Jedna z rzeczy, która zawsze wprawiała i wprawia mnie nadal w zdumienie, jest to jak wielu ludzi „oddaje” swoje życie walkowerem. Ludzie ci cedują swoje pragnienia, plany i marzenia na swoje dzieci. Mówią np.: „Mi się nie udało, ale jemu/jej na pewno się uda”, „Jestem już za stary, by czegokolwiek wartościowego dokonać”, „Jestem za stary, by się zmienić, by zmienić coś na lepsze w moim życiu, by życ tak jak chciałem zawsze żyć”,„Ja nie mam szczęśliwego życia, ale zrobię wszystko, by moje dziecko było szczęśliwe” etc.
Nie neguję wartości jaką odgrywa troska rodziców o własne potomstwo. Tyle tylko, że pod tą opiekuńczą postawą kryją się często wymówki, dlaczego twoje życie nie wygląda tak, jak chciałeś/chcesz by wyglądało. Przekonujesz sam siebie, że ”poświęcasz” siebie dla dobra dzieci czy kogoś innego, by im się lepiej żyło.
A co z twoimi marzeniami?
Nie wszystkie marzenia wiążą się z posiadaniem dużej ilości pieniędzy. Co cię powstrzymuje, by np. zacząć robić coś, o czym zawsze myślałeś? Zazwyczaj tak naprawdę wola realizacji marzeń nie koliduje z troską o dzieci. Jest tylko wytłumaczeniem, dlaczego nie wziąłeś się za nie do tej pory. Owszem, jesteś szczęśliwy gdy twoje dziecko jest szczęśliwe – to zupełnie naturalne. Jednak jego szczęście nie może być warunkiem twojego. Jego życie nie jest twoim życiem.
Postaraj się o swoje własne powody do radości i do szczęścia. Wykorzystaj wszystko to, co masz teraz, bez oglądania się na kogoś innego.
Masz tylko jedno życie (chyba ze wierzysz w reinkarnację) i to jest twoje życie. Nie odkładaj dłużej swoich marzeń, jakiekolwiek by one nie były. Może się zdarzyć, że nie będziesz miał już czasu na to, by je zrealizować.