Często robimy swego rodzaju parawan ze swego narzekania i tak naprawdę nie jesteśmy zainteresowani zmianą na lepsze... Jak to możliwe? Po prostu - jeżeli coś działa, to po co to zmieniać? Jeżeli jakoś się żyje, to po co zmiany? Mamy nawyk narzekania i biadolenia i w nim się przeżywa życie....  i tylko oficjalnie jest nam źle... 

Data dodania: 2010-03-29

Wyświetleń: 2134

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 4

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

4 Ocena

Licencja: Creative Commons

 
Wielu narzeka na zły los, wstrętnych polityków, złych rodziców, Babę Jagę i Dziadka Mroza, że zepsuli im życie, że wciąż coś złego im się przydarza, że to i to im nie wyszło, że ten na niego tak spojrzał, a ta to powiedziała i że w ogóle całe to wszystko, to jakieś podejrzane... i na pewno diabelska sprawka, ktoś im robi dywersję.... To stare, znajome i przebrzmiałe śpiewki, jednak uderzające jest to, że wielu nie chce tego zmieniać... przyzwyczaiło się do swej roli ofiary i tak im jest wygodnie.. Zmiana nie wchodzi w grę, bo wymagałaby przyznania się do tego, że jest się odpowiedzialnym za swoje życie, za swój los i swoje postawy, a tego w życiu osoba nieufająca samej sobie, a więc bojąca się wziąć życie w swoje ręce nie zrobi... a jeszcze jak ta osoba jest uwikłana w jakąś religię starego porządku, która jej mówi, że nic od niej nie zależy, że wszystko Bóg robi ona ma tylko się modlić, to już w ogóle... a jeszcze jak do tego dojdzie astronomicznych rozmiarów ego, które jak bardzo nie może być wielkie tak bardzo będzie generowało sytuację, żeby się Umartwić i zrobić ze swego życia największą masakrę, jaką się da, aby móc się do woli użalać nad sobą i być wielkim, chociaż w tym aspekcie, to już mamy ful komplet.


Każdy z nas porusza się w obrębie takiego nieszczęścia, jakie może znieść. Żyje w tym, na co dzień. Gdy się ono zwiększa odczuwa się dyskomfort, gdy zmniejsza, uczucie ulgi, ale to wciąż jest nieszczęście, nieświadomość, zniewolenie... żyjąc w iluzji oddzielenia od Źródła nie da się być szczęśliwym... można jedynie odczuwać, co jakiś czas zmiany nastrojów - o prawdziwym szczęściu nie da się nawet pomyśleć.


Ale ponieważ nauczyliśmy się tak żyć, więc zrobiliśmy kapitał z naszych nieszczęść. Zbudowaliśmy cały, skomplikowany system zdobywania energii życiowej z nim związany i „jakoś się to kręci". Ponieważ stworzyliśmy strefę toksycznego komfortu, - jaki jest, taki jest, ale jest, więc nie oddamy go łatwo. O nie! Każdy, kto przyjdzie do nas i z boku stwierdzi, „hej, przecież sam sobie to robisz, sam się ustawiłeś w takiej sytuacji, dlaczego tego chcesz? Po Co?" Zostanie odebrany, jako zamachowiec na nasz styl życia... nie będzie przyjacielem, bo przyjacielem zostanie ten, który potwierdzi naszą pozycję, pomoże nam się bardziej zdołować.. Utwierdzi nas w naszej opłakanej sytuacji... Jest tak samo uwikłany.... A ten, który zobaczy, że sami się w to pakujemy na własne życzenie jest wrogiem! A jeszcze jak zacznie dawać rady... no przemądrzałek jeden..., za kogo on się uważa? Chyba ja wiem lepiej, co się dzieje w moim życiu....


Więc nie chcę zmian! Na złość, na przekór! Będę leżał i się użalał nad sobą i będę sobie dostarczał coraz więcej powodów do tego by to robić. Prawo przyciągania działa jak grawitacja... nie mów mi, że coś ode mnie zależy! Ja w to nie wierzę! Nie mów, że moimi myślami i emocjami kreuję swój świat.... Że podświadomość ma wpływ na moje życie... Nie mów, że coś ode mnie zależy... W moim świecie tak nie jest... jasne.... A ziemia jest płaska.... Leżę w swojej strefie komfortu, jest mi źle/dobrze (nieważne - znajomo), ale nic Ci do tego, nie chcę takiej pomocy... chcę, aby ktoś mi współczuł lub aby sam Bóg mi pomógł...(tak naprawdę to na pokaz ten teatrzyk, w ten sposób manipuluję i zdobywam energię, tak mnie nauczono...) a, że On nie chce, nie kocha mnie..., o jaki ja biedny.... Nieszczęśliwy... na złość Jemu odmrożę sobie uszy....


