Katastrofa pod Smoleńskiem spowodowała, że polityka dotarła nawet do tych, którzy na co dzień od niej stronią. Co o tym wszystkim ma sądzić człowiek, którego szczyt zaangażowania to rzucenie kartki wyborczej? Dlatego zamiast kolejnej analizy, komentarza proponuje alegorie ostatnich wydarzeń.

Data dodania: 2010-04-18

Wyświetleń: 2524

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Szatan od dawna nie był z siebie zadowolony w Polsce. Myślał, że po śmierci Jana Pawła II powoli odzyska pełnie władzy. Owszem Prezydent i Premier kłócili się aż miło, nawet niewinne krzesło ( i to nie ich!) było przedmiotem sporu. W Sejmie też można było mówić o rezultatach diabelskiej pracy, skoro już nie tylko partie żarły się między sobą, ale i we własnych szeregach również. Naród zachowywał się podobnie. Z tą różnicą, ze przeciwnicy Premiera dalej go krytykowali nawet za kolor spodenek piłkarskich, a Prezydent został sierotą, bo (oprócz desperatów) nikt się nie przyznawał, że na niego głosował.

Szatanowi było mało. Nie cieszyły go nawet spodziewane igrzyska związane z wyborami prezydenckimi, samorządowymi i parlamentarnymi. W końcu Polska to kraj „mesjański", „wybrany", jeden z niewielu światowych teatrów, gdzie robota szatana może tak wspaniale, barokowo objawiać się a potem oddziaływać na innych.

Szatan zwołał Radę Nadzorcza Departamentu ds. polskich i zapowiedział, ż dopóki czarny dym nie pójdzie z komina, i dopóki wszyscy bracia szatani nie będą mieli rąk pełnych roboty to posiedzenie będzie trwało. Na próżno - nic nowego nie przychodziło radnym do głowy. Dopiero, kiedy sięgnięto po czeczeńskiego eksperta wszyscy się uśmiechnęli. Skoro na Polaków nie działają żadne nowe diabelskie sztuczki takie jak kładzenie rurociągu w Bałtyku, to może warto wrócić do starych, odpowiednio odświeżonych. Przykład dała szatańska praca wokół Bandery. Stepan nie żył już prawie od 50 lat, swoje zbrodnie popełnił jeszcze dawniej, ale okazało się, że nawet na dzisiejszych rowerzystów może mieć wpływ.
Diabelski departament ds. polskich jednogłośnie zadecydował - trzeba nowego ognia, nowych składników, ale kocioł ma być stary - jeszcze starszy niż TU-154...Nazwa też dawna, tyle, ze ma mieć nowy wymiar: Katyń.
*
* *

Anioł wiedział, że skończył się okres sielanki. Odcinanie kuponów od sukcesu gospodarczego nie mogło trwać wiecznie. Za ten zielony kontur Polski, na którym pokazywał się premier, anioł z polskiej Dywizji został odznaczony. Alleluja i do przodu! Nie było łatwo, bo diabelski Departament ds. polski przygotował niezły pasztet. Cały świat miał być odpowiedzialny za kryzys w Polsce, błogosławione euro miało się stać diabelskim pomiotem, a ludzie zawiedzeni dwoma kolejnym prawicowymi partiami mieli ( tfuuuuu) głosować na lewice.

