Pułapka ta opisywana jest w literaturze ekonomicznej jako „tragedia wspólnego pastwiska”. Polega ona w uproszczeniu na tym, że chociaż wszystkim opłaca się dbać należycie o dobro publiczne, to każdy skłonny będzie raczej oczekiwać, że wysiłek ten podejmą za niego inni. W efekcie więc może ulec zniszczeniu niezadbane dobro publiczne.
Dlatego dobra publiczne dostarczane są w pełni zwykle tam, gdzie dba o nie władza publiczna. Na przykład ład przestrzenny udostępniany jest przez lokalny samorząd, a obrona przeciwlotnicza przez władze państwowe. Ważne przy tym, aby odpowiedzialność za dane dobro ponosił jeden podmiot, tak by nie mógł on oczekiwać dostarczenia jego przez podmiot inny.
Niestety klimat Ziemi jest szczególnego rodzaju dobrem publicznym. Jego zasięg jest globalny; i wymaga on też dbania o niego na całym świecie. Za zjawisko globalnego ocieplenia odpowiada bowiem całość globalnej emisji gazów cieplarnianych, i niewiele pomoże tu regionalne ograniczenie tej emisji.
Nie ma natomiast organu władzy rządzącego na całym świecie. I raczej też nie powinno być, z wielu przyczyn. Dlatego dla globalnego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych konieczny jest ogólnoświatowy konsensus polityczny. Taki trudno zbudować, jakkolwiek był już pozytywny przykład w postaci zakazu używania freonów w trosce o warstwę ozonową w stratosferze Ziemi.
Globalne ocieplenie jest jednak wyzwaniem większym, gdyż dotyczy odpowiedzialności każdego sektora gospodarki i to na całym świecie. Musimy jednak jako ludzkość się z tym uporać; inaczej już całkiem niedługo czekają nas niewyobrażalne wręcz katastrofy gospodarcze, społeczne i polityczne.
Obecnie państwa świata zdecydowały się dążyć do ograniczenia wzrostu średniej temperatury Ziemi do dwóch stopni, i spróbować podjąć wysiłki ograniczenia jej do nawet półtora stopnia. Będzie to wymagało gruntownej przebudowy przede wszystkim energetyki, ale także i innych działów gospodarki.
To proces wymagający dokładnego zaplanowania, a przy tym długotrwały. Pewne jego etapy można skrócić dzięki woli politycznej, ale i tak cała rzecz wymagać będzie wielu lat. Tymczasem czasu jest niewiele; a im później dokona się transformacja, tym większe ograniczenie emisji będzie konieczne dla ochrony klimatu.
W planach jest stopniowe przejście z energii paliw kopalnych do energetyki jądrowej i ze źródeł odnawialnych. Z tych ostatnich duże nadzieje wiążą się z energią geotermiczną i pływów morskich; ale planuje się też szersze wykorzystanie źródeł już lepiej poznanych, jak promieniowanie słoneczne, biomasa, energia wiatrowa czy z elektrowni wodnych. Wskazane byłoby przy okazji podjąć wysiłki w celu ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko wykorzystania niektórych ze źródeł odnawialnych.
Badane są też alternatywne paliwa możliwe do wykorzystania w transporcie. Nadzieje wiążą się z paliwami wodorowymi – o ile bariera energetyczna ich produkcji zostanie przełamana. Wykorzystanie silników elektrycznych też jest ograniczone szkodliwością produkcji akumulatorów dla środowiska i klimatu. A w przypadku pokonania tych ograniczeń zostaje kwestia źródła zasilania pojazdu w energię elektryczną. Będzie to miało sens o ile energetyka zostanie „zdekarbonizowana”.
Zawsze za to ma sens planowanie zmniejszenia energochłonności gospodarki, a także gospodarstw domowych. Także ocieplanie budynków – wdrożone powszechnie może ograniczyć emisyjność bez zmniejszenia komfortu ich użytkowania. Energooszczędne maszyny i urządzenia oraz ocieplone budynki mają jeszcze jedną zaletę – a mianowicie są tańsze w eksploatacji.
Myśli się też o tak zwanej geoinżynierii – czyli o sposobach ograniczenia docierania promieni słonecznych do powierzchni Ziemi albo wychwytu dwutlenku węgla z atmosfery i jego magazynowania. Wydaje się jednak, że jest to pieśń przyszłości; trudno także przewidzieć ewentualne negatywne, uboczne skutki ich zastosowania.