wprowadzili się do nowego mieszkania, w którym to właśnie miała się odbyć cała impreza. W planach było jeszcze wyjście do pobliskiego klubu, ale sprawy „na miejscu” nabrały niespodziewanego obrotu. Otóż, przy dźwiękach tanecznej muzyki, wręczono Joli naręcze różowych gadżetów. Były - świecące w ciemności - różki diabelskie, prześwitująca koszula na noc poślubną, wałek do ciasta i „bicia męża” plus „magiczna różdżka” do spełniania wszystkich fantazji…
Dziewczyny przyrządziły alkoholowe napoje, okraszone bibułkowymi parasolkami i barwnymi rurkami, po czym zaczęła się zabawa w testowanie możliwości przyszłej panny młodej. Bohaterka wieczoru miała odpowiedzieć na pytania, wcześniej zadane jej partnerowi. Za każde nieodgadnięte hasło (typu: Jego ulubiony kolor, Jego wymarzone wakacje, Jego największa wpadka na studiach), Jola musiała wypić kieliszek wódki. To połączenie promili plus zjedzenie nietypowej sałatki (w daniu zmieszano wszystkie dostępne w kuchni produkty, by zaserwować pannie „rozmaite smaki życia” ), sprawiło że nieszczęsna Jolanta zaniemogła, a narastająca niestrawność skutecznie zamknęła ją w świeżo wyremontowanej łazience. Na domiar złego, jak wspominają uczestniczki wieczoru, okazało się, że w nowym budynku akurat zakręcono wodę. Po godzinie cucenia, Jolę ułożono na kanapie, by dać jej nieco ochłonąć przed – mającym się odbyć następnego dnia – ślubem. Emocje zrobiły swoje, ale panna młoda zapewniała rano, że bawiła się bardzo dobrze i obiecała „poprawiny panieńskiego”.
Druga relacja pochodzi z małej wiejskiej dyskoteki, gdzie spora grupa „psiapsiółek” zorganizowała radosny wieczór panieński. Dziewczyny zarezerwowały miejsce, zamówiły szampana i co chwilę wyciągały „bohaterkę wydarzenia” na parkiet. Nie przewidziały, że reszcie gości może nie spodobać to zawłaszczenie lokalu. Jedna z miejscowych „twardzielek”, w pewnym momencie zaatakowała więc przyszłą pannę młodą, kierując się – rzecz jasna – zazdrością o świetny humor uczestniczek imprezy
i o zapowiadaną głośno „pomyślność dwudziestoparoletniej małżonki”. Gdy dziewczyny chwyciły się za pukle i doszło do wrzasków, właściciele knajpy postanowili interweniować. Imprezę na moment przerwano, panny z panieńskiego przeproszono za incydent, fundując im dodatkową butelkę szampana. Zazdrośnicą zaś odesłano do domu. Może kiedyś doczeka się „swojego wieczoru”?
Czasami zdarza się też, że zaproszony na imprezę panieńską tancerz - nie do końca - odnajduje się
w roli bawidamka. Trzydziestoparoletnia bizneswoman z dużego miasta opowiada, jak na panieńskim jej kuzynki wystąpił nieco podstarzały striptizer, który z wielce obrażoną miną wykonał jakieś mało emocjonalne figury, po czym demonstracyjnie ubrał się i skierował do wyjścia. Na szczęście przyszła panna młoda promieniała takim szczęściem, że incydent zamienił się w świetny żart, odpowiadany kilkakrotnie podczas weseliska. Grunt to panieński optymizm i doborowa - kobieca – ekipa!