Po za tym antybiotyki nie działają ani na przeziębienie, ani na tym bardziej na grypę, bo grypę wywołuje wirus grypy, a antybiotyki nie działają na wirusy tylko na grzyby. Więc wygląda to następująco: człowiek bierze antybiotyki po to, że by wyzdrowieć (jest o tym niezwykle mocno przekonany), a tym czasem czyni szkody w organizmie, osłabia organizm i powoduje, że wirusy mogą jeszcze swobodniej się rozmnażać. Jednak same wirusy są nie ruszone przez antybiotyk, bo każdy z nich jest odporny na antybiotyki. Tak samo ma się sprawa z przeziębieniami. Człowiek bierze antybiotyk, bo chce się uodpornić, a tak na prawdę nieświadomie osłabia odporność organizmu. Nie dość, że wydaje pieniądze na antybiotyki, a nie należą one do tanich leków, to jeszcze osłabia swój organizm i później się dziwi, że byle jaki chłodniejszy dzień i jest już chory. Oczywiście to działa jak lawinowe domino i zaraz potem w "ruch" idą następne leki, które "koniecznie trzeba brać dla zdrowia".
A może by tak polak czy polka przestali przesadzać w końcu z tymi lekami? Wielu narzeka, że nie mają pieniędzy, a wydają góry pieniędzy na leki, które nie są w ogóle potrzebne. Najlepsze jest to, że ten temat jest w mediach wałkowany non stop, w zasadzie to co roku. I póki co edukacja nic nie pomogła, Polacy kupują coraz więcej leków całkowicie bezmyślnie. W jednym z badań przeprowadzonych w Polsce dowiedziono, że Polacy kupują leki, antybiotyki i różne inne specyfiki, a potem leżą na półce, aż się przeterminują i w końcu zostają wyrzucone do śmietnika. Pod względem wyrzucanych leków do śmietnika na głowę mieszkańca jesteśmy w czołówce światowej. A potem narzekają, że nie ma w budżecie domowym pieniędzy.