Sugestia utworzenia nowego działu w Artelisie

Data dodania: 2009-01-09

Wyświetleń: 2146

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

2 Ocena

Licencja: Creative Commons

Używam tego tytułu po konwersacji z jednym z Szefów Artelisu.
Zasugerowałem utworzenie takiego działu dla artykułów nie mieszczących się w istniejących już działach portalu.

We wczorajszym tekście Supremacja wiedzy, który umieściłem w dziale własna działalność
http://artelis.pl/art-8715,20,115,Praca,Supremacja_wiedzy.html
sugerowałem zbieranie daniny 1 procentowej nie sugerując sposobu i celu zbiórki.

Tekst ten spowodował u mnie wspomnienia z czasów mojej młodości w „dziwnej” Polsce.
Mieszkałem - w opisywanym czasie - w Ząbkowicach Śląskich, w pobliżu ruin zamku.
Jako młody człowiek często chodziłem na spacery w okolice tych ruin historycznego zamku
i okolic wspomnień związanych z FRANKENSTEINEM...

W tym rejonie mieścił się DOM DZIECKA.

Któregoś dnia rozpoczęła się moja znajomość z mieszkańcem tego domu o imieniu Piotruś. Znajomość ta polegała na tym, że Piotruś w każdą niedzielę przychodził na obiad w naszym domu.

Moja mama była krawcową z zasadami trzymania wszystkiego w domu w idealnym porządku. Tak było też z moimi ubrankami z dzieciństwa, które idealnie pasowały do postury Piotrusia.

Po każdej wizycie u nas Piotruś wracał do „domu” z jakimś prezentem.
Ta znajomość trwała dłuższy czas. Wiedzieli o tym prawie wszyscy mieszkańcy w rejonie naszego mieszkania.

Ta wiedza o naszej przyjaźni z Piotrusiem zaowocowała pewnej niedzieli w godzinach wieczornych. Przyszła do nas żona muzykanta – grającego na dancingach w pobliskiej restauracji, mieszkająca po drugiej stronie ulicy – z prośbą o zaprowadzenie Piotrusia do Domu Dziecka.
Piotruś sam bał się wracać, bo w ciągu dnia zgubił lub ktoś mu ukradł buty...

Zaopiekowali się nim – płaczącym - sąsiedzi z naprzeciwka. Żona muzykanta dała mi 100 ówczesnych złotych mówiąc:

- to na buty dla Piotrusia.

Poszliśmy z Piotrusiem do Domu Dziecka.
Utkwiła mi w pamięci czerwień pościeli w sypialni domu dziecka. Jakby nie było białych poszew na bieliznę.
Piotruś cały czas kurczowo trzymał mnie za rękę, gdy dawałem opiekunce pieniądze na buty prosząc by nie bito Piotrusia.

Nie mogę zapomnieć do dziś reakcji tego wychowanka domu dziecka, gdy niespodziewanie pocałował mnie w rękę tuląc się do niej.
Ja wtedy miałem 19 lat i nie znałem zwyczaju całowania „chłopów” w rękę.

Wychowawczyni zapewniała mnie, że Piotrusiowi nikt nie zrobi krzywdy i zbliżała się do mnie coraz bliżej...

Zapamiętałem wypięty – atakujący – duży biust tej opiekunki...

Dlatego proponuję Artelisowi zbieranie „zaczarowanego polskiego grosza” by Piotrusie naszych czasów nie musieli całować w ręce „przypadkowych chłopów”.
Licencja: Creative Commons
2 Ocena