Jak już pisałam, ja rozumiem, że oni muszą pracować, aby mieć papierki. Ja wiem o tym, że bez papierków nie byłoby niczego (hmmm- gdzieś to już słyszałam…). Wczoraj jednak rodzice zostawili mnie na dużo godzinów samą! Że też nie umiem liczyć, aby Wam powiedzieć jak dużo…
Spróbuję. Jak jest to na ścianie takie żółte, to patrzyłam na to. Nie wiem o co w tym chodzi dokładnie, ale Wy będziecie pewnie wiedzieć. Są tam dwa poruszające się stworzonka- jedno szybciej, drugie wolniej. To, które się porusza szybciej jest dla tych ludzi, którzy akurat coś robią, bo im czas płynie szybciej. To wolniejsze stworzonko jest dla tych którzy śpią, albo leniuchują (czyli na przykład dla mojej mamy). No więc patrzałam sobie na to wolniejsze stworzonko. Jak rodzice sobie poszli, to było po prawej stronie. Później zachciało mi się jeść i pić. Potem spałam, a potem chciało mi się siusiu. Pomyślałam jednak, że zaraz wrócą, więc abym im zrobić przyjemność, to poczekam (oni się cieszą, gdy patrzą jak siusiam na dworze). Potem znowu chciało mi się siusiu i znowu tak pomyślałam. Potem znowu zachciało mi się… i znowu zachciało… i znowu. Zwierzątko było już po lewej stronie, a potem u góry, a potem po prawej stronie. Jak już prawie doszło na dół to oni dopiero wrócili! Wiecie jak się czułam? Goldenek, sam w ciemnym domu przez tyle czasu i nie mogłam zrobić siusiu? Oszukana!
No bo to chyba nie tak miało być, prawda? Golden Retriever jest psem rodzinnym jak wiecie. Czy naprawdę jestem taka niedobra, albo niesprytna, że nie mogę iść z nimi? Zostałam sama na tak długo… i tęskniłam… I CHCIAŁO MI SIĘ SIUSIU! No, ale nie zrobiłam. Rodzice się bardzo cieszyli. Bardzo bardzo. Mówili, że jestem grzeczna i w ogóle. Jakbym była dla Ciebie grzeczna to zostawił/a byś mnie? No to chyba ktoś tu jest kłamczuchem. A kłamczuchy nie dostają przysmaków!
No trudno- wytrzymałam. Ale rodzice jak wrócili poszli ze mną na spacer, po czym- położyli się spać. Próbowałam im dać do zrozumienia, że już nie muszą, bo już się wyspałam, ale to nic nie dało. Znowu się nudziłam. Tym razem wiedziałam jednak, że jak rodzice są w domu to zwrócą mi uwagę, jeśli coś im się będzie nie podobać. Wzięłam tą wymienialną sierść mojej Pani (sukienka? Spódniczka? Jakoś tak) na moje posłanie i zaczęłam się tarzać i gryźć i kręcić z tym i ciągnąć po pokoju. Świetna zabawa- powinniście spróbować. Sierść szybko mi się jednak znudziła, bo nie wydawała odgłosów, ani nie robiło się jej więcej, ani nie rozdzielała się, aby się ukryć w zakamarkach. Zostawiłam więc ją nienaruszoną. Potem poszłam więc i przyniosłam sobie buta mojej Pani. Bawiłam się nim bardzo długo. Moi rodzice leżeli na łóżku i robili w tym czasie „Chrrrrrr” czy jakoś tak. Ale w każdym razie nie mówili nie.
"But był dobry!"
Rzekł Golden Retriever