Gospodarki krajów wysokorozwiniętych, takich jak USA, Wielka Brytania, Niemcy czy Hiszpania są w dzisiejszych czasach połączeniem wolnego rynku, którego propagatorem i krzewicielem był szkocki ekonomista Adam Smith, i tak zwanego keynesizmu, który został zapoczątkowany przez Johna Maynarda Keynesa, postulującego aktywne oddziaływanie rządów narodowych poszczególnych państw na kształt ich gospodarek, co według niego powinno przynosić pozytywne skutki. W tym kontekście bardzo ważną rolę we wszystkich systemach ekonomicznych krajów wysokorozwiniętych odgrywają banki centralne. Na ich czele stoi wybierany z reguły na kilka lat prezes, który zostaje wyłoniony z politycznego nadania. To pokazuje, jak bardzo powiązane są ze sobą polityka, ekonomia i wielki biznes. Każdy bank centralny, którym w Polsce jest Narodowy Bank Polski z prezesem Sławomirem Skrzypkiem na czele, w USA zaś jest to FED, którym rządzi Ben Bernanke, ma za zadanie w pewnym stopniu regulować finanse i stan gospodarki kraju. Podstawową funkcją, którą powinny spełniać te instytucje, jest nadzór nad inflacją i wpływanie na jej kształt. Instrumentem to umożliwiającym są stopy procentowe, które banki centralne mogą podnosić lub obniżać, nakłaniając tym samym obywateli do zaciągania kredytów lub ich do tego zniechęcając. Kiedy stopy procentowe idą w górę, liczba kredytobiorców się zmniejsza, co obniża inflację. Gdy sytuacja jest odwrotna i bank centralny obniża ten wskaźnik, liczba zaciąganych zobowiązań się zwiększa, a co za tym idzie, ceny wszystkich usług i produktów także rosną. Tak więc łatwo można wywnioskować, kto jest odpowiedzialny za tak zwane tanie kredyty, które poniekąd przyczyniły się do światowego kryzysu finansowego.
Patrząc z perspektywy gospodarki, „najtańszy kredyt” nie znaczy bowiem tyle co „dobry kredyt” Reasumując, banki centralne mają bardzo odpowiedzialne zadanie do spełnienia, a na ich barkach w pewnym sensie spoczywa cały system ekonomiczny.