Jeśli pracownik może palić, to rodzi się pytanie - gdzie?
Pracodawcy często „wypychają” swych pracowników poza budynek, gdyż nie chcą inwestować w wyposażenie palarni. Alternatywą jest zgoda pracodawcy na palenie wewnątrz, jednak prawo nakłada wówczas obowiązek utworzenia palarni – specjalnie na ten cel osobnego pomieszczenia. Pracodawca, który zdecyduje się pójść na rękę palącym pracownikom, ma obowiązek utworzenia pomieszczenia, spełniającego określone warunki i wyposażonego w urządzenia klimatyzacyjne i wentylacyjne. Jest to kosztowna inwestycja – bogate firmy mogą sobie na nią pozwolić. W innych pracownicy w zasadzie nie mają wyboru, muszą opuścić budynek i zapalić papierosa na zewnątrz, co czynią niezależnie od warunków atmosferycznych. Widok palaczy przed wejściem do budynku niestety nie przysparza firmie prestiżu.
Zdarza się, że pracodawcy przymykają oko na palenie w miejscach nawet do tego nie przeznaczonych, w ciągach komunikacyjnych czy na stanowisku pracy. Owszem, jest to niezgodne z prawem, ale przynajmniej nie kosztuje dodatkowo pracodawcy - jednak tylko do czasu kontroli lub zgłoszonych przez niepalących protestów i skarg, co może powodować konieczność płacenia kar za naruszenie przepisów lub odszkodowań.
Pojawia się kolejna kwestia do przeanalizowania – to stracony czas pracy. Niezależnie czy palacz spędza czas w palarni czy przed wejściem do budynku – cały czas istnieje problem strat firmy związanych z utraconym czasem pracy. Koszty związane z opuszczeniem na ok. 10-15 minut miejsca pracy przy każdym wypalonym papierosie są ogromne (5 papierosów to ok. 1 godziny dziennie spędzonej przez pracownika na paleniu, za którą płaci pracodawca).
Jeśli pozwala się pracownikowi na wychodzenie na papierosa, pod warunkiem, że ten czas odpracuje, takie działania są w zasadzie niezgodnie z prawem, chyba że za nadgodziny pracownik otrzyma dodatkowe wynagrodzenie. Z takim procederem mają kłopot zwłaszcza przedsiębiorstwa, których kadra posługuje się kartami wejścia-wyjścia. Jeśli pracownik jest na etacie z 40-godzinnym czasem pracy, nie może zostawać po godzinach, bez otrzymywania dodatkowej zapłaty. Co więcej, nadgodziny kosztują pracodawcę drożej, więc i tak gdyby uczciwie postępował, straciłby na zatrudnianiu palaczy. Skutkuje to wychodzeniem na papierosa bez odbijania karty, czyli średnio dodatkową godziną relaksu dziennie, której nie mają niepalący.
I tu rodzi się kolejny dylemat, coraz częściej dostrzegany - konflikt pomiędzy palaczami i niepalącymi. Ci ostatni pracują średnio o jeden miesiąc więcej, otrzymując takie samo wynagrodzenie (czas „przepalony” to ok. 21 dni w roku – 5 papierosów dziennie po 10 min.- za który płaci pracodawca). W czasie, gdy ich kolega czy koleżanka z sąsiedniego biurka „relaksuje się na dymku” i „buduje więzi nieformalne” w palarni – niepalący pracownik musi niejednokrotnie odrywać się od swojej pracy, aby odebrać telefon i wyjaśnić klientowi – że X jest niestety na spotkaniu i będzie za 10 min. Jest to frustrujące dla niepalących, którzy coraz częściej czują się dyskryminowani.
Jak widać wyposażenie siedziby firmy w palarnie jest kosztowne, a w żadnym razie nie rozwiązuje problemu, podobnie jak całkowity zakaz palenia.
A może po prostu zmniejszyć ilość palaczy w firmie.
Nie chodzi oczywiście o zwalnianie palaczy, czy zatrudnianie tylko niepalących. Warto pomyśleć nad wsparciem palących pracowników w rzuceniu palenia, gdyż przynosi to wieloaspektowe korzyści. Pracownik będzie zdrowszy, rzadziej skorzysta ze zwolnienia chorobowego lub szybciej z niego powróci (u palaczy okres rekonwalescencji jest dłuższy). Nie będzie poświęcał czasu na wychodzenie na papierosa, nie będzie powodował zagrożenia paląc w miejscu do tego nie przeznaczonym. Z badań wynika, że zdecydowana większość palaczy podejmowała już próby rzucenia nałogu, jednak sobie z tym nie radzą.
Niektórzy pracodawcy szukają rozwiązania problemu palenia w ich przedsiębiorstwach. Niestety lekarze niewiele im mogą doradzić. Nikotynowa terapia zastępcza – plastry, gumy do żucia, pastylki etc, nie tylko nie rozwiązują głównego problemu palacza, jakim jest uzależnienie psychiczne, ale, jako że zawierają nikotynę, podtrzymują wręcz uzależnienie fizyczne, ponieważ stosowanie ich to w istocie podawanie inną drogą substancji, od której palacz chce się uniezależnić. Motywowanie do rzucenia palenia poprzez wypłacanie premii wyłącznie niepalącym nie jest także rozwiązaniem. Większość palaczy znajduje w sobie wiele powodów dla których warto rzucić, lecz jednak z jakichś powodów im się to nie udaje. Fakt, że będą jeszcze finansowo dyskryminowani, nie wpłynie na ich powodzenie w rzuceniu palenia.
Gdyby sama świadomość szkodliwości palenia i tego, że jest ono niepożądane w pracy i domu, miejscach publicznych itd. miała pomóc palaczom w rzuceniu, już dawno nikt by nie palił.
W ostatnim czasie pojawiła się na polskim rynku alternatywa, jaką jest seminarium rzucania palenia metodą Allena Carra, dzięki której aż ponad 52% uczestników rzuca trwale palenie (wynik po roku od udziału w sesji, badania przeprowadzone przez Uniwersytet Medyczny w Wiedniu). Podczas tego spotkania terapeuta Allena Carra wyjaśnia działanie pułapki nikotynowej i dostarcza wiedzy o faktycznych motywach trwania w nałogu i mitach temu towarzyszących, Metoda jest opatentowana i skutecznie wykorzystywana na świecie przez renomowane przedsiębiorstwa, które już dostrzegły istotę problemu. W ten sposób problem może by stopniowo minimalizowany – będzie coraz mniej palaczy w firmie.
Dziś już wiadomo, że przez zjawisko palenia papierosów tracą nie tylko sami palacze, ale także firmy ich zatrudniające (poza koncernami tytoniowymi). Dodatkowo, przyszłe regulacje prawne sprawią, że problem palenia w miejscu pracy stanie się jeszcze bardziej kosztowny. Dlatego warto przestać udawać, że problemu nie ma i pomóc palącym pracownikom, znajdując skuteczne narzędzie.