O tym, że niemiecką chemię cechuje wyższą jakość – powszechnie wiadomo. Ma – jak by to określić – „więcej chemii w chemii”, dlatego okazuje się o wiele lepsza. Podobnie jest z benzyną. Ta na Zachodzie wydaje się o wiele bardziej „kaloryczna”. Po tankowaniu np. we Francji nie można oprzeć się wrażeniu, że polskie paliwo jest ewidentnie „chrzczone”. Na tym jednak się nie kończy. Również odzież po zachodniej stronie granicy oznacza się lepszą jakością. Ubrania kupione w brytyjskiej sieciówce w Polsce i tej samej marki ubrania, ale nabyte już w ciucholandzie, to dwa zupełnie różne produkty. Który dłużej ponosimy? Odpowiedź wydaje się jasna. Dlaczego jednak tak się dzieje?
Nie potrafię znaleźć wiarygodnych informacji w sieci – faktów, ale opinie jak najbardziej potwierdzają moje przypuszczenia. Panna Migotka na forum Allkicz.pl pisze: „Prawdą jest, że do Polski trafiają rzeczy gorszej jakości albo takie, które się nie sprzedają w innych krajach”[1]. Doradca w oszczędzaniu Rafał Ferber również nie ma wątpliwości: „Kwestia jakości ubrań z zachodu – nie wiem, na ile jest to moje przekonanie a na ile prawda, ale mam jedną podkoszulkę kupioną w Niemczech w 2005 roku i dalej mi świetnie służy. Mam ubrania kupione w USA w 2009 roku – dalej mi świetnie służą. Rzadko coś z Polski jest tak dobrej jakości, by wytrzymało więcej niż dwa sezony. Gdy tylko mogę, kupuje ubrania z zachodu”[2].
Czy więc w tej sytuacji rozsądne wydaje się kupowanie w second handach? Te osoby, które wyławiają w ciucholandach perełki zapewne wiedzą, co robią. Liczą nie tylko na wyjątkowe okazy pod względem dizajnu, ale i również na jakość w myśl francuskiego powiedzenia: „Nie stać mnie na tanie”. Co lepszej jakości – posłuży dłużej, niezależnie czy było wcześniej noszone czy nie.
Zdanie wielu potwierdza jedna z hurtowni z odzieżą używaną – rzecz jasna to dobre zagranie z marketingowego punktu widzenia, ale warto je przytoczyć: „W powszechnej opinii ubrania z Zachodu – mimo że używane – wykazują się lepszą jakością, a co za tym idzie – większą odpornością niż te produkowane na rodzimym rynku”[3].
Jaka jest jednak tego przyczyna? Dlaczego to, co trafia na polski rynek okazuje się gorsze? Podziel się z nami swoimi refleksjami w komentarzach.