Tak długo, jak edytujemy plik w obrębie tej samej wersji MS Office, wszystko działa gładko. Pierwsze problemy pojawiają się przy próbie otwarcia pliku z nowej wersji pod jakimś starym MS Office, ale umówmy się, są to problemy niewielkie, w miarę łatwe do obejścia. Prawdziwy kłopot będziemy mieli, jeśli stworzymy plik docx nie w jego natywnym edytorze, ale na przykład Open Office albo Libre Office, którego szczególnie polecam. Natywnym formatem dla obu tych edytorów jest Open Document, czyli ODT. Jeśli jednak z jakichś względów zdecydujemy się na zapis w plikach Worda (jako copywriter muszę czasem tak robić), okazuje się, że zgodnie z komunikatem programu, „pewne treści lub funkcje mogą być niedostępne”.
Nie zauważymy problemu, jeśli będzie chodziło wyłącznie o czysty tekst i ewentualnie podstawowe style. Jest jednak kilka problemów, które pojawiają się na przykład na etapie przygotowywania prac magisterskich czy innych opracowań o większym stopniu złożoności. Większość z tych problemów nie może zostać łatwo usunięta i trzeba stosować jakieś uniki, żeby plik poprawnie wyświetlał się także w MS Word.
Po pierwsze, docx nie zawsze respektuje wprowadzone sekcje. Zwykle w formacie docx w miejscu sekcji pojawia się normalnie edytowalny tekst. Samo to nie byłoby może jeszcze straszne, chyba że jednocześnie próbowaliśmy w odt na tej podstawie budować numery stron. Dla mnie osobiście najbardziej dokuczliwą wadą docx jest to, że jeśli numerujemy strony z przesunięciem, może być ono jedynie dodatnie, podczas gdy w odt również ujemne. W praktyce efektem jest przesunięta numeracja w spisie treści i tym podobne problemy. Najprostszym sposobem obejścia tego problemu jest wyeksportowanie elektronicznej wersji odt do pdf, a drukowanie z dwóch niezależnych plików docx, aby w każdym numeracja mogła zaczynać się od 1.
Drugim problemem mogą być formaty obrazów. Po pierwsze: ramki nie wytrzymują konwersji i zwykle docx, zamiast eleganckiego podpisu, wyświetla po prostu linijkę tekstu, czasem przesuniętą względem oryginalnej orientacji. Problem do obejścia, jeśli zamierzamy od razu drukować dokument. W przypadku ramki bowiem tekst wewnątrz nie był formatowany razem z otoczeniem, a jeśli ramka zniknie, zmiany zostaną zastosowane do całego zaznaczenia - również podpisu. Z jakichś przyczyn (kod MS Office nie jest jawny, więc ciężko powiedzieć z jakich), niektóre obrazy tracą atrybuty opływania, przyjmując domyślne wartości z edytora, w którym plik jest otwierany. W efekcie otrzymujemy „rozjeżdżający się” dokument. Jedynym rozwiązaniem jest albo mieć szczęście, albo ręcznie formatować niektóre elementy w MS Word.
To nie wszystkie problemy, ale tych kilka irytuje najbardziej, ponieważ pojawia się często. Microsoft zmienia kod odpowiedzialny za formatowanie praktycznie w każdej wersji, więc autorzy OO i pokrewnych nie nadążają z wprowadzeniem zmian. Na szczęście większość z nich można zniwelować za pomocą dodatków albo prostych sztuczek z formatowaniem. Dobrym rozwiązaniem jest też otwieranie odt pod MS Wordem, który od wersji 2010 bez trudu podoła temu wyzwaniu.
Lampy stojące do salonu mają nie tylko znaczenie funkcjonalne, ale mogą stać się także ozdobą pomieszczenia. Niekiedy też wykorzystywane są w celu wydzielenia stref o różnych funkcjach – na przykład do oddzielenia strefy wypoczynkowej od miejsca, w którym spożywa się posiłki czy przyjmuje gości.