Dębski szedł przez korytarz zwolnionym krokiem. Oparł się o biurko Elki, która automatem zarzuciła nogę na nogę i czochrała się po swoich blond lokach. Podziałało. Policjant ucałował jej dłoń i wyszedł. Ela pomachała do mnie. „Wariatka!” – pomyślałam.
– Naprawdę dobrze się czujesz? – pytałam naczelnej, ale mnie samej żołądek podchodził do gardła. Przez ten wybuch nie działał wentylator.
– Tak. Mogło być gorzej, gdyby nie fioletowy motyl – odpowiedziała, ale nie słyszałam dokładnie, co mówi. Przestałam kojarzyć fakty, motyle, sryle, kiedy to się skończy?
– Ten zasuszony? – zdziwił się Jacek.
– Ten zasuszony motyl ożył. Ostrzegł mnie. Nie pytajcie o nic więcej.
– Trzeba wezwać agentów ubezpieczeniowych i ekipę remontową. Zrobię to natychmiast. Niech przez weekend się tym zajmą.
Jacek czuwał nad sytuacją. Recenzja o ożywionym motylu go nie zainteresowała.
– Dobrze Jacku. Dziękuję. Daj wszystkim wolne do poniedziałku.
– Musimy zamknąć numer – powiedział.
– To nie dawaj.
Alicja niestety przestała mieć dobry nastrój. Jej twarz przestała być piękna, wyrazista, okrągła, bez makijażu. Wyglądała odstraszająco.
Jacek próbował nie dostrzec tej zmiany. – Zamkniemy numer w kilka godzin, jak wszyscy wezmą się do roboty!
– W takich warunkach? – Złapała się za czoło.
– Nie ma innych. – Odwrócił od niej swoją twarz.
– Jak chcesz. Mam to wszystko gdzieś.
– Ala… – spojrzał na jej oczy. Zobaczył w nich coś, o czym nigdy nikomu potem nie powiedział. Czarna otchłań ściągała z niego pył po wybuchu.
– Kasia jak długo znasz Czarka? – spytała, ale nie wiedziałam, dlaczego właśnie teraz.
– Nie wiem, jakieś dziesięć lat. Czemu pytasz o to teraz? – spytałam.
– Agnieszka zginęła przez niego. Uważajcie na siebie w Tybecie. Dam wam adres klasztoru, w którym jest mój syn. Pomoże wam, gdybyście mieli problemy. Myślę, że Setyński to jedno, a Czarek to druga historia. Więc niebezpieczeństwo czyha z dwóch stron. Czarek to nieprzyjaciel. Wymyślił siebie na własne potrzeby. Zaufaj mi. Wiem, co mówię. Jest naprawdę niebezpieczny.
– Nie mogę w to uwierzyć. – „Co ta kobieta wie?” – pomyślałam, bo zaczęłam się jej bać. Nikomu nie ufam! Syknęłam w myślach w jej stronę jadem.
– Mam dziwny dar oceniania ludzi i sytuacji – stwierdziła patrząc na Jacka. Czuła, że zaczyna rozumieć.
– Coś w tym jest… – włączył się Jacek.
– Ożywiam martwe motyle, więc musi coś w tym być. Jacek, zamów ekipę i niech, to się już wszystko skończy. Przemów do naszych, bo nie wiedzą, co się dzieje i pewnie połowa z nich jest śmiertelnie przerażona.
Wyszliśmy z Jackiem na korytarz.
– Wszyscy do sali konferencyjnej! Zapraszam – zarządził.
*
Naczelna wystukała w telefonie tybetański kierunkowy.
– Cześć kochanie.
– Coś się stało, prawda? – usłyszała głos syna w słuchawce.
– Tak. Sporo się wydarzyło.
– Jesteś cała i zdrowa?
– Muszę z tobą porozmawiać.
*
W sali konferencyjnej Jacek wyjaśniał pracownikom, co się stało. Elka obgryzała paznokcie, a Krzyś masował tatuaże feng-shui, jakby to miało odgonić złą passę.
– Ten zamach spowodowany był przez ludzi naszej gwiazdy, pana Setyńskiego. Macie prawo to wiedzieć – mówił Jacek otwierając dłonie w geście otwartości. – Setyński to przywódca mafii narkotykowej. Przez pewien czas będziemy nękani przez policję w celu składania zeznań i przez te ich procedury. Otwieramy nowy dział, „Wierzenia gwiazd”.
Do sali weszła sekretarka.
– Jacek, włączcie telewizor!
Usłyszeliśmy relację przekazywaną w dzienniku:
Przed chwilą został aresztowany Jonasz S., znany biznesmen, pod zarzutem handlu narkotykami. Zostanie deportowany do Polski, w celu złożenia zeznań. Jest podejrzany o dokonanie zamachu na redaktor naczelną poczytnego pisma.
– Myślę, że ta informacja wyjaśni państwu całą sytuację – skomentował Jacek. – Czy jesteśmy w stanie zamknąć numer dzisiaj? Proszę o wypowiedzi wszystkich działów.