Pacjenci kierują liczne skargi pod adresem służby zdrowia. Często są one nieuzasadnione, ale niestety jeszcze częściej mają swe odbicie w rzeczywistości. Co tak naprawdę nas dręczy i przeszkadza w leczeniu się w przychodniach, szpitalach? Co zrobić, aby polepszyć sytuację?
Kiedy myślę o służbie zdrowia, pierwsze co mi przychodzi do głowy to porównanie jej z zawodami sportowymi. Ustawienie się na dobrej pozycji do lekarza w przychodni to próba dla najtwardszych. Należy wstać bardzo wcześnie rano, aby zająć miejsce w pierwszej dziesiątce przyjętych pacjentów. Bywa, że i to nie pomaga, bo zdarzają się tacy weterani, którzy koczują tam już od 4, przez co spada się nieco dalej. Dobrze jest zabrać ze sobą jakieś wspomagacze typu książka, odtwarzacz mp3, jakąś robótkę ręczną, aby nie sugerować rywalom, że jest się od nich słabszym.
Oczekiwanie na lekarza to kolejna próba, tym razem cierpliwości. Bardzo często lekarze się spóźniają, co zdecydowanie zwiększa adrenalinę i tętno. Ludzie w poczekalni zaczynają szybciej oddychać, pocić się przez co wzmaga się w nich poziom agresywności. Wtedy pacjenci przystępują do ostrej rywalizacji, często nie fair. Gra polega na wykorzystaniu lekkiego zamieszania związanego z otwarciem drzwi do gabinetu i wśliznięciu się przed swoim czasem. Jeśli komuś się to uda, wszyscy kierują skargi do lekarza, który nie dopilnował właściwej kolejności. Nagle okazuje się, że wszyscy są zdrowi i gotowi do rękoczynów!
Naprawdę zadziwiające wyniki osiąga służba zdrowia...