Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że od jakiegoś czasu intensywniej uczę się angielskiego. Nie oznacza to jednak, że jakoś ciężej nad nim pracuję. O co więc chodzi?
Ja się angielskim otaczam. Dokładnie tak, jak to zaleca Paweł Sikoń w swojej wspaniałej książce Szybka nauka języków obcych. Czytam książki i artykuły w tym języku. Wiadomo, że w internecie jest mnóstwo cennych materiałów po angielsku. Słucham nagrań (głównie motywacyjnych i związanych z biznesem). Oglądam CNN przy śniadaniu. Słucham radia BBC, że o zagranicznej muzyce nie wspomnę. Zdarza mi się nawet myśleć po angielsku :)
Jasne, że nie rozumiem wszystkiego. Czasami w ogóle nie wiem, o co chodzi, innym razem orientuję się w ogólnym sensie, ale nierzadko rozumiem większość informacji. A im więcej czytam i słucham, tym więcej rozumiem.
Oczywiście, to nie wszystko. Ponieważ zauważyłam, że mam dość ubogie słownictwo, pracuję nad nim. Bardzo pomaga mi w tym rewelacyjny program Profesor Henry (ja mam wersję 4.0, ale jest już nowsza). Nauka słówek z tym programem tak naprawdę nie wymaga większego wysiłku, bo dzięki dobrze pomyślanym ćwiczeniom i powtórkom słówka przyswaja się bardzo łatwo.
Niedawno znalazłam też ciekawą książeczkę "Łatwe przyswojenie słownictwa języka angielskiego" dra Mario Li Ulfe. To właściwie lista ok. 8000 słów, które są bardzo podobne w języku polskim i angielskim, a różnią się np. końcówką. Wystarczy poznać pewne zasady, aby móc używać kilku tysięcy nowych słówek!
Tak więc niby się uczę, ale za bardzo się nie przemęczam. Właściwie to świetnie się bawię. Was zachęcam do tego samego :)
UWAGA: Jeśli jesteś uczestnikiem ZPP, możesz umieścić swój link partnerski. Usuń ten nawias.