Na tym tle sztuką jest moim zdaniem odpowiednio użyta blacha perforowana.
W przeciwieństwie do wielu współczesnych płócien, blachę perforowaną można scharakteryzować za pomocą zapomnianego niemal w sztukach nowoczesnych pojęcia. Można jej bowiem przypisać miarę estetyczną. Nie jest to wprawdzie estetyka wzniosła, ale różnica pomiędzy przeciętnym „dziełem” wystawionym w muzeum sztuki nowoczesnej a przeciętną płachtą blachy jest jakościowa. To pierwsze zwykle jest brzydkie, a tu drugie nie.
Nie chciałbym popadać w jakieś histeryczne tony, ale nic na to nie poradzę – takie mam odczucia. Nie bez egzystencjalnego bólu stwierdzam, że większe poczucie estetyki ma dziś majster warsztatu, gdzie produkowana jest blacha nierdzewna perforowana niż niejeden absolwent ASP. Stwierdzam to, oglądając fasady nowoczesnych budynków, elementy małej architektury miejskiej czy też genialne wręcz zastosowania znajdowane dla blachy perforowanej w dziedzinie architektury wnętrz. Chociaż sprawstwo należałoby raczej przypisywać architektom odpowiedzialnym za konkretne zastosowanie, pomysłodawcom, a nie bezpośrednim wytwórcom i montażystom.
Dla osób, które mają już dosyć beznadziejnych poszukiwań piękna w galeriach sztuki radzę, aby zajrzały do nowoczesnych biurowców, do parku, gdzie wymieniono ławeczki albo na nowo budowane ostatnio w Polsce dworce kolejowe. Tam zobaczymy elementy harmonii i symetrii, kompozycję, po prostu piękno. Zachwyca oczywiście nie tylko blacha perforowana, ale także aluminium we wszelkiej postaci, tysiące wręcz rodzajów szkła czy wreszcie pięknie ukształtowany kamień.
Myślę, że gdyby wejść dzisiaj do sklepu z tapetami i wybrane wzory wstawić do galerii sztuki nowoczesnej, przechadzający się tam w pompatycznej zadumie nibyznawcy nibysztuki pialiby z zachwytu. Upadliśmy nisko. Tak nisko, że ja – żądny piękna – zachwycam się dziś najmniejszymi przebłyskami klasycznie pojmowanego piękna. I o ile trudno jest mi znaleźć je w architekturze modernistycznej, o tyle architektura postmodernistyczna daje mi wiele radości.