Świetliści a-genci donieśli jednak, co szykuje szatańska strona. Larum wielkie to wywołało w anielskiej Dywizji ds. Polski. Ponieważ sprawa wydawała się naprawdę najwyższej wagi, poproszono o spotkanie z Przełożonym. Z centrali jednak nadeszła sucha dyplomatyczna nota, że Archaniołowie zajęci są Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Chinami, możliwościami, jakie dają wierni nowi wierni w Afryce, czasami, żeby tego wszystkiego szlag nie trafił ( o przepraszam: moce piekielne) - zbrojącym się Iranem. A Polska ma być szczęśliwa, że ma Departament, jako pozostałość po czasach Jagiellońskich...
Anioł nie mógł, więc nic przeciwdziałać diabelskim zamierzeniom. Taka była umowa z IV wieku świetlistego z przed wszystkich er. Odpowiedni punkt brzmiał: „ Wysokie Strony Anielskie i Diabelskie zgodnie poświadczają, że nie mogą przeciwdziałać swoim pomysłom, w sensie zapobiegania, przeciwdziałania, ograniczania. Strony mogą jedynie przedstawić swoje nowe pomysły, które nie zwalczają scenariusza strony przeciwnej, tylko pokazują inny, którymi mogą pójść ludzie.

*
* *
Szatani ochoczo wzięli się do dzieła. Dla nich porażką były dwie uroczystości katyńskie, bo przecież mogłoby się tak zdarzyć, ze prezydent i premier ( „w imię boskiej zgody") polecą razem. Skoro tak się nie stało, diabli robili wszystko, aby lista pasażerów była odpowiednio bogata. Upajali się szczęściem, że polscy wojskowi nic się nie nauczyli z niedawnej tragedii i posługiwali się przepisem, że nie może w jednym samolocie dowódca i jego zastępca, ale już dowódcy wszystkich rodzajów broni - proszę bardzo. Lewica tak bardzo chciała odpokutować za grzech „chwiejnego kroku" swojego prezydenta, że wysłała na groby aż dwóch swoich wyborczych kandydatów i jeszcze trzecią ateuszkę na dodatek. Dyżurny diabeł cały czas szeptał do ucha szefowi kancelarii Prezydenta: „ Taki wylot to na koniec kadencji to podziękowanie za lojalność i pracę - zabierz wszystkich". W szatańskiej społeczności krążył diabelski żart: „ Gdzie Jarek będzie nam bardziej potrzebny - w Smoleńsku czy w kampanii po Smoleńsku?". Odpowiedź: „Ani tu ani tu - przy mamie". Departament ds. polskich zwrócił się tez do Generalnego Wydziału Public Relations o scenariusze a nawet pojedyncze sformułowania. Przysłano niezliczoną ilość materiałów i możliwych słówek, zwrotów. Podaje kilka propozycji: „przeklęta ziemia", „Rosjanom ciągle za mało polskich trupów", „historia zatoczyła koło", „znowu zabrano nam najlepszych". Na krajowy użytek proponowano: „Bóg zabrał Lecha do siebie a Jarosława wybrał na Prezydenta", „Dorn, Jurek, Zalewski wracajcie do PiS-u, Ojczyzna was wzywa", „Bóg po to dał narodowi bliźniaki, żeby jeden zastąpił drugiego".

Oczywiście - jak to w diabelskiej robocie - oliwy będzie się dolewało do ognisk konkurencyjnych partii, aby te czasem nie skorzystały z żałoby, atmosfery powagi i ten sposób nie prowadziły spokojnej kampanii. Wspomniany Generalny Wydział zaproponował m.in. „ 10 kwiecień: jeszcze tylko 74 dni i drugi Bliźniak wyeliminowany", „Wreszcie można ogłosić koniec IV Rzeczypospolitej", ‘NBP dla deficytu budżetowego, IPN dla hagiografów Wałęsy", „Zwolnili generałów, będą przyjmować szeregowców", „Przestrzegamy: Płażyński wybrał pokład zamiast platformy i jak to się skończyło?", „Nie czas na wybory - uznajmy prawybory Platformy za obowiązujące". „Młodzi w SLD: wylecieć z partii to nie to samo, co wylecieć'.
Polskie piekło to codzienna diabelska robota, wiec szatani chcieli przy okazji sprawę uczynić bardziej międzynarodową. Stąd pomysły akcji pod hasłami: „Tupolevy -truposzewy", „Embargo na rosyjskie towary", „Gaz pod Bałtykiem dla nowych krematoriów", „Rosyjska słonina to padlina", „Rosjanie znowu grają w kości o Polskę". „Nie możecie zrobić porządku w metrze, odbijacie sobie na 20 kilometrze" ( od Smoleńska).

