Od jakiegoś czasu, z coraz większą intensywnością, przysłuchuję się wszelkim wypowiedziom wśród swoich znajomych, rodziny, kolegów i osób medialnych. Nie wynika to z poprzedniego braku zainteresowania wypowiedziami, ale z trącającego moją trąbkę Eustachiusza akcentu, który w pewnych środowiskach powinien być delikatnie rzecz ujmując –właściwy i poprawny oraz zgodny z prawidłami polskiego słownictwa. Profesor Jan Miodek, czy Jerzy Bralczyk uzasadnią, dlaczego tak, a nie inaczej należy posługiwać się słowem, a ja, jako obrońca polskiego języka w mowie i jako praktyk, od którego się wymagało czystości wypowiedzi, postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze co niniejszym właśnie czynię.
Ponieważ to temat-rzeka, ograniczę się teraz do jednej tylko przypadłości, która zakorzeniła się w umysłach moich współbraci, chociaż powinna odejść z epoką PRL-u.Ówczesna ekipa rządząca zaraziła całe pokolenie naszych mam i ojców (niektórzy dziadkowie i babcie stanowili bardziej odporny materiał),akcentem, który non stop był wtłaczany w uszy. Chodzi mi o czasowniki 1-szej i 2-giej osoby liczby mnogiej czasu przeszłego typu : Zrobiliśmy, wykonaliście, dokończyliśmy, wykończyliśmy, akcentowaliśmy, zaangażowaliście, poszliście i zdechliście, a potem przyszliście i nagadaliście i napiętnowaliście, że to zepsuliście.
Może to dla niektórych będzie nowość, tak jak to, że całe życie mówią prozą, ale akcent w tych słowach wypada na trzecią sylabę od końca, a nie na przedostatnią, co powszechną jest manierą.
Tak więc mówimy
Naprawiliśmy, Poszliście, Napiętnowaliście Zepsuliście. Akcentowaliśmy Dostaliście
Zostawmy więc …liście jesieni , jeżeli chcemy coś zmienić
Zadanie na dziś:
Wsłuchaj się w słowa towarzystwa w którym przebywasz i zwróć uwagę, czy należy ono do pokolenia PRL-u. Naprawę jednak zacznij od siebie.