Urodziliśmy się w społeczeństwie gdzie obwinianie się i granie roli ofiary jest sposobem na życie, grą, w którą się gra. Każdy jest w nią uwikłany. Jest mniejszą lub większą ofiarą i/lub katem... w tej grze nie ma wygranych dopóki nie pojawi się świadomość i idące za nią wybaczenie... wtedy pojawia się wolność emocjonalna.


Nasze życie jest daleko piękniejsze od tego, które wiedziemy obecnie. W tej chwili jesteśmy przede wszystkim uwikłani w nieświadome związki na linii kat - ofiara. Katami i ofiarami są zazwyczaj najbliżsi. To nasze mamy, córki, ojcowie i synowie są tymi, których kochamy krzywdzić i tymi, od których krzywdzenia jesteśmy uzależnieni..., ale jest to dla nas normalne.... To jak byśmy wyrastali z cierniem w nodze... on tam był od zawsze, nauczyliśmy się żyć z nim, całe nasze kulawe życie jest wybudowane wokół niego... a tu ktoś mówi, że możesz go wyjąć i biegać, że możesz iść, dokąd chcesz i robić, co chcesz jak tylko wyjmiesz ten cierń, ale przecież, to kawałek Twego życia... nie wyobrażasz sobie życia bez niego... zawsze był... jakże to tak bez niego....


A właśnie bez niego. Czasy cierniowe się kończą. Definitywnie. Czas płaskiej ziemi też się już kończy i nie ma takiej opcji, aby mogło to trwać dalej, bo jest to WYNATURZENIEM. Teraz wszyscy wyjmiemy ciernie i zaczniemy biegać, zaczniemy śmiać się i bawić, bo życie właśnie takie jest. Radosne i lekkie. I też nie mówmy, że czasy z cierniem w nodze były złymi czasami... to był czas bardzo cennej nauki. Wielkiego Eksperymentu, Cudu, który wydarzył się na Ziemi. Miał nas odmienić i tak też zrobił. Teraz, nowe społeczeństwo, nauczone doświadczeniem ciernia w bucie będzie wiedziało, co to znaczy, żyć z nim i tym bardziej będzie doceniało życie bez niego... będzie opowiadało wszem i wobec jak to jest żyć bez ciernia... nasz wielki wkład w życie w kosmicznym kolektywnie właśnie na tym polega... to my będziemy świadectwem dla tych, którzy zawsze byli normalni....


Dlatego. Nie bój się zmian! Zacznij żyć swoim życiem. Rozbij iluzoryczną strefę komfortu. Zaufaj w swoje dobro i dobro całego świata, którego jesteś nieodłączną częścią. Powiedz „Tak, mam bezpośredni wpływ na to, co się dzieje w moim świecie, bo to ja i tylko ja decyduję jak zareaguję na doświadczenie, które mnie spotyka, a wierząc w dobry, wspierający wszechświat spodziewam się tylko dobrych, budujących rzeczy. To ja jestem Istotą Duchową przeżywającą ludzki los....

Jestem tu i teraz by doświadczyć Cudu Zmartwychwstania. Planetarnego Przebudzenia". Opuść strefę komfortu! To Twoja złota klatka.... Komfort to więzienie... odważ się być sobą, odważ się być świadomym, nie poddawać się swym emocjom, swym gniewom... korzystać z nich, ale nie dawać się im ponosić.... Bądź łagodny, bądź dobry, wyrozumiały, UŚMIECHNIJ SIĘ DO ŚWIATA.... Uśmiechnij się do swego odbicia w lustrze... powiedz mu... „Kocham Cię".... Kochasz świat? Kochasz ludzi? Kochasz siebie? Jesteś w Domu, bo Twym Domem jest Miłość. Bogiem Jest Miłość i Ty, jeśli Kochasz również Nią jesteś.... To jest wspólny mianownik całego stworzenia. Wszystkiego, co istnieje w świecie widzialnym i niewidzialnym.

Wyluzuj, zaufaj SOBIE.... Przestań ufać czemuś, komuś na zewnątrz i zaufaj sobie... Masz wielką Moc - Użyj Jej dla dobra Ogółu. Tylko tak odzyskasz równowagę... tylko ufając w swoje siły, w swoje naturalne dobro, piękno, lekkość i niewinność odzyskasz znów kontrolę nad swoim życiem.... Wyluzujesz się a wszystko znów powróci do swej Boskiej Normy... Jeden we Wszystkich - Wszyscy w Jednym. Oto nasz świat, nasze życie. Puść te zniewalające dogmaty o braku odpowiedzialności i wpływu... one zabijają... miłość wyzwala.

Licencja: Creative Commons
4 Ocena