*
* *

Jak już pisałem aniołowie nie mogli zapobiec katastrofie pod Smoleńskiem. Dywizja ds. polskich skoncentrowała się na działaniach po 10 kwietnia. Diabelski Departament ds. polskich tak zachłysnął się sukcesem, że zaczął hucznie świętować, a Dywizja skrzętnie to wykorzystała. Przede wszystkim zadbano o to, żeby Rosjanie na czele z Premierem i Prezydentem zachowali się odpowiednio i w związku z tym diabelskie pomysły w tym zakresie spaliły na panewce. Ba mało tego dzięki działaniom Wielkich Rosjan i ich zwykłym ludzkim wzruszeniu w smutku - zaczęło się mówić o przełomie w stosunkach polsko-rosyjskich. Aniołowie jak widać zaczęli odrabiać - wydawałoby się niepowetowane straty. Polacy dzięki anielskiej robocie tragedię katyńską przyjęli z powagą, żałobą i smutkiem.

Przez pierwszy dzień nawet z ust zagorzałych politycznych przeciwników zmarłych, nie padło ani jedno słowo bez szacunku. Szacunku nie tylko dla nagłej śmierci, ale także dla poszczególnych osób, - które, na co dzień ostro zwalczane - nagle okazywały się pełne, głęboko ludzkich przymiotów i zalet. Powszechne stały się słowa o Zjednoczeniu Narodowym, o Jedności, Zgodzie, która buduje. Zaciekli przeciwnicy z uwagą wsłuchiwali się w swoje słowa, a słowne „brzytwy" zastąpione zostały refleksjami. Cud! Cud! Cud!

*
* *

Tego było za wiele, Rada Nadzorcza diabelskiego Departamentu ds. polskich - w trybie nadzwyczajnym- zwołała posiedzenie. „Oddaliśmy 2 dni - nie oddajmy 20, czy nie daj Bóg ( tffff-u) Lucyper 200 dni. „ -Powiedziano na wstępie. Osiedliśmy na laurach - podsumowywano- a polskie piekło samo z siebie nie będzie bulgotało! To, co się działo w Polsce i w świecie w kontekście Polski jest niedopuszczalne. Za chwilę dostaniemy wspaniałą zabawkę w postaci 60 dni kampanii prezydenckiej. To zbyt krótki czas na poważną rozmowę o kandydatach i programach. Ale spokojnie wystarczy na swary, kłótnie, złość i nienawiść. Rosja nie daje gazu pod polski kocioł? To dostarczcie gaz islamski! Wassermann zginął? Niech wróci Ziobro i podpali przynajmniej Kraków. Tragicznie zginęła poseł Aleksandra Natalli- Świat - „ciepła twarz" PiS? Nie szkodzi - zastąpi ją poseł Mularczyk, który potrafi szukać haków nawet na sędziów Trybunału Konstytucyjnego, więc i Trybunał Ostateczny nie będzie dla niego za duży. Do szatańskiego dzieła: tu i teraz. Niech nawet 3 dzień nie będzie tak stracony jak dwa poprzednie!

*
* *

W anielskiej Dywizji ds. polskich panuje optymistyczna atmosfera. Bracia i siostry podają sobie z ust do ust Dobrą Nowinę. „Teraz na pewno się uda". „Polska, Polacy za wiele wycierpieli, żeby nie rozumieli, że spokojem, rozwagą, wspólnym działaniem, konstruktywnym myśleniem, szacunkiem nawet dla przeciwników osiągnie się znacznie więcej niż taplaniem się w polskim piekle".

W diabelskim Departamencie mają przeciwne zadnie i zadanie.

A Ty drogi Czytelniku, którą opcję wybierasz?

12.04.2010 godz. 11.00

Licencja: Creative Commons
0 Ocena